Erupcja wulkanu w Chile
Wulkan Calbuco, położony w południowy Chile, wybuchł dwukrotnie w ciągu kilku godzin, wyrzucając w powietrze duże ilości lawy i pyłu. Władze ogłosiły czerwony alarm oraz ewakuowały ponad 4 tysiące osób w obrębie 20 km od krateru. Chmurę pyłów dostrzec można było w odległości kilku kilometrów od miejsca erupcji. Mieszkańcy okolicy przyznają, że są przerażeni, wielu z nich po raz pierwszy zetknęło się z takim zjawiskiem.
Na terenie Chile znajduje się ok. 500 aktywnych wulkanów, pod tym względem wyprzedza to państwo jedynie Indonezja. Calbuco jest jednym z potencjalnie aktywniejszych kraterów w kraju, lecz jego erupcja zaskoczyła władze, jako że przez wiele lat pozostawał w spoczynku. Szef zarządzania kryzysowego w regionie, Alejandro Verges, przyznał, że wulkan nie znajdował się pod specjalnym nadzorem.
Mieszkańcy pobliskiego miasta Ensenada i dwóch okolicznych miejscowości zostali zmuszeni do ewakuacji. Zamknięto pobliskie szkoły i odwołano kilka lotów. Znajdujące się niedaleko miasto Puerto Montt, będące węzłem komunikacyjnym na drodze do Patagonii, zostało przykryte chmurą wulkanicznych pyłów.
Relacje telewizyjne pokazują korki uliczne i długie kolejki na stacjach benzynowych. Alarm ogłoszono również w innej miejscowości - Puerto Varas. Minister Spraw Wewnętrznych, Rodrigo Penailillo, skierował do osób zamieszkujących zagrożone tereny następujące słowa: “pozostańcie spokojni i czekajcie na informacje”.
Skutki erupcji mają dotknąć również Argentyńczyków. Według prognoz, chmura wulkanicznego dymu ma dotrzeć Bariloche, miasta znajdującego się 100 kilometrów od wulkanu. Na miejscu wprowadzono procedury awaryjne, a mieszkańcy zostali ostrzeżeni, by pozostać w domach.
Ostatnia erupcja w Chile miała miejsce w marcu, kiedy to we wczesnych godzinach porannych krater Villarica wyrzucił z siebie pył i lawę. Naukowcy twierdzą jednak, że dzisiejszy wybuch jest poważniejszy.
Źródło: BBC