Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Wschód Białoruś/ Ubywa kandydatów na prezydenta

Białoruś/ Ubywa kandydatów na prezydenta


24 styczeń 2006
A A A

Z ośmiu kandydatów startujących w wyborach prezydenckich na Białorusi (patrz artykuł w psz.pl) pozostało w stawce już tylko pięciu. W najbliższy czwartek (27 stycznia) pretendenci na najwyższy urząd w państwie powinni przedstawić zebrane listy z co najmniej stu tysiącami podpisów. Kandydat opozycji Aleksandr Milinkiewicz powinien bez problemu przejść ten etap wyborczej weryfikacji, ale jego szanse na odniesienie zwycięstwa w wyborach cały czas pozostają niewielkie.

Z wyborczej rywalizacji odpadł już Siergiej Skriebiec (zrezygnował na rzecz Aleksandra Kozulina), 9 stycznia wycofał się Aleksandr Wojtowicz, a w ostatnich dniach decyzję o rezygnacji zapowiada także były generał Walerij Frołow. Ewentualna decyzja Frołowa, który w niektórych sondażach otrzymywał blisko 10 proc. głosów, to pewne zaskoczenie. Szef grupy wspierającej kandydaturę eks-wojskowego Igor Azarko 23 stycznia nie zdradził jednak przyczyn, dla których Frołow miałby zrezygnować. Media przypominają, że Frołow wraz z Wojtowiczem podpisali 28 grudnia zeszłego roku wspólne oświadczenie, w którym określono minimalne wymogi, jakie powinna ich zdaniem spełniać kampania wyborcza. Warunki od początku nie były specjalnie możliwe do spełnienia w białoruskich realiach (m.in. rezygnacja z ubiegania się o trzecią kadencję przez Aleksandra Łukaszenkę, zapewnienie równego dostępu dla wszystkich kandydatów do państwowych środków masowego przekazu, możliwość swobodnego prowadzenia kampanii wyborczej, zagwarantowanie uczestnictwa przedstawicieli opozycji w komisjach wyborczych).

Według dostępnych sondaży, nawet zakładając, że wybory odbyłyby się uczciwie, co jest raczej niepewne, już w pierwszej turze zwyciężyłby Aleksandr Łukaszenko. W badaniu przeprowadzonym przez ośrodek Baltik-Gellap urzędujący prezydent uzyskał 54,6 proc., Aleksandr Milinkiewicz – 16,8 proc. (przyrost o 7,6 proc. w porównaniu do listopada 2005 roku), Aleksandr Kozulin 2,9 proc. (wyniki opublikowano w styczniu). Z kolei dane Niezależnego Instytutu Socjologiczno-Ekonomicznego (NIS-E) są następujące: Aleksandr Łukaszenko 54,8 proc., Aleksandr Milinkiewicz 18,1 proc., Zenon Paźniak 10,1 proc., Aleksandr Kozulin 9,7 proc. W badaniu uwzględniono tez Walerija Frołowa – 8,6 proc. Oleg Manajew z NIS-E tłumaczy te wyniki: „Urzędujący prezydent pozostaje głównym graczem na wyborczym polu…ale nie jest już graczem jedynym”. Zdaniem Manajewa poparcie dla kandydat opozycji nie przekroczy jednak pułapu podobnego jak w wyborach 2001 roku, czyli około 25 proc.

W sytuacji realnie rzecz biorąc nikłych szans na zwycięstwo, opozycja cieszy się również z mniejszych sukcesów. Sztab Milinkiewicza zebrał już ponad 178 tysięcy podpisów (to stan na 20 stycznia; a demokraci twierdzą, że gdyby nie mroźna pogoda, uzbierałoby się ich ponad dwieście tysięcy). Według badania Baltik-Gellap znacząco podniósł się także „rating rozpoznawalności” Milinkiewicza w społeczeństwie, co przy praktycznym nieistnieniu kandydata opozycji w państwowych mediach jest sporym osiągnięciem. Obecnie 79,2 proc. Białorusinów zna nazwisko Milinkiewicza (ponad dwudziestoprocentowy wzrost w półtora miesiąca); wśród ludzi deklarujących znajomość kandydata opozycji, pozytywnie postrzega go jednak tylko 55 proc., negatywnie 25 proc., 20 proc. nie ma wyrobionego zdania w tej sprawie.

