Chiny największym partnerem handlowym Afryki
Chiny wyprzedziły USA w wyścigu o rolę głównego partnera handlowego Afryki. Bilans wzajemnych obrotów wyniósł w 2008 r. blisko 107 miliardów dolarów.
Państwa Europy i USA, których gospodarki zostały nadszarpnięte kryzysem finansowym mogą, pomimo zaangażowania Baracka Obamy w ożywienie stosunków z Afryką, póki co jedynie zmniejszać dystans dzielący ich w tym względzie od Chin.
„Obama ma zapał, który stopniowo zanika”- twierdzi Martyn Davies z Frontier Advisory w Johannesburgu. W przeciwieństwie do Obamy, który odbył w zeszłym miesiącu jednodniowa podróż do Ghany, prezydent ChRL Hu Jintao odbył w lutym spotkania w Mali, Senegalu, Tanzanii i na Muritiusie mimo, iż żadne z tych państw nie jest bogate w ropę ani minerały. Zaoferował natomiast pomoc Chin w zmaganiu się z ogólnoświatowym kryzysem.
Nie oznacza to jednak spadku zainteresowania Chin podpisywaniem intratnych umów handlowych. W czerwcu w Zambii chińska kompania mineralna Zonghui Mining Grup podpisała opiewający na 3.6 miliarda dolarów kontrakt dotyczący wydobycia miedzi.
Natomiast International and Commercial Bank of China pracuje obecnie nad zawarciem 60 umów z największym bankiem afrykańskim, Standard Bank, w którym wykupił 20 proc.udziałów których łączna wartość w 2008 roku wyniosła 5.6 mialrdów dolarów.
Także Indie mają swój udział w rynku afrykańskim. Indyjski Bharti Airtel, firma produkująca telefony komórkowe, podpisała opiewający na 23 miliardy dolarów kontrakt z południowowafrykańską siecią telefoniczną MTN Group.
Również Brazylia zaznacza swą obecność na kontynencie zachęcając do zawierania kontraktów, które oferują brazylijską technologię oraz tzw. know-how dotyczące uprawy żywności i produkcji biopaliw, twierdząc, że w Afryce znajdują się jeszcze niewykorzystane grunty orne, a do produkcji biopaliw nadające się doskonale.
Rosja, nie chcąc pozostać w tyle, wysłała czerwcu swego prezydenta Dymitrija Miedwiediewa z wizytą do największych producentów ropy naftowej na kontynencie tj. Nigerii, Egiptu oraz Angoli.
Taki stan rzeczy nie oznacza jednak, że USA już zupełnie nie liczą się w tym swoistym wyścigu o afrykańskie zasoby naturalne, a tylko to, że maja teraz na prawdę silną konkurencje, przez co aby pozostać intratnym partnerem dla Afrykanów będą musieli uatrakcyjnić swą ofertę inwestycji. „ Nie można przeczyć, że jeden „gracz” rośnie w siłę” -mówi Razia Khan szef African Research at Standard – „ale jednocześnie Afrykanie wolą sytuację, w której mają możliwość współpracy z wieloma partnerami, którzy wspierają rozwój - gdy istnieje więcej, niz. jedna opcja.”
Na podstawie: mg.co.za