Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Czy zdamy egzamin dojrzałości po pięciu latach obecności w Unii?


01 maj 2009
A A A

7 czerwca pójdziemy do urn, by wybrać swych przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Tymczasem według ostatnich badań Eurobarometru, zaledwie 15% naszych rodaków deklaruje chęć udziału w tych jakże ważnych wyborach. Przed pięciu laty frekwencja w Polsce wyniosła nieco powyżej 20% i była jedną z najniższych w Europie. Wówczas można było tłumaczyć to nieznajomością Unii Europejskiej, jej struktur i zawiłych nieraz procedur podejmowania decyzji. A teraz? Czy wydarzyło się coś tak dramatycznego, że Polacy dziś także nie wykazują zainteresowania wyborami europejskimi?

Od przynajmniej dekady w Europie wiele się mówi o oderwaniu "spraw europejskich" od obywateli. Dyskusja ta rozpaliła na nowo emocje, gdy w dwóch ważnych krajach został odrzucony Traktat Konstytucyjny, co zostało uznane za spóźniony efekt rozszerzenia z 2004r. Później byliśmy świadkami irlandzkiego "nie" dla Traktatu Lizbońskiego.

Instytucje europejskie podejmują – z różnym skutkiem - starania, by Unia stała się bliższa jej mieszkańcom - nie związanym na co dzień z polityką, czy ogólniej tematyką unijną. Tymczasem politycy w różnych krajach, także w Polsce, nie zawsze pamiętają, że stosując retorykę "my – oni" obniżają zaufanie do Europy wspólnotowej. Słyszymy od powracających z Brukseli delegacji, że "odniosły sukces w negocjacjach", "broniły interesów narodowych", a gdy coś się nie powiodło pada stwierdzenie: "Bruksela nam narzuca...". Język wojny może czasem przynosi doraźne korzyści, ale w dłuższej perspektywie wywołuje w społeczeństwie poczucie oblężenia, podważa zaufanie do partnerów zewnętrznych.

Nikt zdrowo myślący w Polsce nie będzie dziś podważał słuszności decyzji ukoronowanych wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej 1 maja 2004r. Rezultaty członkostwa widać dookoła nas. Prowadzone na szeroką skalę inwestycje infrastrukturalne, jak np. budowane i oddawane do użytku nowe odcinki dróg, szybsze połączenia kolejowe, poprawa środowiska naturalnego, dynamiczny wzrost eksportu to tylko niewielki wycinek. Swoboda podróżowania, otwarcie rynków pracy, wreszcie możliwość podejmowania studiów na uniwersytetach za granicą uzupełniają szerszy kontekst.

Oczywiście mówienie o sukcesach w dobie szalejącego dziś w świecie kryzysu nie jest łatwe. Jednak to właśnie zjednoczona Europa może stawić czoła wyzwaniom globalnym i regionalnym – również tym ważnym dla Polski. Weźmy przykład Partnerstwa Wschodniego czy bezpieczeństwa energetycznego. Dzięki zaangażowaniu całej Unii nasi sąsiedzi na Wschodzie otrzymują instrumenty stabilizujące, służące ich rozwojowi. Dzięki wspólnym działaniom możemy mieć nadzieje, że dostawy energii w przyszłości nie będą zakłócane. Aktywny udział Polski w tych procesach jest niezwykle istotny.

Do kluczowych aktorów należą unijne instytucje, w tym Parlament Europejski, którego rola w ostatnim czasie szczególnie rośnie. Wybierani w wyborach powszechnych jednocześnie we wszystkich państwach członkowskich UE posłowie powinni mieć zatem silną legitymację. Bez wysokiej frekwencji, czyli naszego głosu oddanego do urn, byłoby to jednak trudne. Wybory są zawsze sprawdzianem z demokracji. Właśnie możliwość wyboru, a wręcz obowiązek skorzystania z tego prawa, winien być odpowiedzią na żale o brak przejrzystości czy łączności między "Europą" a obywatelami. Jeśli wybierzemy aktywnych i kompetentnych przedstawicieli, możemy być pewni, że nasz głos w Brukseli będzie słyszany, będziemy mieć adwokatów naszych spraw tam, gdzie podejmowane są kluczowe decyzje. Nie należy zapominać, że ponad 60% naszego prawa powstaje dziś w Brukseli, gdzie Parlament Europejski ma znaczący wpływ na ostateczny kształt aktów prawnych.

Krótko: nasz udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego - 7 czerwca - będzie świadectwem naszej dojrzałości obywatelskiej.


*Autor jest rzecznikiem prasowym Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce. W l. 2004-2008 był pierwszym sekretarzem i radcą prasowym w Stałym Przedstawicielstwie RP przy UE w Brukseli. Jest absolwentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.