Burundi/ Krok na drodze do pokoju
Zgodnie z postanowieniami układu pokojowego z listopada 2003 r., najważniejsze ugrupowania zbrojne w Burundi reprezentujące ludność z plemienia Hutu zostały w ostatni piątek oficjalnym dekretem prezydenckim włączone w skład zjednoczonej armii podlegajacej rządowi państwa. Jest to niewątpliwie ważny krok na drodze do zakończenia trwającej ponad dekadę wojny domowej, lecz w Burundi wciaż jescze nie milkną strzały, gdyż rebelianci z ostatniej organizacji Hutu - Narodowych Sił Wyzwoleńczych, nadal prowadzą walkę przeciw rządowi.
Stworzenie wspólnej armii - złożonej w stosunku 1:1 zarówno z rebeliantów z plemienia Hutu, jak i przedstawicieli rządzącej mniejszości z plemienia Tutsi, było jednym z najważniejszych żądań rebeliantów. Zostało ono uwzględnione w porozumieniu z 2003 r., a obecnie rozpoczyna sie jego realizacja. Następnym krokiem mają być wolne wybory prezydenckie (zaledwie drugie w historii niepodległego Burundi) zaplanowane na kwiecień 2005 . Mimo wszystko obserwatorzy przewidują, że stworzenie zintegrowanej armii (zwanej od teraz Narodowymi Siłami Obronnymi) i demobilizacja blisko 40 tys. żołnierzy rządowych i byłych rebeliantów potrwa, nawet z pomocą ONZ, przynajmniej cztery lata.
Przystąpienia do porozumienia pokojowego nadal odmawia ostatnia organizacja Hutu - Narodowe Siły Wyzwoleńcze (FNL). Cały czas prowadzą one walki z armia rządową twierdząc, że pozostałe organizacje poszły na zbyt duże ustępstwa wobec Tutsich. Od sierpnia tego roku FNL jest przez rządy w regionie traktowana jako organizacja terrorystyczna, po tym jak jej bojówkarze wymordowali ponad 160 Tutsi z Demokratycznej Republiki Kongo w obozie dla uchodźców na terytorium Burundi. Rząd nie pozostaje jej dłużny, w ostatni weekend jego żołnierze zabili co najmniej 46 rebeliantów.
Wojna domowa w Burundii trwa od 11 lat, gdy Hutu stanowiący 85% populacji podnieśli powstanie przeciwko rządzącej niepodzielnie w państwie mniejszości z plemienia Tutsi. Jest to element szerszego chaosu jaki panuje w rejonie Wielkich Jezior od kilkunastu lat i destabilizuje ten region.
za BBC i "Independent"