Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Styl Etykieta Archiwum Czy spodziewamy się przyszłości? Czy wiemy dokąd zaprowadzą nas innowacje?

Czy spodziewamy się przyszłości? Czy wiemy dokąd zaprowadzą nas innowacje?


22 październik 2009
A A A

Przedstawiamy fragmenty panelu Nowatora z 18 czerwca 2009 w BBC na seminarium prezentującym Narodowy Program Foresight „Polska 2020”.

W panelu wzięli udział: Dagmara Nickel, prezes Nickel Technology Park w Poznaniu, dr Bożena Skibicka, prezes Stowarzyszenia Praktyków Zarządzania Wiedzą, prof Jacek Koronacki, dyrektor Instytutu Podstaw Informatyki PAN, dr Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, dr Jacek Kuciński, Instytut Podstawowych Problemów Techniki PAN, Krzysztof Wnęk, prezes Zarządu Parku Technologicznego „Miasteczko multimedialne”, Moderował Zbigniew Bierzański z „Nowatora”.

Z przeszłości myślenia o przyszłości

Zbigniew Bierzański: Przyjrzyjmy się swoim doświadczeniom w obcowaniu z przyszłością w przeszłości. Czy dziesięć, piętnaście lat temu przewidywaliśmy, co będzie się działo w naszych dziedzinach, czy stało się to, co przewidywaliśmy, czego nie przewidzieliśmy, co nas zaskoczyło, itd.. Jakie mamy osobiste doświadczenie z przewidywaniem przyszłości?

Krzysztof Wnęk: Dziesięć lat temu jako absolwent Wyższej Szkoły Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu byłem na początku swojej kariery zawodowej, z wysokimi aspiracjami, z dobrą edukacją z amerykańskimi profesorami. Pamiętam, że telefony komórkowe z kolorowym wyświetlaczem były rarytasem. Mówiło się o telefonach na kartę. Dla mnie to była innowacja. Coś, co funkcjonowało w świecie, a u nas to był dopiero początek. Dziesięć lat minęło i zakładam, że w tej chwili każdy z tu obecnych ma w kieszeni, nie tylko telefon, ale i komputer przenośny. 

Patrząc na to, co się będzie działo dalej, uważam, że to tylko będzie przyspieszało. Każde wzmocnienie mocy obliczeniowej daje kolejne, nowe możliwości. Dov Moran, człowiek, który wymyślił flash disk, w tej chwili zaczął tworzyć rewolucyjny projekt technologii mobilnej. Robi urządzenie wielofunkcyjne, które nazywa się modu. Ono już nie będzie telefonem - będzie tak naprawdę duszą telefonu, którą można wykorzystać od radia samochodowego po piekarnik w domu, gdzie wszystko jest zintegrowane. Oczywiście, niesie to pewne ograniczenia i pewne ryzyko. W pewnym momencie możemy stać się niewolnikami takich urządzeń.  

Wacław Iszkowski: W 1967 roku, jak zastanawiałem się, co studiować na Politechnice Warszawskiej, na zebraniu przyszłych studentów zobaczyłem planszę specjalności wydziału elektroniki i w jej lewym dolnym rogu był mały prostokącik z napisem „maszyny matematyczne”. A poza tym było mnóstwo różnych, wielkich prostokątów: łączność, technologia elektronowa, automatyka, itp. Wtedy postanowiłem, że chcę studiować maszyny matematyczne. Muszę powiedzieć, że studiowałem podczas studiów oraz później, kiedy pracowałem na uczelni, mając już styczność z nowoczesną nauką – nie wyobrażaliśmy sobie, że jesteśmy dzisiaj będziemy w stanie tak wykorzystywać te maszyny – zwane komputerami czy też komórkami. 

Ale tak naprawdę maszyny matematyczne, które powstały w latach czterdziestych, są tym samym urządzeniem pod względem organizacji jak komputer, który dzisiaj nosimy w kieszeni. Co ciekawsze, jego architektura, jego organizacja wewnętrzna jest w dużym stopniu nieadekwatna w stosunku do tego, do czego go dzisiaj w większości przypadków używamy. Pierwotnie komputer przeznaczony tylko do obliczeń, miał dodawać, odejmować, mnożyć, dzielić. A dzisiaj w znaczącym stopniu jest powszechnie używany do wyszukiwania informacji. Komputer składa się z dwóch części: aktywnej – procesora i biernej – pamięci operacyjnej. Dla obliczeń jest to wystarczające. Część aktywna służy do pobierania informacji, obliczania i zapisywania do pamięci - części biernej. Do wyszukiwania informacji powinno być odwrotnie - pamięć powinna być bardziej aktywna przetwarzając samodzielnie przechowywane informacje. Inaczej rzecz biorąc: jeżeli mamy kompanię wojska, to dzisiejszy komputer działa na takiej zasadzie, że bierze się po kolei każdego żołnierza z tej kompanii i pyta, czy się Kowalski nazywa. W tej drugiej wersji krzyczy wystarczy rozkaz: „Kowalski wystąp!” i wszyscy Kowalscy sami wychodzą z szeregu. 

