Inwestycje przyniosą pokój delcie Nigru
Rząd Nigerii powinien przeznaczyć jedną czwartą dochodów z ropy na rozwój delty Nigru i uwolnić miejscowych przywódców. To główne tezy raportu panelu ekspertów, powołanego przez rząd Nigerii w celu znalezienia rozwiązania konfliktu w tym regionie. „Brak politycznej woli [kompromisu z mieszkańcami regionu - MK] prezentowany przez władze federalne i stanowe jest przyczyną eskalacji kryzysu w delcie Nigru” oświadczył przewodniczący panelu Ledum Mitee, jeszcze przed oficjalnym zaprezentowaniem raportu prezydentowi Umaru Yar'Adudzie.
„Komitet Mitee” postuluje aby 25 proc. dochodów z nigeryjskiej ropy (wydobywanej głównie w delcie) przeznaczyć na rozwój infrastruktury w regionie. Rekomenduje też uwolnienie przywódców rebeliantów (zwłaszcza Henry’ego Okaha – lidera „Ruchu Wyzwolenia delty Nigru”) oraz zapewnienie pracy i źródeł utrzymania tym milicjantom, którzy zgodzą się zaprzestać walki.
Panel ekspertów powołał we wrześniu wiceprezydent Nigerii Goodluck Jonathan (sam pochodzący z delty Nigru). W jego skład wchodzi ok. 40 emerytowanych ministrów, działaczy społecznych i naukowców.
Delta Nigru pogrążona jest w konflikcie od 2006 r., gdy miejscowi rebelianci zainicjowali serię ataków na instalacje przemysłu naftowego w delcie oraz masowe porwania ich pracowników. Miejscowa ludność (głównie przedstawiciele plemion Ijaw i Ogoni) żąda bardziej sprawiedliwego podziału dochodów, jakie osiąga państwo z wydobywania ropy naftowej, oraz sprzeciwia się ich zdaniem rabunkowej gospodarce prowadzonej przez koncerny naftowe, która ma prowadzić do fatalnych skutków ekologicznych w regionie. Atakom motywowanym politycznie towarzyszy również fala przemocy na tle rabunkowym i rozkwit piractwa. Co więcej, coraz bardziej rozprzestrzenia się ona poza terytorium Nigerii.
Konflikt pogrążył region w chaosie i znacząco ograniczył wydobycie i przetwórstwo nigeryjskiej ropy naftowej. W rezultacie Nigeria straciła na rzecz Angoli pozycję największego producenta ropy w Afryce.
Sytuacja ta coraz bardziej niepokoi społeczność międzynarodową, a zwłaszcza USA, które 15 proc. ropy naftowej importują z Zatoki Gwinejskiej.
Na podstawie: iol.co.za