Wszyscy czekają na decyzje polityków
- Piotr Kuczyński, Xelion
Przed środową sesją w USA kontrakty sygnalizowały, że indeksy ruszą ostro na północ napędzane informacją o inwestycji Berkshire Hathaway w Goldman Sachs. W telewizji CNBC pojawił się sam Warren Buffet, z którym przeprowadzono wywiad. Twierdził, że Goldman Sachs to najlepsza firma na giełdzie (trudno, żeby powiedział inaczej), że przyjęcie przez Kongres planu Paulsona jest koniecznością, bo to, co się dzieje to Pearl Harbour świata finansów.
Środa była drugim dniem, w którym Ben Bernanke, szef Fed pojawił się publicznie. Tym razem zeznawał na temat sytuacji w gospodarce USA przed komisją Kongresu. Uważałem, że postara się pocieszyć inwestorów, ale nie miałem racji. Szef Fed przyjął inną strategię – postanowił straszyć. Już nie spodziewa się ożywienia gospodarczego w końcu roku. Nie wie też, co będzie z inflacją (niedawno mówił, że będzie spadała). Powiedział też, że kryzys w sektorze finansowym dodatkowo zagraża realnej gospodarce. W końcu powiedział to, o co mu cały czas chodziło: „Konieczna jest pilna decyzja Kongresu w celu ustabilizowania sytuacji. Jeśli jej nie będzie to konsekwencje dla rynków finansowych i całej gospodarki będą bardzo poważne”. Inaczej mówiąc całe wystąpienie miało na celu wywarcie presji na przyjęcie planu Paulsona.
Indeksy giełdowe od początku sesji zmieniały kierunek bardzo gwałtownie i wielokrotnie. Najmocniejszy był NASDAQ (mało w nim sektora finansowego) Rynek reagował przede wszystkim na wszelkie pogłoski dotyczące planu Paulsona. Wystarczyło na przykład, żeby na dwie godziny przed końcem sesji pojawiła się pogłoska o zgodzie administracji Busha na ograniczenie wynagrodzeń w spółkach, które skorzystałyby z planu, żeby indeksy błyskawicznie zaczęły rosnąc. Potem równie szybko się osunęły, kiedy telewizja CNBC zdementowała tę pogłoskę, ale potem, okazało się, że to jednak prawda – Henry Paulson się na to zgodził.
Widać było gołym okiem, że wszystko zależy od losów planu Paulsona, w czym nie ma niczego dziwnego skoro wszyscy mówią, że bez niego świat finansów się zawali. Skoro inwestorzy w to (słusznie) uwierzyli to muszą też zacząć zakładać, że plan po prostu musi zostać przyjęty. Że Kongres nie odważy się go odrzucić – być może przyjmie go po modyfikacjach, ale przyjąć musi, bo inaczej kongresmani będą tymi, których obwiniać się będzie o upadek systemu. A to przecież grozi utratą elektoratu, na co żaden polityk nie może sobie pozwolić. Zamknięcie sesji sygnalizuje, że gracze jeszcze boją się o losy planu, ale to może (i powinno) się zmienić lada dzień. W każdym razie końcówka przypominała (w mniejszej skali) to, co widzieliśmy we wtorek – ucieczka z rynku w końcu sesji. Dopiero ostatnie 7 minut wyzwoliło popyt, który doprowadził do neutralnego zakończenia sesji. Pozostaje mieć nadzieję, że spadek zatrzymany zostanie przez dno z końca zeszłego tygodnia – dałoby to szansę na utworzenie podwójnego dna.