Proszę zauważyć, kiedy mówimy o innowacjach, że tak naprawdę w organizacji komputera zakonserwowaliśmy coś, co nie jest w pełni efektywne do wszystkich dzisiejszych zastosowań. Choć tym informatycy wiedzą, że lepszy byłby ten drugi układ, przemysł, struktury społeczne na razie nie wymuszają wykorzystania tego lepszego układu. Przy czym nie ma żadnego technologicznego zaczynałem ja zaczynając studia, nie wyobrażałem sobie, że istnieć komputerem będzie też telefon komórkowy. Więc apeluję do młodych: spróbujcie wyobrazić sobie coś, co się wydaje dzisiaj kompletnie niemożliwe. Parę lat temu wyświetlano film „Raport mniejszości”. Wydawał się fantazją, ale wszystkie urządzenia, które w nim przedstawiono, już istniały fizycznie. Za jakiś czas będą Państwo ich używać. Muszę powiedzieć, że tak naprawdę wyobraźnia każdego z nas zawodzi. miał może jedynie Stanisław Lem – jeden z niewielu ludzi na świecie – miał rzeczywiście większą wyobraźnię techniczną.

Jacek Kuciński: Kiedy zaczynałem w końcu lat siedemdziesiątych pracę u Sylwestra Kaliskiego, mówiono o fuzji termojądrowej, był wielki entuzjazm. Mówiono o tym, że w ciągu piętnastu, dwudziestu lat powstanie elektrownia termojądrowa. Drugi raz z tymi badaniami zetknąłem się, pracując w Niemczech, w latach dziewięćdziesiątych, czyli po piętnastu latach. Wtedy był przełomowy moment: uzyskano tyle energii z fuzji, ile do niej włożono. Znowu zapanował entuzjazm i mówiono, że za piętnaście, dwadzieścia lat powstanie elektrownia termojądrowa. Niedawno czytałem artykuły, w których napisano, że jest postęp niesamowity – za piętnaście, dwadzieścia lat powstanie elektrownia termojądrowa. 

Natomiast w innej dziedzinie - w modyfikacji materiałów - kilkanaście lat temu w ogóle sobie nie wyobrażaliśmy, jak będą wyglądały nanomateriały, które w tej chwili wchodzą przebojem na rynek. Np. taki wynalazek, jak nanokapsuły czyli malutkie drobinki, które docierają w różne miejsca, tam gdzie chcemy. W organizmie człowieka wnoszą leki, dokładnie w to miejsce, w jakie trzeba, o tej godzinie, o której trzeba i taką ilość, jaką trzeba. W metalu takie nanokapsuły zatopione są w bardzo wrażliwych na stres, a ważnych elementach. W przypadku kiedy taki element ulegnie zniszczeniu (np. pęknie), te nanokapsuły się rozpadają, wypływa z nich klej i następuje samonaprawa materiału. Tego absolutnie nie można było przewidzieć kilkanaście lat temu.
Są więc pozytywne i negatywne przykłady przewidywań, jeżeli mówimy o konkretnych technologiach. 
głos z sali: Nie raz w historii informatyki nowe rozwiązania były odrzucane. Dobrym przykładem jest „XEROX”, który miała możliwość wprowadzenia na rynek myszki i graficznego interfejsu, ale je odrzucił. 

Dagmara Nickel: Inwestowanie w innowacje do pewnego stopnia jest inwestowaniem większego ryzyka. Niektórzy mówią, że na dziesięć projektów, w które się angażujemy, jeden wyjdzie. Profesor Kleiber powiedział, że na sto przypadków trzy mogą się udać, co się zgadza. Te, które się udadzą, w większości przypadków, przynoszą wysokie zyski, rekompensując straty poniesione na innych. Tak, jak w każdej działalności gospodarczej, bez ryzyka nie ma pieniędzy. Oczywiście możemy podjąć błędną decyzję i stracić, albo pieniądze albo okazję.
Wacław Iszkowski: Mysz wymyślono i używamy jej do dzisiaj. Głupcami byli szefowie XEROXa, którzy nie potrafili sobie wyobrazić do czego można ten gadżet wykorzystać - a nie ci, którzy ją wymyślili. Oczywiście w informatyce i w telekomunikacji jest mnóstwo pomysłów, które nie znajdują racji bytu. Mało tego – wzajemnie się wykluczają. Na przykład system video Betacam poległ, a VHS się ostał. Teraz toczy się walka między HD DVD a Blu-ray'em i chyba Blu-ray zwyciężył. To oczywiście zależy od wielu czynników: kto za tym stoi, kto za to płaci i kto szybciej, że tak powiem, „wyciśnie” na rynku potrzebę tego, a nie innego systemu, itd. 

W informatyce było mnóstwo komputerów, maszyn, rozwiązań, oprogramowania, którego dzisiaj nikt nie używa. Kto używa języka Algol dzisiaj? Rosjanie „zainwestowali” w Algol ucząc go tysiące programistów. Amerykanie uważali, że tylko na uczelni jest on potrzebny, nikt inny nie będzie go używał. Potem rozwinięto Pascala, a Algol został zapomniany. Ale wcześniej przyniósł nowy sposób myślenia o programowaniu, dał szansę intelektualnego rozwoju ogromnej rzeszy programistów, którzy może w Algolu nie będą niczego pisali, gdyż przeszli na C, C++, Javę, etc, ale właśnie Algol dał im pewną świadomość nowoczesnego programowania. A to, że sam język zginął i nie ma dzisiaj jego kompilatorów – trudno, to jest cena postępu.

