DRK/ Już 100 tys. ludzi uciekło ze swych domów
Zaostrza się konflikt w Demokratycznej Republice Kongo. Od momentu wznowienia walk pomiędzy siłami rządowymi a rebelianckim Kongijskim Związkiem na rzecz Demokracji (RCD) już 100 tys. mieszkańców wschodniej części kraju uciekło ze swych domów w pobliskie góry. Nadal niejasna jest też rola jaką w toczących się walkach odgrywa sąsiednia Rwanda.
Najzacieklejsze walki toczą się obecnie w rejonie miasta Kanyabayonga (prowincja północne Kivu) we wschodnim Kongo. Wznowienie walk pomiędzy armią prezydenta Josepha Kabili a RDC wzbudziło ogromne obawy o przyszłosć procesu pokojowego w regionie Wielkich Jezior. Zaledwie miesiac temu Rwanda, Uganda i Demokratyczna Republika Konga zobowiązały się na spotkaniu zorganizowanym przez Stany Zjednoczone do respektowania wzajemnej suwerenności i rozwiązania problemu rebeliantów metodami pokojowymi. Teraz proces pokojowy wisi na włosku.
Niejasna jest w tym kontekście postawa sąsiedniej Rwandy. Rząd Demokratycznej Republiki Konga oskarża bowiem sąsiada o wspieranie RCD. Kilkakrotnie zresztą w ciągu ostatniego miesiaca rząd Rwandy groził interwencja militarną we wschodnim Kongu, gdzie chronią się tysiące przedstawicieli plemienia Hutu, którzy uciekli z tego kraju w 1994 r. po przegranej wojnie domowej. Wielu z nich to byli żołnierze armii i paramilitarnych bojówek "Interehamwe", odpowiedzialni za ludobójstwo na plemieniu Tutsi. Nie pogodzili się z przegraną w wojnie domowej i teraz dokonują z obszaru Konga dywersyjnych rajdów przeciwko Rwandzie.
W niedzielę minister spraw zagranicznych Rwandy oświadczył, że jego państwo zarzuciło myśl o interwencji zbrojnej, lecz rząd Konga nie wierzy tym oświadczeniom. Jego przedstawiciele twierdzą, że na terytorium ich państwa wciąż przebywają oddziały rwandyjskiej armii i wspomagają działania rebeliantów z RCD.
Wschodnia część Demokratycznej Republiki Konga to dziś prawdziwe conradowskie "jądro ciemności". Na tym obszarze koczuje teraz w fatalnych warunkach ok. 800 tys. uchodźców różnego pochodzenia i działają rozmaite konkurencyjne formacje zbrojne. Prawo faktycznie nie funkcjonuje, a zdemoralizowani żołnierze każdej ze stron dopuszczają się masowych rabunków i gwałtów na cywilach.
Dziś w mieście Goma ma się odbyć spotkanie przedstawicieli rządu DRC, sąsiednich państw i specjanej delegacji ONZ. To czy dojdzie do uspokojenia sytuacji czy eskalacji konfliktu rozstrzygnie się najprawdopodobniej w ciągu kilku najbliższych dni.
za BBC i" Mail&Guardian"