Zimbabwe: Prezydent Mugabe odmawia wpuszczenia zagranicznych obserwatorów
Robert Mugabe - oskarżany o rasizm i dyktatorskie metody prezydent Zimbabwe, oświadczył dziś, iż nie pozwoli na monitorowanie wyborów parlamentarnych w swoim kraju przez obserwatorów z "byłych krajów imperialistycznych". Niezależni obserwatorzy ostrzegają tymczasem, iż Mugabe ma zamiar sfałszować wybory i uczynić z nich pierwszy etap w procesie całkowitego zniszczenia antyprezydenckiej opozycji.
Oświadczenie Mugabe było odpowiedzią na niedawną krytykę jaką pod adresem jego reżimu wygłosił premier W. Brytanii - Tony Blair. Mugabe określił go jako "małego i ograniczonego" i oświadczył, iż nie pozwoli by "imperialiści osądzali nasze wybory". Mugabe zaprosił jednocześnie obserwatorów z innych państw Afryki i z krajów rozwijających się. Spotkało się to z ciepłą reakcją ze strony ok. 79 rządów "biednego południa".
Mugabe od dawna jest oskarżany o łamanie praw człowieka, rasizm i dyktatorskie metody sprawowania włądzy. Popracie jakiego udzielają mu kraje Trzeciego Świata sprawia jednak, że społecznośc międzynarodowa traktowała go dotychczas dość pobłażliwie. Jedynie UE i USA nałożyły na Zimbabwe przed trzema laty ograniczone sankcje gospodarcze. Obecnie jednak zainteresowanie sytuacją w tym południowoafrykańskim państwie znacznie wzrosło. Obawy związane ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi i zaostrzonym kursem władz wobec opozycji wywołały prostesty ze strony organizacji zajmujących się przestrzeganiem praw człowieka.
za "Mail&Guardian"