Chcę jeszcze jedną rzecz powiedzieć. Czasami patrzę na ludzi na lotniskach czy w jakimś innym miejscu – mają dziesięć minut i bach – otwierają laptopa i stukają w jego klawisze. Myślę wtedy: ludzie, nie patrzcie cały czas w ekran komputera, tylko pomyślcie nad tym, co można zrobić, nie zaglądając do maszyny. Muszę powiedzieć, że dzisiaj w wielu wypadkach jest tak, że czego nie ma w internecie, to się ludziom wydaje, że nie istnieje w rzeczywistości. Czy nie lepiej jest spojrzeć poza ten ekran, schować laptop i chwilę pomyśleć, co można zrobić ze swoim życiem, ze swoimi pomysłami nie zaglądając do maszyny. Warto bowiem wymyśleć nowe - nie przetwarzając tylko wiedzy istniejącej. Pomyślmy na przykład, co zrobimy, zdarzy się blackout, jak wysiądą nam elektrownie, nic nie będzie działało, żadna komórka, żaden laptop i nie będzie dostępu do internetu? Jeżeli to potrwa dłużej, to się może okazać, że ci, którzy są uzależnieni od tych laptopów i komórek, nie będą wiedzieli, jak sobie poradzić w tej sytuacji – gdzie się udać i jak się jeszcze porozumieć z rodziną oraz z ratownikami. Pomyślcie o tym – czy znacie numer telefonu stacjonarnego do najbliższego szpitala?

Zbigniew Bierzański: Blackouty mają różne znaczenie dla różnych grup ludzi. Nie każdy ma i musi, czy chce mieć komórkę i komputer. I dalej: dla jednych może być przyszłość z komórkami i komputerami oraz ich konsekwencjami, dla drugich – inna, bez komórek i komputerów, i ich konsekwencji. Jednak w rezultacie jedni mogą zostać wykluczeni z przyszłości innych. 

Jacek Koronacki: Myślę, że tutaj bardzo głębokie problemy zostały podjęte. To jest to, co chciałbym pod hasłem ciągłości i nieciągłości poruszyć. Wiele rzekomych wynalazków, także w informatyce, wcale z dzisiaj nie pochodzi. Dzisiaj zaczynamy o tym czy innym mówić, ale to już zwykle było w rozwoju naukowym. Tak jest np. w rozwoju protokołów, komunikowania się, pisania programów. To jest zwykła ewolucja.

Dobrą analogią, zaskakującą może, jest rewolucja kopernikańska. To była rewolucja przez konsekwencje społeczne odkrycia Kopernika. Samo odkrycie Kopernika było normalną, zwykłą konsekwencją rozwoju naukowego. To nie była żadna rewolucja naukowa. Natomiast konsekwencje społeczne były ogromne.  

Wynalazczość „się ciągnie” i my w ramach tej ciągłości wiemy, co mamy dalej robić. To nie wyskakuje, jak feniks z popiołów. Pomysły rzeczywiście rewolucyjne technologicznie zdarzają się rzadko. 

W latach siedemdziesiątych trzeba było wymyślić protokół TCP/ IP i to może był swego rodzaju wynalazek, a może też rezultat. Protokoły istniały, tylko nie było tego TCP/IP, tego jednego. Tego co potem uruchomiło tę zabawkę – internet - która dzisiaj prowadzi do społecznej rewolucji informacyjnej. Teraz Web 2.0 nie jest żadnym wynalazkiem, a jego konsekwencje społeczne są ogromne, groźne a niedoceniane. Jest szansą na swego rodzaju demokratyzację, ale przecież jakże nas zaśmieca, jakże nas odciąga od historii, od tradycji. Elity polityczne, intelektualne, nie zadają fundamentalnych pytań o znaczenie społeczne owej rewolucji informacyjnej. Natomiast , co robić w technologiach, jak dochodzić do nowych wynalazków, to my umiemy nie najgorzej.

Czy dowiemy się z foresightu tyle, by dać na to pieniądze?

Zbigniew Bierzański: Nasza dyskusja jest inspirowana zakończeniem Narodowego Programu Foresight „Polska 2020”, a także publikacją opracowanego przez Zespół Doradców Strategicznych Premiera raportu „Polska 2030. Wyzwania rozwojowe”.  
Foresight jest racjonalną, podlegającą dyskusji i zmianie, metodą, zorganizowanym sposobem zbiorowego i konkluzywnego myślenia o przyszłości. W Polsce na taką szeroką skalę został przeprowadzony po raz pierwszy. Dr Jacek Kuciński był w NPF zastępcą kierownika przedsięwzięcia ds. organizacji projektu i metodyki foresight, a prof. Jacek Koronacki - kierownikiem panelu pola badawczego „Technologie Informacyjne i Telekomunikacyjne”. 

Czy foresight - biorąc pod uwagę, i wspomniane tutaj osobiste doświadczenia i ewentualnie znane rezultaty rozlicznych prowadzonych w świecie badań przyszłości - wnosi coś istotnie nowego i wartościowego do myślenia o przyszłości,? Czy wiedza wypracowywana za pomocą foresihgtu przyda się kalkulującym na przyszłość grupom i społecznościom, do których, jak się sądzi, należą przedsiębiorcy?  
Wygląda na to, że dzisiaj istotnym problemem jest nie tyle przewidywanie przyszłości, ile inwestowanie w przyszłość, a właściwie – w jak najmniej odlegle w czasie korzyści, ostatecznie - w większe zasoby do radzenia sobie z przyszłą teraźniejszością. 
Trzeba podejmować decyzje i dokonywać wyborów, w co będziemy inwestować, mając na uwadze taką czy inną przyszłość, czy nasze możliwości w przyszłości. Do roku 2020 wydane zostaną wielkie kwoty. Kto będzie realnie o ich przeznaczeniu decydował, w imieniu i na rzecz kogo, to jeszcze poważniejsza kwestia. Trzeba zwrócić publiczną uwagę na bardzo poważny i złożony problem dobrych wyborów - w co inwestować? Inwestując spodziewamy się w przyszłości określonych korzyści, przewidujemy określone rezultaty. Czy możliwe rezultaty foresightu godne są uwagi i pieniędzy? Czy przedsiębiorcy dzisiaj daliby pieniądze na foresight, także taki, jak „Polska 2020”?

