Sudan/ Rebelianci ogłosili kolejny atak na chińskie obiekty
Rebelianci z sudańskiego Darfuru ogłosili, że po raz drugi w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zaatakowali znajdujące się w chińskich rękach instalacje naftowe. Ambasada ChRL w Chartumie nie potwierdziła tych rewelacji.
„To kolejny sygnał dla Chińczyków aby opuścili ten kraj” oświadczył w wywiadzie dla AFP jeden z komendantów darfurskiego Ruchu na rzecz Sprawiedliwości i Równości (JEM) - Abdel Aziz Nur al-Ashr. „Naszym strategicznym celem jest zwrócenie zasobów ropy sudańskiemu ludowi” dodał.
Do ataku na eksploatowane przez Chińczyków pole naftowe miało dojść w regionie Kordofan w środkowym Sudanie, sąsiadującym z pogrążonym w wojnie Darfurem. Przedstawiciel JEM podał, że w trakcie rajdu pokonano liczący 1200 żołnierzy oddział armii rządowej, zabijając wielu z nich. Ataki mają być kontynuowane.
Doniesienia o atakach na instalacje naftowe zostały jednak zdementowane przez ambasadę ChRL w Chartumie. Chińczycy potwierdzili, iż w pobliżu ich obiektów w Kordofanie doszło do starć pomiędzy rebeliantami a siłami rządowymi, lecz zaprzeczyli jakoby chińskie instalacje padły ofiarą bezpośredniego ataku.
Rząd w Chartumie powstrzymuje się z kolei od komentarzy.
Jeżeli doniesienia JEM się potwierdzą byłby to już drugi w ciągu ostatnich dwóch miesięcy atak na chińskie obiekty w Sudanie. Pod koniec października rebelianci zaatakowali pole naftowe Defra (również w Kordofanie) porywając pięciu Chińczyków, których zresztą szybko uwolniono.
Rebelianci oskarżają Pekin (nie bez podstaw), że w toczącym się w Darfurze konflikcie popiera bez zastrzeżeń stronę rządową i domagają się wycofania chińskich inwestorów z Sudanu. Chińczycy wspierają bowiem Chartum na arenie międzynarodowej i sprzedają mu broń bez żadnych ograniczeń, w zamian za co mogą swobodnie eksploatować sudańskie złoża ropy naftowej.
Konflikt w sudańskiej prowincji Darfur wybuchł na początku 2003 r. gdy miejscowe siły opozycyjne rozpoczęły rebelię przeciwko rządowi w Chartumie, uważając że mieszkańcy prowincji są marginalizowani przy podziale władzy i wpływów z budżetu. W odpowiedzi rząd rzucił przeciwko nim arabską milicję – tzw. Dżandżawidów, która rekrutuje się z koczowniczych plemion Darfur, od niepamiętnych czasów spierających się z czarnymi rolnikami o dostęp do wody i pastwisk. Teraz za cichą zgodą rządu rozpoczęli oni kampanię czystek etnicznych skierowanych przeciw murzyńskiej ludności prowincji. Ocenia się, że w dotychczasowych walkach i wyniku czystek dokonywanych przez Dżandżawidów zginęło już ok. 200 tys. ludzi, a blisko dwa i pół miliona zostało wypędzonych ze swych domów. Jest to najgorszy w chwili obecnej kryzys humanitarny na świecie.
Na podstawie: mg.co.za, news.bbc.co.uk