Tysiące Meksykanów protestuje przeciwko fali przemocy
Ponad 150 tys. Meksykanów protestowało w sobotę (30.08) w ponad siedemdziesięciu miastach na terenie całego kraju przeciwko narastającej fali porwań i brutalnych morderstw.
Marsze mają wywrzeć nacisk na prezydenta Felipe Calderona, by wywiązał się ze swoich przedwyborczych obietnic walki z przestępczością. Calderon po wygranych w 2006 roku wyborach wysłał ponad 25 tys. żołnierzy i policjantów do najniebezpieczniejszych regionów kraju, w których władzę mają narkotykowe kartele, jednak wskaźnik przestępstw wzrósł.
Największa manifestacja odbyła się w stolicy kraju, gdzie 50 tys. ubranych na biało osób przemaszerowało w absolutnej ciszy przez główny bulwar miasta Avenida Reform, niosąc zdjęcia ofiar przemocy, palące się świecie lub białe flagi z symbolem gołębicy.
Bezpośrednim bodźcem do masowych wystąpień było zamordowanie 14-letniego syna znanego meksykańskiego biznesmena Alejandro Marti, które wstrząsnęło całym krajem. Chłopiec został zamordowany już po wpłaceniu przez jego ojca okupu. Śledztwo wykazało także, że w zabójstwo zamieszany był policyjny detektyw.
Niedługo po tym wydarzeniu, w małym miasteczku na półwyspie Jukatan odnaleziono 12 ciał pozbawionych głów.
W odpowiedzi na rosnące niezadowolenie Calderon zwołał nadzwyczajne posiedzenie władz regionów, na którym przyjęto 74-punktowy plan walki z przestępczością. Zawiera on sześciomiesięczny program walki z porwaniami, nowe zasady rekrutacji do policji i jej kontroli.
„Jest to rak, którego zamierzamy wyciąć” – obiecał Calderon w poniedziałkowym telewizyjnym orędziu. Prosił jednak o cierpliwość, gdyż jak stwierdził wyplenienie narkotykowych gangów i zaprowadzenie bezpieczeństwa na ulicach nie uda się od razu.
Równie ważną kwestią jest wprowadzenie zmian w meksykańskiej policji. W niektórych miastach w leżącym przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi regionie Chihuahua rządzonym przez bossów narkotykowych, oficerowie skarżą się na brak broni i amunicji, a sami są często mordowani przed drzwiami własnych domów. Ponad połowa policjantów posiada tylko podstawowe wykształcenie, co utrudnia im zdobywanie podwyżek i awansów, co przyczynia się do przyjmowania przez nich łapówek lub nawet wstępowanie do gangów.
Od początku roku w Meksyku zamordowano 2300 osób, dwa razy więcej niż w tym samym czasie w 2007 roku. Według oficjalnych statystyk, liczba porwań w Meksyku skoczyła w latach 2004-2007 o 40 proc. Zdaniem policji, w ubiegłym roku uprowadzono 751 osób, lecz niezależny instytut badawczy ICESI ocenił, że liczba porwań mogła przekroczyć 7 tys.
Na podstawie: cnn.com, elpais.es, reuters.com