Dagmara Nickel: Trudno mi odpowiedzieć, sądzę, że wymagałoby to pogłębionych przemyśleń. Rozumiem, że to w zasadzie pytanie: ile pieniędzy zainwestowalibyśmy w tworzenie foresightu? Sądzę, że był on tworzony z myślą o bardziej globalnych problemach. Ja tutaj z pokorą patrzę na własne podwórko, ono jest dużo mniejsze. Nie wiem, w jakim zakresie foresight odpowiadałby na te problemy, które nas najbardziej gnębią.  

Mnie wyniki foresightu interesowałyby pod kątem określenia potrzeb społeczeństwa w przyszłości. Wychodząc z założenia, że w biznesie zarabiamy pieniądze na zaspokajaniu potrzeb ludzi, trzeba spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, czego będziemy potrzebować i w związku z tym – jak te potrzeby zaspokoimy.

Krzysztof Wnęk: Dla mnie foresight to jest, tak naprawdę, dobra strategia rozwoju. Coś, co daje spojrzenie od szerokiego kontekstu do konkretnych usług, które będę oferował. Dodałbym do tego odpowiednią promocję. Prof. Kleiber powiedział w prezentacji NPF, że w Polsce nie mówi się o sukcesach. Pomyślmy sobie, co by się stało, gdybyśmy za pięć milionów zrobili kampanię promocyjną pokazującą profesorów, naukowców, którzy na swojej nauce zarobili pieniądze. W Stanach to jest standard, nikt się nie kryguje, że zarobił milion dolarów na tym, że coś zrobił. To byłaby wspaniała rzecz, gdyby można było pieniądze przeznaczyć na zmianę postaw. Jeśli chodzi o sam foresight, dla mnie najcenniejsze byłoby, żeby bardziej trafić w potrzeby. Potrzeby kreują popyt. Ja bym nawet powiedział tak: umiejętny marketing kreuje potrzeby, które z kolei kreują popyt. 

Wacław Iszkowski: Sprzedawca korporacji ma zadanie: poznaj potrzeby klienta i powiedz mu, że je zrealizujesz. Ale jest też mnóstwo potrzeb, co do których nie wiadomo, jak je zrealizować, bo nie mamy odpowiedniego produktu czy usługi. Potrzeby można też wykreować. Firma SONY wymyśliła walkmana, którego początkowo nikt nie chciał na rynku, bo nie widział potrzeby jego posiadania. Marketing firmy zaprosił młodych ludzi, kieszeni dał im po walkmanie i kazał biegać po parku słuchając muzyki. Nagle się okazało, że wszyscy kiedy biegają chcą słuchać muzyki i zrobił się wielki biznes ze sprzedaży walkmanów.  
Mówi się, że myślenie o przyszłości jest warte tyle, na ile jest trafne. Ale to jest tak, jak z biznesplanem. Wszyscy mówią, że biznesplan jest po to, żeby zaplanować przyszłość firmy. Nie. Biznesplan jest napisany po to, żeby przekonać inwestorów do zainwestowania pieniędzy właśnie w to przedsięwzięcie. Jak oni już zdecydują o wyłożeniu pieniędzy, to biznesplan jest chowany do szuflady. Już staje się niepotrzebny,a tylko obie strony czekają na sukces.  

Jacek Kuciński: Trzeba wziąć pod uwagę, że ma jednego foresightu, który pasuje absolutnie do wszystkiego, jak uniwersalny klucz francuski. Są różne foresighty. Inaczej je wykonujemy dla regionów, kiedy zastanawiamy się nad kierunkami ich rozwoju, a zupełnie inaczej dla firm. Foresighty korporacyjne nastawione są właśnie na wyszukiwanie potrzeb, ewentualnie wyobrażeń ludzi, jakie chcieliby produkty czy technologie mieć w przyszłości. Tak więc, to tak, jak z butami: jak ktoś nosi szóstkę, to nic nie da za numer czterdzieści cztery, ale jakieś buty kupuje.

Foresight nie jest takim narzędziem, które mogłoby być zastosowane, powiedzmy, w fizyce materiałów, żeby przewidzieć, jakie materiały pojawią się w przyszłości. Foresight to są określone scenariusze rozwoju. Jeżeli czynniki zewnętrzne ułożą się w taki a taki sposób i my podejmiemy takie a takie działania, to istnieje prawdopodobieństwo, że wystąpi jeden ze scenariuszy, przez nas rozważanych. Zabezpieczamy się na przyszłość. Co będzie, jak będzie źle, co będzie, jak będzie dobrze, co będzie, jak będzie średnio. Foresight daje nam parasol bezpieczeństwa na różne okoliczności. To byłaby odpowiedź na pytanie, do czego służy foresight, każdego rodzaju.
Jacek Koronacki: Odwołam się do Foresightu „Polska 2020” i ujmę to tak: będąc przedsiębiorcą, dzisiaj nie przesadnie bogatym, ani grosza bym nie dał na taki foresight, dlatego że Foresight „Polska 2020” obliczony jest na buty o innej numeracji, i słusznie. Za NPF płaciło Ministerstwo Nauki, bo generalnie biorąc jego adresatem był rząd, administracja odpowiedzialna za przyszłość kraju. 
Adresując rzecz do Ministerstwa Nauki wskazywaliśmy możliwe scenariusze, które się ziszczą w zależności od tego, jakie będą okoliczności, jaki będzie kontekst. W ramach tych właśnie okoliczności, zaobserwowaliśmy, że szybko musimy odejść od spraw technologii, gdy mówimy choćby o teleinformatyce, a musimy zająć się nade wszystko konsekwencjami społecznymi rewolucji informacyjnej. To bardzo poważna kwestia. 

