USA/ Partia Demokratyczna w szachu
- Mikołaj Uznański
W amerykańskim Kongresie trwa zawzięta walka. Jak pokazuje rzeczywistość, wygrane w listopadzie ubiegłego roku przez Demokratów wybory wcale nie oznaczają, iż to oni kreują politykę Stanów Zjednoczonych.
Partia Demokratyczna bardzo boleśnie przekonała się o tym, kiedy próbowała uchwalić rezolucję, wyrażającą sprzeciw wobec wysłania dodatkowych oddziałów wojsk do Iraku.
Rezolucja ta jest bardzo ważna zarówno dla Demokratów, jak i Republikanów. To od niej zależy kształt dalszej polityki względem Iraku. Prezydent George W. Bush podjął decyzję o wysłaniu dodatkowych 21 500 żołnierzy, aby pomogli w szkoleniu wojsk i policji irackiej. Ma to skrócić misję stabilizacyjną w tym kraju.
Partia Demokratyczna zwyciężyła w wyborach do Kongresu głosząc hasła antywojenne i obiecując szybkie zakończenie konfliktu, którego nie popiera zdecydowana większość społeczeństwa amerykańskiego. Rezolucja, która w rzeczywistości ma charakter symboliczny, pokazać miała, że Partia Demokratyczna jest zwarta, silna i potrafi skutecznie przeciwstawić się władzy Białego Domu.
16 lutego 2007 roku Izba Reprezentantów uchwaliła rezolucję o podobnej treści. Analitycy polityczni twierdzą jednak, że miała ona zbyt ostrą formę, której republikańscy senatorowie w większości przyjąć nie mogli.
Za przyjęciem uchwały głosowało 54 senatorów, z czego siedmiu to Republikanie, przeciw było 34. W tego typu kwestiach rezolucja musi zdobyć poparcie przynajmniej 60% izby wyższej.
Równocześnie Partia Republikańska wniosła drugą rezolucję, która stwierdzała, że Kongres nie może ograniczyć wydatków na kwestię iracką. Demokraci sprzeciwili się poddaniu jej pod głosowanie, co wywołało skandal i liczne przepychanki słowne partyjnych liderów.
Na tym samym posiedzeniu Kongresu Hilary Clinton wniosła własną ustawę, która zakładała rozpoczęcie wycofywania wojsk z Iraku w trzy miesiące po jej uchwaleniu. Oczywistym jest jednak, że ustawa ta przepadnie w głosowaniu.
Od momentu dojścia do władzy Partia Demokratyczna jest systematycznie powstrzymywana od wprowadzenia w życie diametralnych zmian, w szczególności gdyby miałby one dotyczyć Iraku. Partia Republikańska, mimo przegranych wyborów, potrafi zewrzeć szyki i nie dopuścić do utrudnienia prezydentowi sprawowania władzy. Zwolennicy Demokratów zaczynają z kolei tracić cierpliwość, gdyż zapowiadanych wielkie zmiany i wprowadzenia zupełnie nowego kursu politycznego na razie nie widać.
Jeżeli Partia Demokratyczna w dalszym ciągu nie będzie potrafiła wprowadzić ważnych reform w życie, szczególnie tych dotyczących zmiany politycznego kursu w stosunku do kwestii irackiej, to w roku 2008 można spodziewać się sensacji, kiedy okaże się, że następcą Georga W. Busha zostanie któryś z jego partyjnych przyjaciół.
Na podstawie:
www.washingtonpost.com, www.cnn.com, www.gazeta.pl