Demokratyzacja Bliskiego Wschodu
-
Unia&Polska
MONIKA IZYDORCZYK
Polityczne i ekonomiczne rozchwianie regionu sprawia, że w najbliższej przyszłości bogate państwa Zachodu czeka wiele wyzwań. Terroryzm, proliferacja broni masowego rażenia, masowy napływ emigrantów, upadek despotycznych reżimów i powstanie nowych "państw łotrowskich" to tylko niektóre z nich. Zaangażowanie Europy w regionie Bliskiego Wschodu, a także państwach takich jak Afganistan czy Pakistan musi wzrosnąć, jeśli będzie ona chciała nie tylko bronić własnych interesów politycznych i ekonomicznych, ale także zachować wewnętrzną równowagę. Problem z asymilacją rosnącej populacji emigrantów tureckich i arabskich już dziś w państwach takich jak Francja, Niemcy czy Włochy spędza sen z oczu wielu polityków. Według sondaży ponad 51 procent młodzieży zamieszkującej świat arabski chciałoby zmienić miejsce zamieszkania i osiedlić się gdzieś w Europie.
Co więcej, w 13 państwach regionu znajduje się ponad trzy czwarte światowych złóż ropy naftowej. Stąd też jego kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego Ameryki i Europy. Jednak potencjał bogactwa na Bliskim Wschodzie pozostaje niewykorzystany. Zgodnie ze statystykami ONZ-owskiego raportu (Arab Human Development Report), PKB 22 państw Ligi Arabskiej jest mniejszy niż PKB Hiszpanii. Ponad 40 procent ogółu populacji to analfabeci, a wysoki przyrost naturalny sprawia, że bezrobocie i pauperyzacja społeczeństw arabskich będą powiększać się w bardzo szybkim tempie. Obszar "od Marakeszu do Bangladeszu", czy też jak nazywają go Amerykanie "Większy Bliski Wschód" to świat, gdzie wprawdzie dotarła globalizacja, lecz zabrakło modernizacji.
Kolonialna polityka wielkich mocarstw, podziały "zimnej wojny", kolejne konfrontacje izraelsko-arabskie i wyścig zbrojeń w regionie spowodowały, że poszukiwanie stabilności od Kabulu po Rabat jest zadaniem niezwykle trudnym, wymagającym przezwyciężenia ponad półwiecznych pokładów nieufności, nienawiści, uprzedzeń i kompleksów świata arabskiego. Nad tymi wyzwaniami Europa i Ameryka zastanawiały się zarówno podczas szczytu państw G-8 w USA, spotkania UE i USA w Irlandii i wreszcie szczytu NATO 28-29 czerwca w Istambule. Najważniejsze problemy to przyszłość Iraku, problemy misji NATO w Afganistanie oraz impas w izraelsko-palestyńskim procesie pokojowym.
{mospagebreak}
Reformy kontra ekstremizm
Próbą pewnego ułożenia stosunków ze światem Islamu jest amerykańska koncepcja demokratyzacji "Większego Bliskiego Wschodu". Jej pierwszy zarys przedstawił sekretarz stanu USA Colin Powell w grudniu 2002 roku, gdy w wykładzie dla jednego z amerykańskich "think thanków" ogłosił powołanie Inicjatywy dla Partnerstwa na Bliskim Wschodzie. Obecnie jest to już około 87 programów realizowanych w 16 państwach regionu. Budżet 145 milionów dolarów ma wesprzeć polityczną, ekonomiczną i edukacyjną transformację Bliskiego Wschodu w 2004 roku. Jest on skromny w porównaniu z 119,4 miliardami dolarów wydanych dotychczas przez Waszyngton na operację w Iraku. Mimo to, sygnalizuje pewną zmianę podejścia USA, które mają zamiar zwalczać terror nie tylko poprzez kolejne interwencje zbrojne, ale także demokratyzację i liberalizację regionu "Większego Bliskiego Wschodu". Administracja prezydenta Busha argumentuje, że reformy w świecie arabskim będą najlepszym środkiem zaradczym na ekstremizm religijny i wrogość Arabów do Zachodu. Mimo serii skandali związanych z torturowaniem więźniów w irackim więzieniu Abu Ghraib oraz rozkwitu wojny partyzanckiej w Iraku, Waszyngton wciąż wierzy, że to właśnie Bagdad, dzięki amerykańskiej pomocy i inspiracji, stanie się katalizatorem reform w regionie...