Zbigniew Bierzański: Czy, być może niechcący, nie podtrzymujemy, i demokratycznie i merytokratycznie dyskusyjnej zasady, by „szewc trzymał się swego warsztatu” i nie wykraczał poza swoje szewskie kompetencje? Czy każdy obywatel RP, jest kompetentny do udziału w foresight odnoszącym się do przyszłości kraju? Nie chodzi o formalne obywatelskie prawo, a o możliwość realnego udziału w formowaniu lepszej dla siebie przyszłości, lepszego świata, w którym chciałoby się żyć, a którego nie ma w żadnym eksperckim scenariuszu przyszłości.

Krzysztof Wnęk: Jednym z moich ulubionych cytatów jest cytat z Abrahama Lincolna, że najlepszym sposobem, żeby przewidzieć przyszłość, jest ją stworzyć. Wydaje mi się, że przyszłość zależy od nas, każdy z nas ma odrobinę wpływu na to, co się będzie działo. Pytanie, jak bardzo będzie nam zależało, żeby nam wszystkim było dobrze?  
 
Jakie będą wynalazki - punkty zwrotne przyszłości?

Zbigniew Bierzański: Dokąd mogą nas zaprowadzić wielkie innowacje? Wynalazki, i techniczne, i społeczne, które zmieniają także nasze potrzeby i pragnienia, przeorientowują nasze motywacje. Wiemy o różnych niespodziewanych konsekwencjach dokonanych innowacji.
Wymagamy innowacji lub przeciwdziałamy innowacjom, by przyszłość formować po naszej myśli. Nie wszyscy - to jedna z postaw względem przyszłości, choć wydaje się dzisiaj dominować. W jakiejś mierze próbuje wspierać się na racjonalnej wiedzy o przyszłości - nie tylko na naszych wyobrażeniach i pragnieniach, ale i na logicznym wnioskowaniu o koniecznych warunkach i kształtujących się już dzisiaj prawdopodobnych okolicznościach możliwości spełnienia tych wyobrażeń i pragnień.  
Jakich oczekujemy kluczowych odkryć i wynalazków w nauce i technice? Na podstawie własnej racjonalnej wiedzy. Gdzie spodziewamy się nowych punktów zwrotnych otwierających nowe możliwości i kierunki w ludzkim rozwoju?

Dagmara Nickel:. Naukowcy, z którymi pracujemy w obszarze biotechnologii medycznej, upatrują wielkie szanse w terapiach celowanych. Dzisiaj medycyna potrafi już skierować lekarstwo w bardzo konkretne miejsce i w konkretnym momencie je dostarczyć. To jest ogromna szansa dla terapii celowanej nowotworów, ale nie tylko. Doszukujemy się wielkich szans także w stymulowaniu procesów immunologicznych. Widzimy potrzebę poszukiwania terapii mniej szkodliwych. Rozwiązania upatrujemy właśnie w nauczeniu naszego układu immunologicznego lepszego radzenia sobie z chorobą, mając nadzieję, że dzięki temu nie będziemy musieli przyjmować farmaceutyków, które mają duże skutki uboczne. 

Krzysztof Wnęk: Zacznę od tego, co było, moim zdaniem, taką znaczącą innowacją - Web 2.0 czyli odwrócenie o sto osiemdziesiąt stopni podejścia do internetu. To już nie dostawcy, nie firmy internetowe, produkują zawartość tego, co jest w sieci, tylko udostępniają narzędzia do tworzenia treści przez użytkowników. Każdy z użytkowników ma swoje ulubione strony oraz konkretny rodzaj i format informacji, jakie chciałby przedstawić. Oczekuje narzędzi skrojonych na swoją miarę. Patrząc na rozwój witryn Web 2.0 i na ich popularność, widzi się, że trafiły one w te oczekiwania. Natomiast ujawnił się efekt uboczny w postaci niekontrolowanego przerostu informacji. Moim zdaniem, to może doprowadzić do kolejnych innowacji. Już pojawiły się zawody, których nie było do tej pory. Np Google, tj. osoba zajmująca się wyszukiwaniem informacji w internecie. Osobiście, jeśli potrzebuję szybko znaleźć jakąś informację w internecie, nie zawsze jestem zadowolony z tego, jak ją dostaję. Odsłon jest kilkaset, niejednokrotnie kilkanaście tysięcy. W internecie jest taka masa informacji, że za chwilę przestanie być w ogóle przyswajalna. Więc oczekuję dużej rewolucji – czegoś, co zastąpi internet.

Jacek Kuciński: Postęp w mechanice, w technologii, w znacznej mierze zależy od materiałów. W tej chwili weszliśmy w epokę tzw. inteligentnych materiałów, które potrafią zmieniać swoje własności w zależności od okoliczności albo też łączyć cechy, które do niedawna wydawały się całkowicie rozłączne np. przewodzący polimer. Już w tej chwili są komputery, na razie próbne, które można zwinąć w rulon i wsadzić do kieszeni. Moim zdaniem rozwój nowoczesnych materiałów jest jeszcze przed nami.