Z „blokady informacyjnej” uniemożliwiającej opozycji szersze rozwinięcie skrzydeł znakomicie zdaje sobie sprawę także i sam Milinkiewicz. W niedawnym wywiadzie na antenie „Radia Swoboda” powiedział on: „Równego dostępu do środków masowego przekazu już teraz nie ma i w czasie kampanii wyborczej (oficjalnie rozpocznie się ona 21 lutego – przyp. psz.pl) też go nie będzie. Ale obecnie przechwyciliśmy inicjatywę dzięki większej liczbie spotkań w kraju i aktywnej pracy naszej „grupy inicjatywnej” (zbierającej podpisy). W rozmowie z niemiecką gazetą „Frankfurter Rundschau” Milinkiewicz zwrócił uwagę, że po odwiedzeniu pięćdziesięciu miast w pierwszym miesiącu wyborczej walki poparcie dla niego wzrosło z 1,5 proc. do 8 proc.

Milinkiewicz oraz szef jego sztabu wyborczego Siergiej Kaliakin zamierzają prowadzić walkę wyborczą także w mediach, ale zdają sobie sprawę z ograniczeń. Milinkiewicz jako kanały oddziaływania na społeczeństwo wymienił pozostałe jeszcze niezależne gazety, samizdat, stacje radiowe, Internet, bezpośrednią działalność aktywistów. Z wyników dotychczasowej kampanii kandydat opozycji wydaje się być umiarkowanie zadowolony: „Udało nam się faktycznie wygrać z apatią, psychologicznym zwątpieniem demokratycznych aktywistów, spowodowanym masą nieudanych poprzednich kampanii i akcji”, mówił Milinkiewicz w „Radiu Swoboda”.

Porównując w rozmowie z „FR” sytuację z wyborów 2006 roku do poprzedniej elekcji prezydenckiej (2001 rok) Milinkiewicz stwierdził, że dostrzega tak plusy, jak i minusy. Za korzystne uznał przebudzenie się społeczeństwa, rosnący sprzeciw wobec rządów ekipy Łukaszenki (niezadowolenie wyraża ponoć dwie trzecie Białorusinów). Jednocześnie jednak nasiliły się też zjawiska niekorzystne: wzmocniła się opresyjność państwa, umiejętnie podsycany jest lęk społeczny (np. przed utratą pracy), w stosunkach międzyludzkich kruszeje wzajemne zaufanie. Jednak „Białoruś to nie Kuba”, konstatuje Milinkiewicz, nie jest możliwa szczelna izolacja społeczeństwa, które widzi podnoszący się poziom życia w sąsiednich krajach europejskich. „Te wybory nie mają nic wspólnego z wyborami na zachodzie – tłumaczył dziennikarzom „FR” Milinkiewicz. Ale dają nam one możliwość nawiązania kontaktu z ludźmi. Wielu żyje jak zombi, są pełni strachu”.

Szef Centralnej Komisji Wyborczej Nikołaj Łozowik zarzucił 18 stycznia sztabowi Milinkiewicza prowadzenie nielegalnej działalności wyborczej. Jakby tego było mało, opozycji nie pomagają również wzajemne rzucane oskarżenia. Zenon Paźniak, który 23 stycznia zapowiedział swój powrót z emigracji na Białoruś (lecz dopiero po zarejestrowaniu przez CKW jego kandydatury i otrzymaniu wiążącego się z tym immunitetu), odmówił wsparcia kandydatury Milinkiewicza. Zasugerował on przy tym, że Milinkiewicza wspierają „tajne służby” i że nie reprezentuje on wcale całej wszystkich środowisk opozycyjnych. Paźniak przyłączył się tym samym do oskarżeń o wspieranie Milinkiewicza przez Zachód (mniej wybredni propagandziści używają też wobec Milinkiewicza języka antysemickiego).

***

26 stycznia sytuacja przed wyborami na Białorusi będzie przedmiotem obrad Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

Białoruska Centralna Komisja Wyborcza zaprosiła jako obserwatorów na wybory przedstawicieli państw WNP (z wyjątkiem Gruzji), a także Litwy i Łotwy.

[na podst. afn.by, belapan.com, inosmi.ru, naviny.by, news.date.by, news.by]