Burundi/ Niepowodzenie rozmów pokojowych
Fiaskiem zakończyły się rozpoczęte w piątek w stolicy Burundi Budżumburze negocjacje pokojowe między przedstawicielami rządu a rebeliantami z Narodowych Sił Wyzwoleńczych (FNL). Delegacja rebeliantów przybyła do Burundi ze swojej siedziby w Tanzanii, gdzie cieszą się oni wsparciem władz i gwarancją pełnego bezpieczeństwa. Chociaż w rozmowach nie wziął udziału lider powstańców, Agathon Rwasa, to jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji zapowiadał on, że wspiera wszelkie inicjatywy pokojowe. Negocjacje prowadzone były pod patronatem ONZ i z udziałem specjalnej delegacji Komisji Narodów Zjednoczonych na rzecz Konsolidacji Pokoju.
Jednakże, zaledwie dwa dni po oficjalnej inauguracji spotkania, negocjacje zostały zakończone bez widocznego rezultatu, a na południe od stolicy doszło do nowych starć zbrojnych. Stronom konfliktu nie udało się osiągnąć porozumienia co do zawieszenia ognia oraz trwałego przerwania operacji militarnych. Według anonimowych dyplomatów uczestniczących w rozmowach, rząd i rebelianci uzgodnili jedynie ogólną wspólną deklarację. Przedstawiciele armii podkreślają jednak, że wspólna deklaracja pozwali na dalsze przeanalizowanie warunków zawieszenia ognia.
Konflikt w Burundi wybuchł w 1993 r., po tym jak podczas wojskowego zamachu stanu spadochroniarze z plemienia Tutsi zamordowali pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Burundi - Melchiora Ndadaye z plemienia Hutu. Wówczas Hutu stanowiący 85 procent populacji podnieśli powstanie przeciwko rządzącej niepodzielnie w państwie mniejszości Tutsich. Blisko dziesięcioletnia wojna domowa przyniosła śmierć ok. 300 tys. ludzi. Walki ucichły dopiero w listopadzie 2003 r. gdy główne ugrupowania Hutu podpisały porozumienie pokojowe z rządem Tutsich.
Jedynie FNL, którego członkowie uchodzą za najbardziej ekstremistyczne skrzydło Hutu, nie uznało postanowień porozumienia pokojowego i wciąż prowadzi walkę z rządem. Od sierpnia 2004 roku FNL są uznawane za organizację terrorystyczną, po tym jak ich bojówkarze wymordowali w obozie dla uchodźców w Gatumba ponad 160 Tutsi z Demokratycznej Republiki Kongo. Zawarte w 2006 r. zawieszenie ognia nie zostało nigdy wcielone w życie, a obie strony przerzucają się oskarżeniami o naruszanie podjętych ustaleń.
Na podstawie: news24.com, news.bbc.co.uk, mg.co.za