Bożena Skibicka: Nawiązując do internetu i do ilości informacji, która jest w internecie oraz do tego, że my właściwie poszukujemy określonej wiedzy – moim marzeniem jest, żeby w Internecie stworzonych zostało wiele usług wzbogaconych o wiedzę. Jeżeli szukam sposobu załatwienia czegoś, to oczekuję by usługa podpowiadała mi po kolei wszystko, co powinnam zrobić, łącznie z dostarczeniem odpowiednich dokumentów, odpowiednich aktów prawnych, które by się wyświetlały, czy jeszcze innych takich podpowiedzi. 

Jacek Koronacki: To już prawie robimy, to jest już prawie do zrobienia. 
Tak jak się przyglądam szalenie ciekawym konsekwencjom rozwoju mocy obliczeniowych komputerów, to oczekuję teraz wielu wynalazków. Odkryć w dziedzinie genomiki, proteomiki i podobnych będzie na pewno dużo. Ale nie tylko. Mianowicie coraz więcej będziemy wiedzieć o tej „ciemnej materii” , która zajmuje , jak ocenia się dzisiaj, 90% wszechświata. Tacy byliśmy dumni, a się okazuje, że coś niecoś wiemy o 10% wszechświata, a o 90% nic nie wiemy. Myślę, że teraz tutaj będzie jakaś wynalazczość ciekawa. 
W dziedzinie informatyki: zaczyna się teraz zmieniać dotąd niezmienna architektura komputerowa. Widać to w wiązaniu procesora i pamięci. To jest już bardzo żywy technologiczny hardware’owo – software’owy proces. wyjmują tego czipa.
Wacław Iszkowski: Jakbym wiedział, jaki wynalazek będzie najważniejszy, to bym tu nie siedział, tylko poleciał do Urzędu Patentowego i tam od razu opatentował ten wynalazek. A poważnie: Jaki będzie istotny wynalazek? Myślę, że wreszcie komputery nauczą się nas rozumieć i pojmować co się do nich mówi w naszym rodzimym języku. W związku z tym odpadnie problem pisania programów i tłumaczenia, komputer sobie sam, przetworzy to co usłyszy na własny język pojęć mu zrozumiałych.
głosy z sali: Pokolenie wstecz, człowiek aktywny, ambitny, był uzbrojony zasadniczo w zegarek i radio tranzystorowe. Dzisiaj mamy kieszonkowca, to jest komórkę plus laptop.
- Jedno nieduże urządzenie, które będzie wszystkim.
- Ale ono będzie wszczepione?  

Wacław Iszkowski: Człowiek zapewne takie urządzenie będzie miał wszczepione, bo tak będzie wygodniej. Już teraz w Japonii noworodkom w szpitalach są natychmiast po urodzeniu wszczepiane czipy z danymi rodziców. Potem można zawartość tych czipów uzupełniać przez całe życie. Daje to ogromne możliwości kontroli obywatela, bo na przykład będzie dokładnie wiadomo gdzie w danej chwili przebywa dana osoba i czym się zajmuje. A co z rozumem? Myślę, że rozum jednak zostanie i co więcej, utworzy się kasta ludzi, którzy będą z obrzydzeniem patrzeć na te urządzenia.

głos z sali: A czy czipa da się usunąć?

Wacław Iszkowski: Oczywiście. To żaden problem; proszę pierwszy lepszy kryminał obejrzeć, jak 
Krzysztof Wnęk: Co się może zdarzyć przedstawia film „Johnny Mnemonic”. Podpinając do gniazdka łącze zasila się mózg informacjami. Głęboko wierzę, że ingerowanie w naturę, prędzej czy później, skończy się odrzutem. Myślę, że do tego, co przedstawia film nie dojdzie. Będziemy mieli coraz więcej urządzeń, które będą nam pomagały. Natomiast jedynie bardzo wąskie grono ludzi będzie pozwalało na to, żeby wszczepiać sobie różne implanty czy coś, co nie pozwoli człowiekowi zniknąć z radaru, bo wszędzie będzie rejestrowany.

Co jest potrzebne w Polsce, by coś istotnego wynaleźć?

Dagmara Nickel: Jako przedsiębiorcy poszukujący innowacyjnych pomysłów, w które można by zainwestować i je rozwinąć, mamy problem, żeby takie pomysły znaleźć. W parku technologicznym NTPP, szukając ich, w pierwszej kolejności próbowaliśmy współpracy z uczelniami. Ale dialog z uczelnią, nie mówiąc już o pracy z nią, jest praktycznie niemożliwy. Biurokracja, zupełnie inny sposób myślenia, feudalne stosunki, itp. Po kilku latach prób stwierdziliśmy, że nie tędy droga.
Zaczęliśmy szukać osób, naukowców z ciekawymi pomysłami i tak po półtorarocznych poszukiwaniach zaangażowaliśmy się w końcu w dwa projekty badawczo rozwojowe, których celem jest w dalszej perspektywie wdrożenie pomysłów do praktyki – szczepionki na czerniaka i superkondersatora. 

