Czad/ Dziesiątki zabitych w plemiennym konflikcie
W południowo-wschodnim Czadzie doszło w ostatnim tygodniu do krwawych starć na tle etnicznym. W walkach pomiędzy przedstawicielami arabskiego plemienia Darsalim a negroidalnego ludu Kibet zginęło ponad 140 ludzi, a wielu innych odniosło rany. Nie wiadomo na ile starcia te miały związek z podobnym rasowym konfliktem w sąsiednim Sudanie (w prowincji Darfur) lub trwającą w samym Czadzie rebelią przeciw prezydentowi Deby’emu. Rząd w Ndżamenie oskarżył jednak władze Sudanu o „eksportowanie ludobójstwa” z Darfuru.
Areną krwawych starć stała się prefektura Salamat, położona w południowo-wschodnim Czadzie, blisko granicy z Republiką Środkowoafrykańską. Wedle słów czadyjskiego ministra administracji Ahmata Mahamata Bachira konflikt rozpoczął się od małej potyczki, w której śmierć poniosło po trzech przedstawicieli każdego plemienia. Bachir uniknął jednak odpowiedzi na pytanie co było dokładną przyczyną starcia. Tak czy inaczej jego rezultatem był najazd Arabów z plemienia Darsalim na wioski negroidalnego ludu Kibet.
W wyniku blisko tygodniowych starć spłonęło blisko tuzin wsi, a śmierć poniosły dziesiątki ludzi. Massalbaye Tenebaye - szef głównej czadyjskiej organizacji zajmującej się prawami człowieka, LTHD - obliczył, że zginęło ponad 140 osób a 38 odniosło poważne rany. Spłonęło też blisko 400 chat. Dokładna liczba ofiar i strat materialnych nie jest jeszcze znana, gdyż ich obliczanie utrudnia fakt, że część mieszkańców objętych walkami obszarów schroniła się w buszu.
Wedle oficjalnych doniesień walki ucichły w sobotę (4 listopada). Do Salamat wysłano specjalną rządową komisję, na której czele stanął minister Bachir. Ma ona ocenić rozmiar strat i rozpocząć mediację pomiędzy przywódcami skłóconych plemion.
Salamat, podobnie jak cały wschodni Czad od dawna było niespokojnym regionem, targanym przez konflikty klanowe i starcia o dostęp do pastwisk, wody i ziemi uprawnej.
Nie wiadomo na ostatnie walki miały związek z trwającą w Czadzie rebelią przeciw prezydentowi Idrysowi Deby’emu. W październiku w Salamat doszło do zaciekłych starć pomiędzy siłami rządowymi a rebeliantami z „Unii sił na rzecz demokracji i rozwoju” (UFDD). Co więcej jeden z przywódców tej ostatniej jest Arabem. Rząd w Ndżamenie nie próbował jednak na razie powiązać rebelii z konfliktem pomiędzy Darsalim a Kibet.
Chętniej starcia w Salamat są wiązane z trwającym w sąsiednim Sudanie podobnym konfliktem na tle (głównie) rasowym. W prowincji Darfur, położonej nad granicą z Czadem wspierani przez rząd w Chartumie arabscy milicjanci – tzw. Dżandżawidzi - pod pretekstem walki z rebelią dokonują masowych czystek etnicznych na czarnej ludności. Kosztowały one życie 180 tys. ludzi, a blisko dwa miliony innych zmusiły do ucieczki ze swych domów.
Na terytorium Czadu znajduje się co najmniej 200 tys. uchodźców z Darfuru. Dżandżawidzi w pościgu za nimi mieli wielokrotnie przekraczać granicę Czadu, dopuszczając się przy tym kradzieży bydła, mordów i gwałtów zarówno na uciekinierach jak i na obywatelach Czadu. Dżandżawidzi uważają bowiem tych ostatnich za zaplecze dla czarnych rebeliantów z Darfuru. Tylko 12-13 kwietnia 2006 roku Dżandżawidzi zamordowali około 100 osób w czterech nadgranicznych wioskach na terytorium Czadu.
Rząd w Ndżamenie wiąże konflikt w Salamat z sąsiednim konfliktem i oskarżył władze Sudanu o „eksportowanie ludobójstwa” z Darfuru.
Na podstawie: „Mail&Guardian”, „Independent”, BBC