Zambijski rząd zakazuje opozycyjnych marszów
Po zeszłotygodniowych zamieszkach, które swe apogeum osiągnęły w czwartek, gdy aresztowano 38 osób, rząd Zambii wydał zakaz organizowania jakichkolwiek publicznych protestów, z obawy o ponowne przetoczenie się fali przemocy. „Sklepy zostały zdemolowane, samochody obrzucone kamieniami a posterunki policji zaatakowane. Obecna sytuacja zmusza nas do zakazania protestów opozycyjnych” - powiedział Daniel Kasonde, szef policji regionu Kitwe, w którym doszło do najpoważniejszych zamieszek.
Protesty w Kitwe wybuchły zaraz po tym, jak w trakcie audycji na żywo aresztowano księdza Franka Bwalya - spikera, pracującego w katolickim radio „Icengelo”. W swej audycji ojciec rozważał, czy ciągłe debaty nad rzekomo nieuczciwym przebiegiem wyborów nie doprowadzą do przetoczenia się przez cały kraj fali przemocy. Ojciec Bwalya cieszy się szacunkiem i poważaniem mieszkańców Kitwe. Po aresztowaniu go większość z nich pozostała w domach, obawiając się rozruchów. Ci jednak, którzy zdecydowali się protestować, robili to pod hasłem „Chcemy zmiany!”.
Protesty, które przetaczają się przez Zambię są niemilknącym echem zeszło miesięcznych wyborów prezydenckich. 30 października obywatele Zambii wybierali następcę zmarłego niespodziewanie prezydenta Levy’ego Mwanawasy. W wyborczym pojedynku stanęli naprzeciwko siebie kandydat rządzącego Ruchu na rzecz Demokracji Wielopartyjnej (MMD), Rupiah Banda (który pełnił funkcję prezydenta od śmierci Mwanawasy) oraz lider opozycyjnego Frontu Patriotycznego (FP) Michael Sata. Mimo, iż początkowo sondaże wskazywały na tego drugiego to ostatecznie jednak Banda zwyciężył przewagą zaledwie dwóch punktów procentowych.
Sata nie uznał wyników wyborów oskarżając władze o fałszerstwa wyborcze, a jego zwolennicy wyszli na ulice co poskutkowało zamieszkami. Już zresztą w trakcie kampanii wyborczej zwolennicy opozycji oskarżali MMD o oszustwa wyborcze. Największe kontrowersje wzbudziło nie przeprowadzenie nowego spisu wyborców oraz decyzja Komisji Wyborczej o wydrukowaniu zapasowych 600,000 kart do głosowania, mimo że od wyborów w 2006 r. nie było przypadków rejestracji nowych uprawnionych do głosowania.
Uczciwy przebieg wyborów potwierdzili jednak obserwatorzy Unii Europejskiej, Unii Afrykańskiej i Południowoafrykańskiej Wspólnoty Rozwoju (SADC).
Mimo tego w sobotę Sata zwrócił się do Sądu Najwyższego o ponowne przeliczenie głosów.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, news24.com