Dzisiaj mamy kolejne problemy. W przypadku szczepionki na czerniaka jesteśmy w takiej fazie badań klinicznych, które są jeszcze daleko przed pracami wdrożeniowymi. Wsparcie w postaci publicznych grantów byłoby bardzo przydatne, jest jednak w zasadzie nieosiągalne. Jak świat już dawno temu wymyślił, styk nauki i biznesu najlepiej realizować poprzez konsorcja naukowo – przemysłowe. W Polsce jednak właściwie eliminujemy takie konsorcja z możliwości finansowania ze środków publicznych, finansując wyłącznie partnera naukowego. Nie docenia się wkładu partnera przemysłowego, nie umożliwia mu faktycznego uczestnictwa w takim przedsięwzięciu, nie dopuszcza go do praw własności intelektualnej. Oczywiście, to ma swoje, trudne uwarunkowania natury prawnej, ale sądzę, że w pierwszej kolejności takie problemy musimy rozwiązać, żeby w ogóle mówić o tym, w jakie przedsięwzięcia innowacyjne można inwestować.  

Krzysztof Wnęk: Jest potrzebne zaangażowanie i dialog pomiędzy biznesem i nauką. Naturalny trójkąt innowacji składa się z biznesu, edukacji i badań. W ten sposób to działa na całym świecie, tak powinno to działać również u nas. Uważam, że takie ośrodki jak parki technologiczne, jak centra badawczo – rozwojowe, właśnie od tego są.  

Jacek Koronacki: Kłopoty na styku nauka – biznes mają źródła w prawie i także w sposobie zorganizowania polskiej uczelni. Musimy zwrócić uwagę, jak ogromne mamy zaniedbania organizacyjne w możliwościach wdrażania tego, co ewentualnie naukowcy są w stanie zrobić. Ważne jest , co oni w ogóle robią i jak są zorganizowane uczelnie.
Nadto w Polsce trzeba jeszcze w naukę, po jej urynkowieniu w odpowiedni sposób, zainwestować. A na to klasa polityczna, nie tyle pomysłu, co odwagi, wyobraźni, wiedzy – nie ma. To nie jest nasza – naukowców - wina.
My powiedzieliśmy, w ramach naszego Foresight-u Polska 2020, co zupełnie niezbędnie należy zrobić, żeby w perspektywie roku 2020 osiągnąć jako kraj odpowiedni poziom w zastosowaniach technologii teleinformacyjnych. Odpowiedź głównie dotyczyła nie określonych technologii, a wskazania, byśmy zainwestowali w umysły i software'y, jak powiedzieliśmy metaforycznie. To byłyby nakłady niskie, maleńkie. A przedtem trzeba było zauważyć, że nasza infrastruktura przesyłowa – myślę o sieciach, o infrastrukturze telekomunikacyjnej – jest zacofana. 

Przy okazji: informatyzacja kraju, informatyzacja administracji - ogrom zadań wykonywanych z dobrą wolą, ale w sposób chaotyczny, niespójny, jeżeli mówić o różnych regionach, o różnych działach administracji. To wszystko wymaga fundamentalnego uporządkowania, a wobec tego wymaga bardzo mocnej woli całej klasy politycznej Począwszy od wypracowania odpowiednich mechanizmów prawnych, i to jest może najważniejsze. Co uczynić, żeby prawo było nie tylko spójne, ale i proste. A przed prawnymi są jeszcze sprawy ustrojowe – o tym już nie pisaliśmy. To już samo, można powiedzieć, sedno, jeżeli nie przypomnieć o kulturze. 

Wacław Iszkowski: Jeśli chodzi o biznes, niestety muszę powiedzieć, że dużo firm informatycznych w Polsce walczy o przetrwanie. Firmy te składają się w znaczącym stopniu z działów, które nie są działami rozwojowymi: marketing, sprzedaż, księgowość, logistyka dostaw. To jest główny element firmy, dział rozwoju jest niewielką częścią. Również w korporacjach zagranicznych, gdzie dział rozwoju jest znaczący, okazuje się, że jest jakby „przyciśnięty” działami bezpośrednio odpowiadającymi za wyniki finansowe. Trzeba pokazać się na giełdzie z właściwymi wynikami. Zrobiło się to, co się obiecało, czyli sprzedało się tyle, ile się obiecało, a kwestia rozwoju jest kwestią wtórną. 
Przy czym, żeby nie było wątpliwości: to dotyczy firm, które są w jakiś sposób stabilne na rynku, to nie dotyczy firm startupowych. W tych sytuacja jest dokładnie odwrotna. Mamy pomysł, nie mamy pieniędzy, nie mamy sprzedaży, nie mamy marketingu, nie mamy jeszcze księgowości, nie mamy celów finansowych. Mamy wymyślić, jak to coś, co wymyśliliśmy możemy sprzedać. Potem się okazuje, że jak już się to wymyśli, to potrzebne są pieniądze do wprowadzenia tego na rynek. 

Dagmara Nickel: Powinien bezwzględnie się zmienić pewien element naszej oświaty i systemu edukacji. Wysokie kompetencje absolwentów szkół wyższych, to jest warunek sine qua non polskiego biznesu. Myślę, że to, jakich mamy pracowników na samym końcu drabiny przedsiębiorstw, świadczy o jakości naszych firm. To oni są najbliżej tego, co się faktycznie dzieje i im bardziej są twórczy, im bardziej umieją rozwiązywać problemy – tym lepiej te problemy w całej firmie się rozwiązują i biznes lepiej się rozwija. Sądzę, że w tym aspekcie musi bezwzględnie się coś zmienić. To jest bardzo, bardzo potrzebne. 

