Litwa/ Cheney ostro skrytykował Rosję
O wykorzystywanie „narzędzi nacisku i szantażu” w polityce zagranicznej oskarżył Rosję wiceprezydent USA Dick Cheney w Wilnie, na konferencji „Wspólna wizja wspólnego sąsiedztwa” (4-5 maja). W szczycie wzięli udział liderzy państw regionu Morza Bałtyckiego oraz Morza Czarnego, głównie z „nowych” krajów członkowskich UE oraz NATO, a także krajów aspirujących do tych organizacji (m.in. Litwy, Polski, Ukrainy, Mołdawii, Rumunii, Gruzji). Unię Europejską reprezentował Javier Solana.
W zgodnej opinii obserwatorów, przemówienie Cheneya (wygłoszone w obecności dziewięciu głów państw, premierów, wielu ministrów), było najostrzejszą jak dotąd krytyką Rosji ze strony administracji George’a W. Busha. W nieco bardziej stonowany, choć także zdecydowany sposób wypowiedziała się niedawno także i sekretarz stanu USA Condoleezza Rice (mówiła m.in. o „niezbyt swobodnych mediach” i niepotrzebnej „koncentracji władzy na Kremlu”).
Cheney stwierdził, że „żaden interes” nie usprawiedliwia używania w szczególności surowców energetycznych jako narzędzi szantażu i nacisku. Ocenił, że rosyjski rząd „niesprawiedliwie i niewłaściwie ograniczył swobody swojego narodu” oraz podjął działania, które mogą prowadzić do wzrostu napięcia w stosunkach z innymi krajami. „Rosja stoi przed wyborem. Nikt z nas nie wierzy, że Rosji jest przeznaczone bycie wrogiem” – mówił Cheney.
Wystąpienie Cheneya ma duży ciężar gatunkowy: nieczęsto zdarza się, by w tak dosadnych słowach wypowiadał się wysoki urzędnik amerykańskiej administracji. Zapewne nieprzypadkowo zostały wybrane jego czas i miejsce: amerykański wiceprezydent przemawiał w Wilnie (w stolicy dawnej radzieckiej republiki), w obecności liderów państw, których stosunki z Rosją nie układają się najlepiej, na mniej więcej dwa miesiące przed lipcowym petersburskim szczytem G8. Znamienne, że Cheney chwalił też Wspólnotę na rzecz Demokratycznego Wyboru, organizację utworzoną w 2005 roku z inicjatywy Gruzji i Ukrainy jako pewnego rodzaju „przeciwwagę” dla zdominowanej przez Rosję Wspólnoty Niepodległych Państw.
W serii spotkań dwustronnych amerykański wiceprezydent rozmawiał m.in. z prezydentami Saakaszwilim i Juszczenką, których zapewnił o poparciu dla demokratycznego kierunku przemian Gruzji i Ukrainy oraz euro-atlantyckiego wektora w polityce zagranicznej. Juszczenko w odpowiedzi zapewnił, że nowy rząd na Ukrainie rozpocznie działalność w czerwcu; Saakaszwili zrugał Rosję za mieszanie się w sprawy wewnętrzne jego kraju i sabotowanie dokonujących się demokratycznych przemian, a nawet uderzył w bardziej dramatyczny ton (według niego z uwagi na posunięcia Rosji „wolność jest zagrożona”). Cheney nie miał za to żadnych ciepłych słów dla Aleksandra Łukaszenki, ponownie określając go ponurym mianem „ostatniego dyktatora Europy”.
Na podst. civil.ge, heraldnet.com, rferl.org, vremya.ru, washingtonpost.com, whitehouse.gov i in.
Reakcje rosyjskie:
Michaił Gorbaczow: „Zarówno jeśli chodzi o treść, jak i o formę i miejsce, wystąpienie Cheneya przypomina prowokację i stanowi mieszanie się w wewnętrzne sprawy Rosji”.
Władimir Żyrinowski: „Cheney znajduje się pod naciskiem określonych sił w Ameryce a także w niektórych innych regionach świata, by szkalować Rosję w związku ze zbliżającym się szczytem i przewodnictwem Rosji w „wielkiej ósemce”.
Gleb Pawłowskij, politolog: „To wystąpienie było ohydne, ale ohydne w sposób przemyślany. Jest ono obliczone na to, aby wywołać nacisk, a jeśli się uda, także sprowokować [Rosję przed szczytem G8] (…) Myślę, że to oświadczenie będzie pozbawione jakichkolwiek konsekwencji oprócz zepsucia atmosfery, ponieważ nie da się zrobić z Rosji wroga nie tylko Ameryki, ale i kogokolwiek, za pomocą oświadczenia. Wrogowie określają swój stosunek na podstawie działań, a nie na podstawie słów. A realnie sprzecznych interesów Rosja i USA obecnie nie mają. (…)
Jednocześnie chciano dać Moskwie do zrozumienia, że obecna amerykańska administracja może pójść dalej w swoich nieprzyjaznych działaniach niż dotychczas. Wreszcie, chodziło o podtrzymanie licznej amerykańskiej klienteli typu pan Saakaszwili czy Woronin, przypominając im, że wszelkie antyrosyjskie oświadczenia są cenne same przez się, i mogą być opłacane amerykańskimi pieniędzmi”.
Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych: „Nie chciałbym porównywać polityków i przyznawać im ratingi” [na konferencji prasowej w piątek, zapytany o analogie między przemówieniami Dicka Cheneya i Winstona Churchilla w Fulton, uważanym za początek Zimnej Wojny]
„Są fora, które, jeśli spojrzeć na ich pracę, tworzą wrażenie, że zostały utworzone (…) żeby zjednoczyć się przeciw komuś” [o Wspólnocie na rzecz Demokratycznego Wyboru]
***
Fragmenty przemówienia, wygłoszonego przez Dicka Cheneya w Wilnie 4 maja:
„Jesteśmy zjednoczeni przez wspólne cele, ogłoszone na pierwszym spotkaniu na konferencji rok temu: uwolnienia regionu od wszystkich pozostałych linii podziału, od naruszeń praw człowieka, od zamrożonych konfliktów, i otwarcia nowej ery demokracji. Przynieśliśmy tu ze sobą nadzieje i aspiracje ludzi, których reprezentujemy. I z tego miejsca odważnie i z przekonaniem będziemy służyć sprawie wolności, bezpieczeństwa i pokoju. (…)
Jest fortunne że zebraliśmy się właśnie w regionie bałtyckim – stanowiącym linię graniczną wolności w nowoczesnym świecie. Przez kilka pokoleń Litwa, Estonia i Łotwa były uważane za prowincje imperium. Byliście starożytnymi narodami, którym suwerenność została ukradziona. Stany Zjednoczone nigdy nie uznały prawomocności tej okupacji i wierzyły, że nadejdzie dzień, kiedy wasza wolność zostanie przywrócona. (…)
Kiedy na mapie Europy kurczyło się imperium a przewagę zdobywała wolność, kontynent zostawił za sobą dni sztucznego podziału wymuszonego przez dyplomatyczne status-quo i zmilitaryzowane granice. Wraz ze wzmocnieniem demokracji oraz ekspansją NATO i Unii Europejskiej, kraje, które kiedyś były rywalami, stały się partnerami. (…)
Reżimy, które represjonują i tyranizują swoje własne narody, zagrażają też pokojowi i stabilności innych krajów. Napędzają rywalizację i nienawiść by ukryć swoje własne porażki. Dążą do narzucenia swojej woli siłą i sprawiają, że świat staje się bardziej niebezpieczny. Wspieramy demokrację i reformy, ponieważ rządy mające oparcie w obywatelach są pokojowe. Wolne społeczeństwa nie żyją w niekończącej się deprywacji, napiętych starych waśniach, rosnących resentymentach i nie stanowią zagrożenia dla innych. Wolne społeczeństwa nie kłócą się przy każdym nieporozumieniu czy konflikcie z przeszłości; raczej widzą możliwości jakie stwarza przyszłość i obracają swoje kreatywne zdolności na rzecz lepszego jutra. (…)
Ruch na rzecz wolności jest daleki od zakończenia swojej działalności i daleki od wyczerpania swoich sił. Ciągle żyjemy w czasach bohaterów. Od Placu Wolności w Tbilisi, do Placu Wolności w Kijowie, patrioci uczynili krok naprzód potwierdzający ich prawo do wolności i niezależności. Wzięli na siebie olbrzymie zobowiązania. I zyskali szacunek obserwującego ich świata. (…)
Nie ma jednego modelu demokracji; nasze systemy różnią się z uwagi na unikalne tradycje naszych krajów, języki, którymi mówimy oraz wydarzenia i bohaterów naszych historii. Ale zdrowe, samorządne, patrzące w przyszłość społeczeństwa posiadają te same główne zalety. Demokracja zaczyna się na poziomie obywateli liczących głosy, ale to tylko początek. Wybory musza być sprawiedliwe, regularne, i prawdziwie konkurencyjne. Ludzie muszą być wolni w wypowiadaniu swoich opinii. (…)
W latach 90-ych wielu przewidywało, że dążenie do demokracji i wolnego rynku zakończy się porażką. I to prawda, że były zwroty na tej drodze. Niektóre partie obiecywały reformy i ich nie przeprowadzały – ale to nie był koniec reform. Niektóre gospodarki stanęły przed bolesnymi przekształceniami – ale to nie był koniec reform. (…)
System, który przyniósł tyle nadziei na brzegi Bałtyku, może przynieść tę samą nadzieję na odległe brzegi Morza Czarnego, i dalej. Co jest prawdziwe w Wilnie, jest także prawdziwe w Tbilisi i Kijowie, i jest także prawdziwe w Mińsku, jest także prawdziwe w Moskwie. (…)
Ameryka i cała Europa chciałyby także Rosję widzieć w grupie zdrowych, żywotnych demokracji. Ale dziś w Rosji przeciwnicy reform próbują odwrócić zdobycze ostatniej dekady. W wielu obszarach społeczeństwa obywatelskiego – od religii i mediów, do niezależnych grup i partii politycznych – rząd niesprawiedliwie i niewłaściwie ogranicza prawa ludzi. Inne działania rosyjskiego rządu były nieproduktywne i mogą negatywnie oddziaływać na stosunki z innymi krajami. Żaden legitymizowany interes nie jest uprawniony kiedy złoża ropy i gazu stają się narzędziami nacisku i szantażu, czy to przez manipulacje dostawami, czy to próby zmonopolizowania transportu. I nikt nie może usprawiedliwić akcji, które kwestionują integralność terytorialną sąsiada lub ingerują w ruchy demokratyczne.
Rosja stoi przed wyborem. Nie ma wątpliwości, że powrót Rosji do demokratycznych reform wygenerowałby dalsze sukcesy dla jej społeczeństwa i dał jej większy szacunek wśród innych narodów. Demokratyzacja Rosji pomogła zakończyć Zimną Wojnę a naród rosyjski uczynił heroiczny postęp by pokonać nieszczęścia XX wieku. Zasługuje on na realizację pokojowych aspiracji pod kierunkiem rządu, który rozwija wolność u siebie, na miejscu, i buduje dobre relacje zewnętrzne. Nikt z nas nie wierzy, że Rosji jest przeznaczone bycie wrogiem. (…)”.