Białoruskie KGB wypiera się tortur
Na stronach internetowych białoruskiego KGB ukazało się oświadczenie, w którym Komitet Bezpieczeństwa Państwowego odrzuca sugestie o stosowaniu tortur i nazywa tego typu informacje kłamliwymi.
O stosowaniu tortur opowiedział dziennikarzom na konferencji prasowej w Mińsku były kandydat na prezydenta Aleś Michalewicz. Spędził on w białoruskim areszcie śledczym dwa miesiące. Został zatrzymany podczas powyborczej demonstracji opozycji zorganizowanej w Mińsku 19 grudnia 2010 roku. Przeciwko niemu toczy się postępowanie o zorganizowanie i udział w antypaństwowych zamieszkach. „Wyszedłem na wolność, bo podpisałem zobowiązanie do współpracy z KGB, ale uważam je za niebyłe” - oświadczył kilka dni temu dziennikarzom opozycjonista.Polityk opowiedział również o stosowaniu tortur wobec niego i innych przebywających w areszcie opozycjonistów. Zdaniem szefostwa białoruskiego KGB, opowieści Michalewicza nie odpowiadają prawdzie, a rozpowszechniane na ich podstawie informacje są oszczercze.
Śledczy publikują również list opozycjonisty do prezydenta Aleksandra Łukaszenki, w którym prosi on o wyrozumiałość i zapewnia, że ani w kampanii wyborczej, ani nigdy wcześniej nie mówił niczego złego o prezydencie i jego bliskich. Z listu wynika, że były kandydat na prezydenta żałuje swoich czynów i prosi, aby Aleksander Łukaszenka osobiście wziął pod opiekę sprawy jego dalszego losu. Z oświadczenia KGB wynika, że ujawnione zostały tylko niektóre fragmenty listu.
Po demonstracji z 19 grudnia do aresztów trafiło ponad 40 osób, w tym pięciu byłych kandydatów na urząd prezydenta i dwóch obywateli Rosji. Cztery osoby już usłyszały wyroki od 3 do 4 lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. Za zorganizowanie zamieszek grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności, a za udział w nich - do 8 lat.