Bożena Skibicka: Z dwudziestoletniej praktyki przyjmowania absolwentów, a młodych ludzi głównie zatrudniałam, muszę powiedzieć, że nasz system edukacji może nie jest najlepszy, ale ludzie są rzeczywiście zdolni. To, czego trzeba ich uczyć, czego nie dostarcza nasz system edukacji, to umiejętność współpracy w zespole, umiejętność wspólnego rozwiązywania problemów. Tego nas w ogóle nie uczą, a np. w Japonii od przedszkola. W Stanach Zjednoczonych system edukacji jest gorszy, ale tych rzeczy akurat uczą. To są kwestie, na które naprawdę trzeba zwrócić uwagę w systemie edukacji i których my, przedsiębiorcy, powinniśmy wymagać w programie. Poświęcamy na to bardzo dużo czasu, żeby młodzi zdolni ludzie nauczyli się pracować w zespole, nauczyli się dzielić wiedzą, nauczyli się rozwiązywać problemy, nauczyli się funkcjonować w grupie.

Jacek Koronacki: Chcę rzec, że do tego potrzebne jest nade wszystko, nie trenowanie nas, by być kreatywnymi, by pracować w zespole, tylko do tego jest potrzebna żywa kultura i żywe poczucie ciągłości tejże. Byłoby lepiej - pozwolę sobie to nieco jaskrawo przedstawić - gdyby szkoła wróciła do kanonu z przedwojnia i do szkoły klasycznej: greki i matematyki, i historii, nie mówiąc o polskim. Wtedy na powrót zaczniemy myśleć o sobie jako o wspólnocie. My to gubimy i trening szczegółowy typu „bądź kreatywny” niczego nie poprawi, dlatego że to jest ontologicznie fałszywa droga. Dlatego młody (zdolny) człowiek będzie musiał pójść na studia na filozofię, ale na politechnikę nie pójdzie. Natomiast człowiek dobrze wykształcony humanistycznie, mający to poczucie wspólnoty, historii, tradycji, ciągłości pokoleń, pójdzie na politechnikę i pójdzie też na zarządzanie, trwale zdolny do współpracy z innymi.

Jacek Kuciński: Pytanie, jakie powinny być kadry nowoczesnej gospodarki? Rzeczywiście, większość ekspertów w Foresight „Kadry dla nowoczesnej gospodarki”, również i tych pochodzących z przemysłu, twierdziła, że te twarde umiejętności, techniczne, są dosyć dobrze w szkole wyłożone, a czego nie ma, to i tak w przedsiębiorstwie trzeba się nauczyć. Wszyscy zwracali uwagę na umiejętność pracy w grupie, na dyscyplinę, na znajomość języków obcych, na kreatywność. Rzeczywiście, chyba na to trzeba w tej chwili położyć nacisk. Zwracamy także uwagę na ten dystans między uczelnią a przemysłem. Potocznie się uważa, i słusznie, że nauka powinna wyprzedzać przemysł, ale w praktyce zdarza się odwrotnie. Nowoczesne rozwiązania techniczne nie są „uczone” na uczelni. Sugeruje się, żeby kontakt między uczelnią a przedsiębiorcami był znacznie bliższy począwszy od pierwszych lat studiów, łącznie z odpowiednią praktyką w przedsiębiorstwach. W tym upatruje się klucz do sukcesu. 

Krzysztof Wnęk: To, co chciałbym, żeby się stało - to przede wszystkim żebyśmy znaleźli, a nie tylko o tym mówili, rozwiązania praktyczne, które pomogą nam wykorzystać potencjał, którego jesteśmy świadomi. Wszyscy wiemy, że mamy dobrych informatyków, że mamy potencjał, że potrafimy się uczyć, tylko mamy problem z wykorzystaniem tego. Jesteśmy - o dziwo! - mało przedsiębiorczy. Cecha dobrego innowatora nie łączy się z cechą dobrego przedsiębiorcy. Więc życzyłbym, żebyśmy stworzyli takie modele współpracy, które sprawią, że naukowiec podejmie swą działalność i będzie przedsiębiorcą, mimo tych ograniczeń, które są dookoła. A z drugiej strony – znajdzie wspólny język z biznesem. Kiedy naukowiec i przedsiębiorca będą mieć wspólny cel, zawsze się dogadają. Ja uważam, że pieniądz łączy ludzi. Oczywiście, duży pieniądz bez dobrej umowy – dzieli, co pokazały niektóre przypadki startupów. W momencie, kiedy znajdziemy rozwiązanie czyli platformę porozumienia między nauką a biznesem, a też pieniądze - mówimy o funduszach inwestycyjnych i większych kapitałach - to zacznie działać. Parki technologiczne mają spełniać rolę takiej platformy łączącej poszczególne podmioty trójkąta. 

Zbigniew Bierzański: W takich to okolicznościach przyszłość będzie, czy chce czy nie chce, także w naszych rękach, ale nie jest pewne, czy będzie jej tam najlepiej. Tym bardziej, że jednak „przeszłe wydarzenia, jeśli nie zostaną zapomniane, stają się drogowskazem w przyszłości” dla wielu ludzi formujących własne i cudze losy. Mamy różne pamięci i mamy różne drogowskazy, jakkolwiek prawdziwe może być twierdzenie , że wszyscy płyniemy na jednej łodzi

Z wynikami NPF „Polska 2020”, w tym z rekomendacjami jakie dziedziny badań i wdrożeń warto rozwijać, gdzie i jakie innowacje i zmiany są potrzebne, można zapoznać się w internecie (http://www.foresight.polska2020.pl).