Unia Afrykańska wzywa do nałożenia sankcji na Erytreę
Unia Afrykańska wezwała Radę Bezpieczeństwa ONZ do nałożenia sankcji na Erytreę ze względu na wsparcie, jakiego udziela islamskich rebeliantom w Somalii.
Jest to bezprecedensowa decyzja organizacji, która do tej pory sprzeciwiała się bardziej zdecydowanym krokom podejmowanym przeciwko jej członkom. W wydanym oświadczeniu 53 państwa należące do UA wezwały Radę Bezpieczeństwa do nałożenia sankcji przeciwko ‘wszystkim zagranicznym aktorom, zarówno z regionu, jak i spoza niego, a w szczególności przeciwko Erytrei, którzy wspierają zbrojne ugrupowania.’
UA wezwała również do ustanowienia strefy zakazu lotów i wprowadzenia blokady portów morskich, by przeciwdziałać możliwościom infiltracji obcych sił.
Erytrea zdecydowanie odrzuciła wszelkie oskarżenia pod swoim adresem i zawiesiła członkostwo w Unii. Minister informacji tego kraju, Ali Abdo opisał organizację jako ‘bezzębną’ oraz stwierdził, że zarzuty o wspieranie islamistów zostały sfabrykowane przez CIA.
Mimo tych zaprzeczeń, lider somalijskich rebeliantów szejk Hassan Dahir Aweys potwierdził, że w swojej walce otrzymuje pomoc ze strony Erytrei.
Od 1991 r., kiedy to obalono komunistycznego prezydenta Siada Barre, Somalia nie posiada efektywnie działającego rządu centralnego. Somalia jest klasycznym państwem "upadłym", w którym nie działają żadne państwowe instytucje, a miejscowe klany i ich "Panowie Wojny" podzielili pogrążony w anarchii kraj na swoje strefy wpływów.
Latem 2006 r. stolica Mogadiszu i niemal cała południowa Somalia przeszły na pół roku pod kontrolę islamskich fundamentalistów z tzw. Unii Trybunałów Islamskich, oskarżanych przez Waszyngton o związki z al-Kaidą. Na zajętych przez siebie terenach islamiści zaprowadzili porządek i względną stabilizację, lecz ich polityka wzbudziła zaniepokojenie Zachodu i regionalnych potęg. W rezultacie w grudniu 2006 r. zainspirowana prawdopodobnie przez USA etiopska interwencja wojskowa rozgromiła "somalijskich talibów" i osadziła w Mogadiszu uznawany przez społeczność międzynarodową, lecz wcześniej zupełnie bezsilny, Tymczasowy Rząd Federalny.
Islamiści nie zrezygnowali jednak z walki i prowadzili przeciwko Etiopczykom i ich somalijskim sprzymierzeńcom krwawą partyzantkę, której epicentrum znajdowało się w Mogadiszu. W mieście właściwie nie ma dnia bez krwawych potyczek i zamachów, w których giną przede wszystkim osoby cywilne. Południe kraju jest już tymczasem w dużej mierze kontrolowane przez "somalijskich talibów". Po dwóch latach okupacji Addis Abeba zadecydowała więc o wycofaniu swych wojsk z Somalii. Dwa lata wojny partyzanckiej przyniosły śmierć 16 tysięcy cywilów.
Wielu wiąże wciąż nadzieje z postacią prezydenta Sharifa Ahmeda. Mimo, że był on jednym z przywódców Unii Trybunałów Islamskich, a następnie stał na czele antyetiopskiej rebelii, to uchodził zawsze za stosunkowo umiarkowanego islamistę. Jego wybór (31.01.) miał więc na celu odebranie rebeliantom z grupy Al-Shabaab poparcia jakim cieszy się wśród społeczeństwa oraz być może – skłonić twardogłowych islamistów do zawarcia pokoju. Od objęcia stanowiska Ahmed apeluje do rodaków o pojednanie i zaprzestanie waśni. Wydaje się jednak, że „somalijscy talibowie” nie uznają już zupełnie jego autorytetu.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, news24.com