DRK/ Rozprawa z rebeliantami Hutu coraz bliższa
Prezydent Demokratycznej Republiki Konga Joseph Kabila oświadczył, że zagraniczne ugrupowania zbrojne działające we wschodniej części kraju zostaną zmuszone do rozbrojenia, nawet jeśli wymagałoby to użycia siły. W ten sposób Kabila potwierdził poparcie swego rządu dla przyjętego w zeszłym tygodniu przez UE i Unię Afrykańską planu rozprawy z rebeliantami. Rwandyjscy partyzanci z plemienia Hutu przebywają na terytorium Konga od 1994 r. i stanowią najbardziej destabilizujący czynnik w regionie Wielkich Jezior.
W styczniu br. na nadzwyczajnym szczycie poświęconym kryzysowi w Demokratycznej Republice Kongo, który odbył się w Libreville w Gabonie, Unia Afrykańska przedstawiła radykalny plan rozwiązania zorganizowania i wysłania kontyngentów wojskowych ze swych państw członkowskich do pogrążonej w chaosie wschodniej części Konga. Ich zadaniem miało być rozbrojenie blisko 10 tys. rebeliantów z plemienia Hutu, którzy po przegranej wojnie domowej w Rwandzie schronili się w tym kraju. Rebelianci z plemienia Hutu, a w zasadzie ich główna organizacja – Demokratyczne Siły Wyzwoleńcze Rwandy (FDLR) podjęli jednak rozmowy z przedstawicielami Unii Afrykańskiej i zgodzili się wstępnie na pokojowe rozbrojenie i powrót do Rwandy. W ciągu kilku następnych miesięcy Hutu nie podjęli jednak żadnych działań co wyczerpało cierpliwość zagranicznych mediatorów.
W zeszły piątek Specjalny Przedstawiciel UE w regionie Wielkich Jezior Aldo Apello stwierdził, że w razie niepowodzenia wysiłków dyplomatycznych UE wesprze siłową rozprawę FDLR i mniejszymi ugrupowaniami Hutu. Jeszcze wcześniej decyzje o rychłym użyciu siły przeciwko rebeliantom we wschodnim Kongo podjęła Unia Afrykańska. Udział w misji wojskowej zapowiedziała m.in. RPA. Jeżeli Hutu nie rozbroją się dobrowolnie, a niewiele na to wskazuje, akcja wojskowa jest w zasadzie nie do uniknięcia.
Rwandyjscy uchodźcy z plemienia Hutu pojawili się we wschodniej części Demokratycznej Republiki Kongo w 1994 r. W dużej części są to byli żołnierze armii oraz członkowie paramilitarnych bojówek „Interahamwe”, którzy schronili się w tym kraju po przegranej wojnie domowej ze strachu przed odpowiedzialnością za wymordowanie blisko 800 tys. członków plemienia Tutsi. Mimo klęski nie zaprzestali walki i dokonywali wypadów na terytorium rządzonej przez Tutsich Rwandy oraz prześladowali zamieszkujący wschodnią część Konga odłam plemienia Tutsi. Spowodowało to zachwianie kruchej równowagi w tym regionie - dwukrotną inwazję wojsk rwandyjskich na Demokratyczną Republikę Kongo, wybuch wojny domowej w tym państwie, wieloletni konflikt z udziałem wielu państw ościennych. Rebelianci z plemienia Hutu ukrywający się w Kongu są obecnie najbardziej destabilizującym czynnikiem w regionie, poważnie utrudniającym zaprowadzenie ostatecznego pokoju w Demokratycznej Republice Konga i Burundi.
za „Mail&Guardian”, „Independent”