Ukraina/ Juszczenko żąda jasnych zasad
Ukraina domaga się od Rosji określenia jasnych zasad ustalania ceny na gaz, z kolei Rosja zarzuca stronie ukraińskiej niechęć do kontynuowania rozmów i brak spójnego stanowiska negocjacyjnego. Fiasko w sprawie porozumienia o zakupie i tranzycie rosyjskiego gazu na Ukrainę w przyszłym roku spowodowało w grudniu poważny kryzys w relacjach obu krajów. Bezowocne okazały się rozmowy premiera Jurija Jechanurowa w Moskwie (19 grudnia), a na dodatek Rosja i Ukraina wyciągnęły z nich całkiem odmienne wnioski.
Kryzys gazowy w stosunkach ukraińsko-rosyjskich powtarza się z regularnością dobrze nakręconego zegarka praktycznie corocznie. Przedmiotem sporu jest zazwyczaj podpisanie porozumienia o rozliczeniach za dostawy rosyjskiego gazu na Ukrainę oraz opłaty za tranzyt tego surowca przez terytorium ukraińskie w roku następnym. Nie inaczej jest i tym razem, a na zaostrzenie stanowisk obu krajów dodatkowy wpływ ma nienajlepsza atmosfera polityczna na linii Moskwa-Kijów.
Po wczorajszej wizycie premiera Jechanurowa w Moskwie sytuacja nie uległa zasadniczej zmianie. Rozmowy, w których udział wzięli premierzy obu krajów i dodatkowo: po stronie ukraińskiej szef „Naftohazu Ukraina” Aleksiej Iwczenko oraz minister energetyki Iwan Płaczkow, a po rosyjskiej minister przemysłu i energetyki Wiktor Christienko oraz zastępca szefa Gazpromu Aleksandr Riazanow, trwały krótko i nie zakończyły się nawet wydaniem oficjalnego komunikatu. Za to media i politycy w obu krajach nie zgodzili się co do ich rzeczywistego znaczenia.
Ukraiński premier zarzucił stronie rosyjskiej brak jasnych reguł w ustanawianiu ceny za dostawy gazu. Według porozumień z 2002 i 2004 roku Ukraina miała w przyszłym roku płacić Rosji 50 dolarów za 1000 metrów sześciennych gazu. Tymczasem Gazprom obecnie chce zmiany tych warunków, motywując to „urealnieniem” cen i doprowadzeniem ich do poziomu „rynkowego”. Początkowo (8 grudnia) Rosjanie zażądali ponadtrzykrotnej podwyżki (do 150 dolarów), by już w kilka dni później zwiększyć swoje wymagania do poziomu 220-230 dolarów (14 grudnia). Stanowisko premiera poparł prezydent Juszczenko. Zarzucił on Rosji brak konsekwencji, mówiąc: „Ukraina chce zrozumieć zasadę tworzenia ceny. Nie mogę skomentować oświadczenia Gazpromu, że cena dla Ukrainy będzie wynosić 220-230 dolarów. Zacznijmy w ogóle od 500 albo 700 dolarów. To nie jest podstawa dla politycznego dialogu, to jest nieodpowiedzialne podejście”.
Juszczenko zgadza się na urealnienie cen, ale chciałby, aby Rosja traktowała Ukrainę podobnie jak inne państwa regionu znajdujące się w porównywalnej do niej sytuacji gospodarczej – gdy tymczasem Rosja chce, aby Kijów płacił więcej od innych. Prezydent Ukrainy zaoponował przeciwko łączeniu kwestii ekonomicznych z politycznymi: „Przede wszystkim nie można dopuścić do polityki podwójnych standardów, nie można dopuścić do polityki rozprawy z ukraińskimi demokratycznymi procesami”. Sam jednak nie świeci tu przykładem, polecając ostatnio Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony zajęcie się sprawą wysokości opłat związanych z przebywaniem na Krymie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Z kolei strona rosyjska broni się przed zarzutami o upolitycznianie sprawy gazu. To, że np. Białoruś płaci zaledwie 47 dolarów, Gazprom motywuje korzystną dla siebie sytuacją własnościową jeśli chodzi o gazociągi tranzytowe przebiegające przez terytorium tego państwa (zwłaszcza strategicznie ważnego Jamał-Europa). Podobne rozwiązanie rosyjski dostawca proponuje zresztą stronie ukraińskiej: jeśli Kijowowi brakuje pieniędzy na opłaty, Gazprom jest skłonny nabyć po cenie rynkowej 50 proc. udziałów w ukraińskich gazociągach tranzytowych. Na to jednak Ukraina zgodzić się nie chce.
Rosja uskarża się także, że „nie wie z kim w Kijowie ma rozmawiać”. Komentując dziś oświadczenie wydane przez premiera Jechanurowa po powrocie z Moskwy na Ukrainę szef Gazpromu Aleksiej Miller powiedział: „Podobne oświadczenia kolejny raz demonstrują nieuzgodnienie stanowiska przez przedstawicieli strony ukraińskiej i sprawiają wrażenie braku wspólnego centrum wypracowującego zdanie i podejmującego decyzje”. Prezes rosyjskiego monopolisty twierdzi bowiem, ze schemat wyjaśniający zasady ustalania cen został już stronie ukraińskiej wcześniej wręczony.
***
Droga do wypracowania porozumienia pomiędzy Ukrainą a Rosją wydaje się trudna, a tymczasem czas goni: czy Rosja 1 stycznia wstrzyma dostawy na Ukrainę? Wydaje się, że raczej nie odważy się na tak radykalny krok, biorąc pod uwagę, ze mogłoby to zaszkodzić płynności dostaw do Europy Zachodniej. Niewykluczone jednak, że dostawy, choćby w celach wzmocnienia pozycji przetargowej Rosji, ulegną czasowemu ograniczeniu. Według niektórych komentarzy, z podpisaniem ostatecznego porozumienia obie strony będą wstrzymywać się aż do poznania wyników marcowych wyborów parlamentarnych na Ukrainie.
[na podst. korespondent.net, strana.ru, vremya.ru]