Zambia/ Powyborczy klincz zakończony
Po ogłoszeniu rezultatów zeszłotygodniowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych Zambia znalazła się na kilka dni w powyborczym klinczu. Główny kandydat opozycji - Michael Sata – nie uznawał początkowo wyników głosowania, które przyniosły reelekcję dotychczasowemu prezydentowi Levy’emu Mwanawasie i twierdził, że wybory sfałszowano. Z tego powodu jego zwolennicy wywołali dwudniowe zamieszki kilku wielkich miastach Zambii. Obecnie jednak Sata zmienił taktykę, a nowy-stary prezydent nawołuje do jedności narodowej.
Mwanawasa zwyciężył po raz drugi
Wyniki wyborów prezydenckich i parlamentarnych w Zambii ogłoszono w ostatnią niedzielę (1.10). Poprzedziło je kilka dni niepewności i sprzecznych ze sobą przecieków z komisji wyborczych. W końcu przedstawiono oficjalne rezultaty. Zwycięstwo w wyborach prezydenckich odniósł dotychczasowy prezydent Levy Mwanawasa, który uzyskał 1 177 846 głosów. Zwycięstwo odniosła również jego partia - Ruch na rzecz demokracji wielopartyjnej” – który na 150 możliwych do zdobycia mandatów zdobył 72 (prezydent może mianować dodatkowych ośmiu parlamentarzystów co da jego partii przewagę w 158-osobowym parlamencie).Wielkim przegranym jest najpopularniejszy kandydat opozycji - Michael Sata. Mimo wielkich nadzieli na zwycięstwo uzyskał jedynie drugie miejsce i 804 748 głosów. Jego Front Patriotyczny zdobył natomiast 46 mandatów parlamentarnych.
Trzeci wynik uzyskał kandydat opozycyjnego Zjednoczonego Sojuszu Demokratycznego Hakainde Hachilema, a jego partia 27 mandatów.
Mwanawasa zwyciężył głównie dzięki poparciu mieszkańców wsi. Sata jest z kolei, idolem mieszkańców wielkomiejskich dzielnic nędzy, którzy ucierpieli w wyniku liberalnej polityki gospodarczej prezydenta.
Powyborczy klincz
Sata nie uznawał na początku wyników wyborów twierdząc, że doszło do masowego oszustwa. Jego zwolennicy mówili o „400 tysiącach zaginionych kart do głosowania”, protestował też Hachilema. W stolicy Lusace i mieście Kitwe doszło do zamieszek, które policja stłumiła używając gazu łzawiącego i strzelając w powietrze.
Zarzutom opozycji prawdopodobieństwa dodawały wydarzenia z wyborów w 2001 roku, kiedy to Mwanawasa został wybrany w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach i przy licznych podejrzeniach o fałszerstwa wyborcze.
Tym razem jednak ani centralna Komisja Wyborcza ani obserwatorzy z Unii Europejskiej i państw Commonwealthu nie stwierdzili większych nieprawidłowości. Również członkowie Frontu Patriotycznego przyznali po pewnym czasie, że nie są w stanie udowodnić w sądzie teorii o „400 tysiącach zaginionych kart do głosowania”. W rezultacie opozycja została zmuszona uznać wyniki wyborów.
Sata nie złożył jednak zupełnie broni. Wybory pozwoliły bowiem jego partii zdobyć władze w kilku radach miejskich. Teraz ma on zamiar stworzyć na ich podstawie „rząd ludowy” (choć zaprzecza by uważał go za konkurencyjny wobec Mwanawasy – raczej autonomiczny) i w tej mniejszej skali zrealizować swój program gospodarczy (przewidujący m.in. obniżenie podatków, rozwój budownictwa mieszkaniowego i wprowadzenie 90 dniowego programu tworzenia nowych miejsc pracy). Sata twierdzi, że jest zdeterminowany stawić czoła rządowi centralnemu jeżeli ten będzie się starał zablokować jego plany.
Nowy-stary prezydent nawołuje tymczasem do jedności narodowej.
Owoce wzrostu nie rosną dla wszystkich
Wiele osób postrzegało bowiem wybory z 28 wrzesnia jako wielkie referendum nad dalszym kierunkiem polityki gospodarczej Zambii.
Prezydent Levy Mwanawasa jest uważany za gospodarczego liberała. Za jego rządów podjęto walkę z korupcją, obcięto wydatki socjalne i zliberalizowano politykę gospodarczą co przyciągnęło wielu zagranicznych inwestorów. Po pięciu latach rządów Mwanawasy wzrost gospodarczy wynosi 5.1 procent a inflacja spadła z 30 do 8 procent. Polityka ta podoba się międzynarodowym instytucjom finansowym. Mwanawasa jest chwalony przez Bank Światowy, a w czerwcu 2005 roku zagraniczni wierzyciele znacznie zredukowali zadłużenie Zambii.
Za tymi liczbami nie kryje się jednak poprawa jakości życia mieszkańców Zambii. Z PKB per capita wynoszącym 395 dolarów na osobę pozostaje ona jednym z najbiedniejszych państw na świecie. Oblicza się, że aż 70 procent mieszkańców Zambii żyje za mniej niż dolar dziennie. Wielu Zambijczyków uważa, że z owoców wzrostu gospodarczego korzystają jedynie zagraniczni inwestorzy, zwłaszcza ci którzy inwestują w główne zambijskie bogactwo – miedź.
Michael Sata obiecywał całkowitą zmianę dotychczasowego kierunku polityki gospodarczej, stąd wielu uważa go za lewicowego populistę. Za winnych nędzy Zambijczyków uznaje on zagranicznych inwestorów – Chińczyków, Hindusów i Libańczyków – i obiecywał ich wypędzenie z kraju. Ciepło wyraża się też o dyktatorze Zimbabwe - Robercie Mugabe.
Na podstawie: „Mail&Guardian”, BBC, „Independent”