Podział w ANC rysuje się coraz wyraźniej
Do grona buntowników niezadowolonych z sytuacji w rządzącym Afrykańskim Kongresie Narodowym (ANC) dołączył premier prowincji Gauteng, Mbhazima Shilowa. Wraz z byłym ministrem obrony Mosiuoa Lekotą zamierza on budować w RPA „nowoczesną socjaldemokrację”. Shilowa na znak protestu przeciw obaleniu prezydenta Thabo Mbekiego (swego długoletniego politycznego sojusznika) zrezygnował przed kilkoma tygodniami z funkcji premiera prowincji Gauteng. W środę ogłosił natomiast rezygnację z członkostwa w ANC, po czym zapowiedział, że wraz z byłym ministrem obrony Mosiuoa Lekotą zorganizuje 2 listopada ogólnokrajową konwencję, na której najprawdopodobniej ogłoszone zostanie powstanie nowej partii politycznej.
Samego Lekotę dwa dni wcześniej krajowy komitet roboczy ANC zawiesił w prawach członka partii. Lekota (pseudonim „Terror” – ze względu na waleczność na boisku piłkarskim) pełnił funkcję ministra obrony w rządzie swego długoletniego sojusznika Thabo Mbekiego. Po jego obaleniu naraził się władzom Kongresu krytykując je za łamanie konstytucji i sugerując, iż szykuje się do dokonania rozłamu w szeregach partii.
Lekota i Shilowa oskarżają władze partii (a zwłaszcza jej kontrowersyjnego przywódcę – Jacoba Zumę) o odejście od ideałów, które przyświecały twórcom Kongresu; zbytnie uleganie wpływom autonomicznej partii komunistycznej (SACP), dążenie do zagarnięcia pełnej władzy w państwie i łamanie demokratycznych standardów.
Nowa inicjatywa, którą mają zamiar powołać ma stanowić nowoczesną socjaldemokratyczną alternatywę dla skręcającego coraz bardziej w lewo ANC. „Musimy porzucić język stalinizmu i rewolucji (...) ludzie lewicy, w tym komuniści są mile widziani lecz jeśli chcą przeprowadzać rewolucję (...) muszą sobie poszukać innego miejsca” mówi pragnący zachować anonimowość zwolennik rozłamowców.
Trudno powiedzieć jak wielu członków ANC pójdzie śladem Lekoty i Shilowy. Ponoć mają oni pewne poparcie, zwłaszcza w strukturach partyjnych w prowincjach Eastern Cape i Western Cape. Jego rozmiary pokaże jednak dopiero czas.
Otwarty kryzys w szeregach ANC zapoczątkowała rezygnacja prezydenta Mbekiego (20.09.). Nastąpiła ona zaraz po dramatycznej decyzji komitetu wykonawczego ANC, który zapowiedział jego odwołanie. Chcąc uniknąć upokarzającego wotum nieufności ze strony parlamentu prezydent dobrowolnie ustąpił ze stanowiska.
Decyzja partii przyszła w ślad za wcześniejszym wyrokiem w procesie korupcyjnym niegdysiejszego zastępcy Mbekiego (a dziś przywódcy ANC) - Jacoba Zumy. Sędzia Chris Nicholson umorzył sprawę, a uzasadnieniu zasugerował, iż prezydent mógł, z powodów politycznych, inspirować śledztwo przeciw popularnemu Zumie. Wyrok Nicholsona, a także zapowiedzi prokuratury o wniesieniu odwołania spowodowały zdaniem liderów ANC ryzyko, iż spowodowane sprawą Zumy podziały w partii tylko się pogłębią.
ANC oraz jej sojusznicy z szeregów związków zawodowych i partii komunistycznej ostro krytykują rozłamowców, zarzucając im zwłaszcza, że dorobili się ogromnych majątków pełniąc prominentne funkcje w partii i rządzie. Zuma określił ich wręcz mianem szarlatanów, których osądzi historia.
Władze Kongresu bagatelizują oficjalnie rozmiary buntu, lecz podjęły już środki zaradcze. Przywódcy partii ostatnimi dniami stale wizytują lokalne struktury, utwierdzając je w lojalności wobec centrali. Podejrzewają też, że w istocie to obalony Mbeki stoi za całym tym zamieszaniem.
Na podstawie: iol.co.za, mg.co.za, news.bbc.co.uk