Zimbabwe/ Makoni zyskuje wpływowych sojuszników
Simba Makoni uzyskał poparcie dwóch wpływowych byłych dowódców armii. Makoni, do niedawna minister reżimu Roberta Mugabe, zapowiedział dwa tygodnie temu start w marcowych wyborach prezydenckich i urósł szybko do rangi jednej z głównych twarzy opozycji.
Informatorzy z szeregów rządzącej partii ZANU-PF potwierdzają, że generałowie Vitalis Zvinavashe i Solomon Mujuru poparli bunt Makoniego przeciwko prezydentowi Mugabe. To wsparcie ma duże znaczenie, gdyż obydwaj byli dowódcy armii do dziś zachowali duże wpływy, a ten ostatni jest również mężem Joyce Mujuru - wiceprezydenta Zimbabwe. Generałowie mieli wiedzieć o prezydenckich planach Makoniego i popierać je już od kilku miesięcy.
Obserwatorzy zastanawiają się teraz, na ile prezydent Mugabe może jeszcze liczyć na poparcie armii. Dotąd dzięki jej wsparciu mógł on swobodnie fałszować każde wybory i szykanować opozycję.
Simba Makoni jest uważany za reprezentanta liberalnego skrzydła ZANU-PF, przerażonego twardogłową polityką prezydenta Roberta Mugabe, która doprowadziła do Zimbabwe do gospodarczej zapaści. Po ogłoszeniu zamiaru kandydowania w wyborach prezydenckich został on natychmiast wykluczony z partii.
Znawcy zimbabweńskiej sceny politycznej zastanawiają się jak silne poparcie posiada Makoni w szeregach ZANU-PF. Zastanawiający jest fakt, iż mimo wykluczenia „zdrajcy” z szeregów partii żaden z jej prominentnych członków oficjalnie go nie potępił. Uczynili to jedynie przywódca weteranów wojennych, Joseph Chinotimba (którego często określa się w szeregach partii mianem „nawiedzonego” i nie traktuje zbyt poważnie) oraz znajdujący się stosunkowo nisko w partyjnej hierarchii sekretarz ZANU-PF ds. prawnych, Emmerson Mnangagwa (jego krytyka była zresztą dość oględna).
Makoni cieszy się ponoć poparciem m.in. Dumiso Dabengwy (członka politbiura), sekretarza generalnego Johna Komo i wiceprezydenta Zimbabwe, Josepha Msika.
Monolityczny od momentu swego powstania ZANU-PF zaczął w ostatnim roku zdradzać objawy wewnętrznego skłócenia. Wywołały go pogłoski, iż 83-letni Mugabe, który rządzi krajem od 27 lat, nie będzie się ubiegał o kolejną kadencję i przejdzie na emeryturę. W partii pojawiło się w tym momencie wielu kandydatów do objęcia schedy po dyktatorze (w tym Makoni). Ostatecznie jednak Mugabe nie zdecydował się wyznaczyć sukcesora i w grudniu 2007 r. kongres ZANU-PF nominował go jako kandydata w kolejnych wyborach prezydenckich.
Makoni uzyskał również poparcie z innej strony. 15 lutego jego kandydaturę poparła kierowana przez Arthura Mutambare frakcja opozycyjnego „Ruchu na rzecz Demokratycznej Zmiany” (MDC).
Robert Mugabe rządzi Zimbabwe (dawniej Rodezja Południowa) od 1980 r., gdy jego partyzancki ruch ZANU-PF przejął władzę z rąk rasistowskiego białego reżimu Iana Smitha. Z biegiem czasu jego początkowo umiarkowane rządy stawały się co raz mniej demokratyczne, a co raz bardziej brutalne i radykalne. Mimo, że Zimbabwe panuje oficjalnie system wielopartyjny, raporty organizacji broniących praw człowieka donoszą o nagminnych przypadkach fałszerstw wyborczych, wykorzystywania struktur państwowych na rzecz rządzącej partii oraz represjach wobec działaczy opozycji, w postaci aresztowań, tortur i zabójstw. USA uznaje Zimbabwe za jedno z „sześciu najbardziej tyranizowanych państw na świecie”.
Polityka Mugabe, a zwłaszcza jego reforma rolna doprowadziły poza tym Zimbabwe do niemal kompletnej ruiny. PKB spadło w porównaniu z 2002 r. o 40 procent, a inflacja wynosi ponad 26 tysięcy procent, co stanowi światowy rekord. Obecnie blisko 80 procent mieszkańców Zimbabwe jest bez pracy, brakuje paliwa i artykułów żywieniowych, coraz częstsze są przerwy w dostawach wody i elektryczności, a ponure żniwo zbiera epidemia AIDS. W rezultacie prawie trzy miliony obywateli uciekły z kraju ojczystego do Republiki Południowej Afryki.
Mugabe tłumaczy fatalną sytuację gospodarczą kraju, spiskiem ze strony Zachodu.
Na podstawie: iol.co.za