USA/ Fed ostrzega, ale indeksy rosną
- Piotr Kuczyński, Xelion
W USA nastroje były od rana znakomite. W niczym nie zmieniła ich publikacja neutralnych danych makroekonomicznych. Czekano na decyzję FOMC. Właśnie ta decyzja i komunikat warte są dokładniejszego omówienia. Główna stopa procentowa została obniżona o 75 pb. do 2,25 procent, a dyskontowa do 2,50 procent. Było to cięcie, jakiego oczekiwała większość analityków, chociaż było też sporo takich, którzy spodziewali się cięcia o 100 pb. Można powiedzieć, że Fed zrobił prawie to, czego od niego oczekiwały rynki, ale jak wejdzie się w szczegóły tej decyzji to już tak dobrze nie wygląda. Przede wszystkim dwóch członków FOMC sprzeciwiło się tak dużej obniżce, co może sygnalizować, że w łonie Fed może rodzić się rozłam. To jednak nie jest najważniejsze. Ciekawa była treść komunikatu opublikowanego po posiedzeniu.
Fed stwierdził, że obniżka stóp w powiązaniu z wcześniej przedsięwziętymi działaniami powinny zapewnić „umiarkowany wzrost gospodarczy”, ale w dalszym ciągu istnieje możliwość, że gospodarka będzie zwalniała. Fed poinformował też, że napływające dane pogarszają prognozy dla gospodarki USA, a „problemy rynków finansowych, pogorszenie sytuacji na rynku kredytowym i pogłębienie kryzysu na rynku nieruchomości będą ważyły na sytuacji gospodarczej jeszcze przez kilka kwartałów”. Inaczej mówić Fed widzi, że gospodarka USA będzie jeszcze długo cierpiała z powodu kryzysu. To jednak nie wszystko. Fed poinformował też, że inflacja jest wysoka, a kilka wskaźników oczekiwań inflacyjnych sygnalizuje tendencję wzrostową. Można stanowisko Fed podsumować tak: obniżyliśmy (niezbyt chętnie) jeszcze raz stopy, ale mimo tego, że sytuacja gospodarki jest trudna ostrzegamy, że na razie na więcej liczyć nie możecie. Tak ja odebrałem ten komunikat, ale lojalnie ostrzegam, że większość analityków mówi o „furtce, która w przyszłości może pozwolić na obniżkę stóp”.
Sytuacja na rynku akcji rozwijała się w sposób dosyć łatwy do przewidzenia. Przebojem wtorkowej sesji (oprócz posiedzenia FOMC) były opublikowane przed sesją raporty kwartalne Goldman Sachs i Lehman Brothers. W obu przypadkach zyski drastycznie spadły – Goldman Sachs zarobił mniej o 53 procent, a Lehman Brothers o 57 procent. Oczekiwania analityków były jednak tak mocno zaniżone, że publikacja raportów wywołała euforię. Nie bardzo wiedzieć zresztą, z czego gracze się tak cieszyli. Przecież prawdziwe spadki zysków zobaczymy najpewniej dopiero w danych za pierwszy kwartał. Goldman Sachs drożał o kilkanaście procent, a Lehman Brothers, po poniedziałkowym spadku o 20 procent drożał o blisko 40 procent. Nawet raport Wachovii, który to bank ocenia, że Merrill Lynch jest drugim kandydatem do podzielenie losu Bear Stearns, nie ochłodził nastrojów. Powody takiego ostrzeżenia były poważne. Merrill Lynch podobno ponosi ryzyko związane z 30,4 mld USD ulokowanych na rynku obligacji związanych z rynkiem kredytów ryzykownych. To 3,3 razy więcej niż przeciętnie w całym sektorze. Kurs spółki mimo tego ostrzeżenia jednak szybko rósł. Można zapytać: czy to giełda w USA czy w jakimiś bantustanie? Taki jednak jest obecny rynek i nie ma co się dziwić tej, zdecydowanie przesadzonej, reakcji.
Po decyzji FOMC indeksy zawróciły, bo cześć graczy realizowała zyski. Zapewne część z nich była też zawiedziona tym, że Fed źle ocenia gospodarkę i boi się o inflację, co w zasadzie wyklucza następne cięcia. Jednak znany optymizm Amerykanów przeważył. Wytłumaczono sobie, że stopy na poziomie 2,25 procent w połączeniu z innymi działaniami (nawet takimi, do których nie sięgano od czasów Wielkiej Depresji) muszą w końcu zażegnać kryzys. Nie zażegnają, ale na razie byki znowu mają olbrzymią szansę na odwrócenie trendu spadkowego. Jest nawet duża szansa na utworzenie formacji podwójnego dna. Potrzebne jest tylko potwierdzenie w ciągu następnych 2-3 dni tego, że nastroje się zmieniły.