Argentyna/ Czternastu kandydatów zmierzy się w wyścigu o prezydenturę
- Łukasz Maślanka
Argentyńska Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że w planowanych na 28 października br. wyborach prezydenckich weźmie udział czternastu kandydatów. Dane te zostały przekazane opinii publicznej po zamknięciu procedury rejestracyjnej. Prasa sygnalizuje, że duża ilość startujących oraz różnorodność reprezentowanych przez nich poglądów odzwierciedla rozdrobnienie sceny politycznej kraju. Dotychczasowy, klasyczny podział na peronistów, radykałów oraz socjaldemokratów został znacznie pogłębiony w wyniku nieustannych konfliktów i problemów wstrząsających południową republiką w ostatnich latach.
Sondaże wskazują, że największe szanse na zwycięstwo ma Cristina Fernández de Kirchner, obecna senator peronistycznej Partii Sprawiedliwości. Jako żona urzędującej głowy państwa Néstora Kirchnera odbywa częste, oficjalne podróże zagraniczne, w czasie których stara się pozyskać sympatię zagranicznych polityków i inwestorów. Wyborcom obiecuje głęboką rozbudowę infrastruktury państwa i napływ funduszy z zewnątrz. Nazwisko Cristiny Kirchner ma być również „lokomotywą” prorządowej listy „Front dla zwycięstwa” (FPV). Znajduje się na niej m.in. minister pracy Carlos Tomada, minister edukacji Daniel Filmus oraz gubernator dystryktu Buenos Aires Felipe Sola.
Istotnym kandydatem w wyborach prezydenckim jest Elisa Carrió, reprezentująca środowiska lewicowe. Lista „Koalicji Obywatelskiej” (CC), z której kandyduje, skupia kręgi radykalne, socjalistyczne oraz socjaldemokratyczne. Głównym postulatem ugrupowania jest idea „Republiki Równościowej”, mającej na nowo ułożyć stosunki społeczne pomiędzy samymi obywatelami, jak również między obywatelami a władzą. Relacje te miałyby być oparte o ideały alterglobalistów.
Badania opinii publicznej wskazują, że Carrió nie jest jedyną kandydatką zdolną zagrozić elekcji Cristiny Kirchner. Tuż za nią plasuje się Roberto Lavagna, były minister finansów, przedstawiciej partii „Postęp dla Narodu” (UNA) skupiającej rozłamowców z Partii Sprawiedliwości.
Kolejnym konkurentem w wyścigu jest Ricardo López Murphy, który chciał jednocześnie wystartować w wyborach do Kongresu. Wywołało to konflikt Murphy’ego z drugim liderem jego ugrupowania „Inicjatywa Republikańska” (PRO), ewentualnym kandydatem na premiera Mauricio Macrim. Efektem nieporozumienia mogłoby być wyodrębnienie listy prezydenckiej w stołecznym dystrykcie Buenos Aires, gdzie, ubiegający się o fotel senatora, Murphy konkurowałby z kandydatami PRO. Chcąc temu zapobiec Murphy ostatecznie zrezygnował z udziału w wyborach parlamentarnych.
Fotel prezydencki jest także marzeniem gubernatora dystryktu San Luís Alberto Rodrígueza Saá. Z tej samej listy do Kongresu wystartuje dwóch byłych prezydentów kraju: Carlos Menem (1989-1999) i Adolfo Rodríguez Saá (2002) (brat kandydata).
Pozostałym ubiegającym się o najwyższy urząd w państwie sondaże nie dają żadnych szans na zwycięstwo. W rzeczywistości wszystko wskazuje na to, że decydująca batalia rozegra się pomiędzy trzema głównymi kandydatami. Fakt, że wśród trójki pretendowanej do fotela prezydenckiego znalazły się dwie kobiety wart jest podkreślenia, zważywszy na silne zmaskulinizowanie latynoskiej polityki. Statystycznie istnieje zatem 66% szans na to, że 28 października prezydent Chile Michelle Bachelet przestanie być jedyną kobietą, demokratycznie wybraną na urząd głowy państwa w Ameryce Łacińskiej.
Na podstawie: www.infolatam.com, www.lanacion.com.ar