Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Wschód Rosja/ Miasteczko namiotowe w Moskwie rozbite

Rosja/ Miasteczko namiotowe w Moskwie rozbite


20 maj 2006
A A A

Wieczorem w piątek około trzystu funkcjonariuszy OMON-u usunęło uczestników miasteczka namiotowego sprzed budynku Białego Domu (siedziba rządu federalnego). Protestujący koczowali w okolicy Gorbatego Mostu, gdzie rozbili 15 namiotów. Żądali reakcji rządu i prezydenta Putina na aferę związaną z niewywiązaniem się ze swoich zobowiązań przez firmę budowlaną, która zostawiła na lodzie 50 tysięcy ludzi.

Interwencja nie przebiegła pokojowo: media doniosły o pobiciach. Siły porządku rozpoczęły akcję nieoczekiwanie, kilka minut przed północą, czyli tuż przed upływem „ultimatum”, które postawiono protestującym (nie zamierzali oni zresztą opuszczać pikiety).

Mityng zorganizowali ludzie, którzy twierdzą, że zostali oszukani przez konsorcjum budowlane „Socjalnaja Inicjatiwa i K”. Firma zebrała od udziałowców ponad 15 miliardów rubli (około pół miliarda dolarów), obiecując mieszkania, których do dziś nie ma. Rozgoryczeni niedoszli właściciele własnego M za powstałą sytuację obwinili m.in. władze Moskwy, dlatego chcieli się spotkać bezpośrednio z urzędnikami federalnymi, u których zamierzali dochodzić sprawiedliwości. 

Protestujący mieli transparenty z hasłami takimi jak: „Złodziejstwo inwestorów w kraju – i nie ma zaufania do Rosji”, „Zwróćcie nam mieszkania, a naszym dzieciom – przyszłość”, skandowali też: „Putin, chcemy mieć dzieci”, nawiązując do trudnej sytuacji demograficznej Rosji, którą prezydent zamierza poprawiać.

Siergiej Koroliew, nieoficjalny lider protestujących, powiedział: „Żądamy reakcji rządu federalnego. Deputowani do lokalnej dumy moskiewskiej, dumy obwodowej i władze lokalne nie są nam potrzebne – z nimi mieliśmy już do czynienia. Nie wzywamy do siebie [premiera] Fradkowa – wystarczy nam urzędnik z aparatu rządowego”. Przedstawiciel protestujących powiedział, że celem akcji było także zwrócenie uwagi na problem narastających machinacji wokół budownictwa mieszkaniowego w Rosji oraz zintegrowanie rozproszonych grup ofiar budowlanych oszustów.

Protestujący chcieli spotkać się z federalnymi urzędnikami państwowymi i zażądać od nich pisemnych gwarancji otrzymania mieszkań, za które zapłacili, bądź zwrotu zainwestowanych pieniędzy. Tego celu zrealizować im się jednak nie udało: przez cały dzień nikt nie znalazł dla nich czasu. Natomiast przedstawiciele władz Moskwy, choć wysłuchali pikietujących, kazali im się natychmiast rozejść.

Swoje żądania protestujący umieścili też w Internecie:
http://www.pismo-vlasti.net/newsig/full-version-news-ig/backPid/22/article/460/.

W miarę zbliżania się wieczoru, topniały szeregi demonstrantów (różnie je oceniano: od trzystu do nawet dwóch tysięcy osób; w każdym razie około północy na miejscu pozostało około setki), a rosły milicji: funkcjonariusze utworzyli trzy „linie okrążenia” i przed szturmem było ich znacząco więcej niż protestantów.

„Kiedy zaczął się szturm, byłem w centrum namiotowego miasteczka. Nie dość, że OMON bił ludzi rękami i nogami, to jeszcze kopali kobiety po twarzach. Niektóre kobiety spały w namiotach i za to zostały skopane. Łamali i wyginali ręce wszystkim mężczyznom” – twierdzi jeden z protestujących.

Zatrzymano kilkadziesiąt osób, które po spisaniu wypuszczono. Uczestnicy protestu prawdopodobnie będą musieli zapłacić mandat w wysokości około 500 rubli, a być może też odpowiedzą za „chuligaństwo”.

Mer Moskwy Jurij Łużkow ostrzegł, że władze będą stanowczo usuwały wszelkie „nieusankcjonowane mityngi”. Łużkow dodał, że „dotyczy to wszystkich akcji, które odbywają się bez zezwolenia, w tym takich, o których ostatnio często donosi prasa”.

Na podst. lenta.ru, newsru.com