Gwałtownie zachwiało się wydobycie nigeryjskiej ropy
W wyniku serii ataków zainicjowanych w ostatni weekend przez rebeliantów z delty Nigru wydobycie nigeryjskiej ropy naftowej spadło o 600 tys. baryłek dziennie. Skutki dla światowych rynków będą zapewne bolesne. W 2005 r., przed wybuchem konfliktu, Nigeria wydobywała 2,5 mln. baryłek dziennie, co czyniło ją największym producentem ropy w Afryce. Zainicjowana przez rebeliantów kampania przemocy w delcie Nigru (centrum wydobycia nigeryjskich surowców energetycznych) pogrążyła jednak region w chaosie i znacząco ograniczyła wydobycie i przetwórstwo nigeryjskiej ropy naftowej. Wydobycie spadło do 2,1 mln. baryłek dziennie, a Nigeria straciła na rzecz Angoli pozycję największego producenta ropy w Afryce.
Sytuacja pogorszyła się jednak dramatycznie w ostatnich dniach, gdy rebelianci z „Ruchu wyzwolenia delty Nigru” (MEND) ogłosili (14.09.) otwartą wojnę przeciwko rządowi i rozpoczęli serię zmasowanych ataków na instalacje przemysłu naftowego. Zagrozili też, że nie będą oszczędzać, jak to dotychczas robili, ich pracowników.
W rezultacie w ciągu zaledwie kilku dni wydobycie spadło o następne 600 tys. baryłek dziennie. Oznacza to, że na dzień dzisiejszy Nigeria wydobywa 40 proc. mniej ropy niż przed wybuchem konfliktu (zaledwie 1,5 mln. baryłek dziennie).
Delta Nigru pogrążona jest w konflikcie od 2006 r., gdy miejscowi rebelianci (skupieni głównie w MEND) zainicjowali serię ataków na instalacje przemysłu naftowego w delcie oraz masowe porwania ich pracowników (dotychczas porwano ich ok. 200 – większość wypuszczono po zapłaceniu okupu). Miejscowa ludność (głównie przedstawiciele plemion Ijaw i Ogoni) żąda bardziej sprawiedliwego podziału dochodów jakie osiąga państwo z wydobywania ropy naftowej oraz sprzeciwia się rabunkowej ich zdaniem gospodarce prowadzonej przez koncerny naftowe, która ma prowadzić do fatalnych skutków ekologicznych w regionie. Atakom motywowanym politycznie towarzyszy również fala przemocy na tle rabunkowym i rozkwit piractwa. Co więcej, coraz bardziej rozprzestrzenia się ona poza terytorium Nigerii.
Sytuacja ta coraz bardziej niepokoi społeczność międzynarodową, a zwłaszcza USA, które 15 proc. ropy naftowej importują z Zatoki Gwinejskiej. Niestabilność w regionie delty jest jednym z czynników prowadzących do wzrostu cen ropy naftowej.
Na podstawie: iol.co.za