Nieco odmienne stanowisko zajmuje Unia Europejska, która wprawdzie zgadza się z tym, że reformy na Bliskim Wschodzie są niezbędne, ale podkreśla, że muszą one pochodzić z wewnątrz i nie mogą być narzucone. W praktyce tego właśnie obawiano się, gdy Waszyngton na początku bieżącego roku prezentował swoje pierwsze pomysły na reorganizację regionu. Programy mające wspierać wolność prasy, wolne wybory, otwarcie promować i dofinansowywać opozycję w krajach arabskich, w których władza znajduje się w rękach despotów, były przyjmowane ze zgrozą, jako kolejny przejaw paternalizmu i kolonialnej polityki USA. Stąd też sceptycyzm Unii Europejskiej, która od razu odpowiedziała, że już dawno posiada wypracowane instrumenty współpracy i oddziaływania na Bliskim Wschodzie - proces barceloński oraz bliskowschodni proces pokojowy.
Propozycje unijne
Zapoczątkowany w 1995 roku na konferencji 15 państw członkowskich UE oraz 12 partnerów z regionu Morza Śródziemnego, proces barceloński, określany też jako Partnerstwo Eurośródziemnomorskie stworzył szerokie ramy współpracy politycznej, ekonomicznej i kulturalnej. Cel to integracja uczestników procesu z Europą, poprzez utworzenie strefy wolnego handlu, systemu konsultacji politycznych, współpracy wielu instytutów i organizacji międzyrządowych, a także wspólne projekty w dziedzinach takich jak: ochrona środowiska, modernizacja sektora energetycznego, rozwój regionów wiejskich i planowanie regionalne, walka z bezrobociem oraz wspieranie bezpośrednich inwestycji zagranicznych w regionie. Dużym plusem procesu barcelońskiego jest to, że przewiduje on dostosowywanie się do indywidualnych wymogów jego uczestników - każde państwo, od Maroka po Izrael, może znaleźć tu coś dla siebie. Program polityczny wspomagany jest instrumentami finansowymi. Pomoc przekazywana jest przez Europejski Bank Inwestycyjny (6,5 miliarda euro w latach 2000-2007) oraz w ramach programu pomocowego MEDA (5,5 miliarda euro w latach 2000-2006), porównywalnego z programami PHARE oraz TACIS, których celem jest wspieranie rozwoju transformacji ekonomicznej i wolnego rynku w państwach objętych pomocą.
Krytycy procesu barcelońskiego twierdzą, ze w ślad za politycznymi deklaracjami w ciągu prawie dekady jego funkcjonowania zdziałano niewiele. Brak wyraźnej poprawy w sytuacji ekonomicznej państw śródziemnomorskich, zbyt mała liczba wspólnych projektów, opieszałość dialogu politycznego, problemy w nakłonieniu państw arabskich do współpracy z Izraelem - to tylko niektóre z zarzutów. Inne dotyczą nieefektywności pomocy finansowej, która często trafia w niepowołane ręce przyczyniając się do rozkwitu korupcji, a nie gospodarki. Co nie zmienia faktu, że utworzone przez UE Partnerstwo Eurośródziemnomorskie to jedyne forum współpracy, w którym obok siebie zasiadają państwa arabskie i Izrael. Ponadto jego mechanizmy są cały czas rozbudowywane. Podczas ostatniego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli (17-18 czerwca) przyjęto końcowy raport w sprawie "strategicznego partnerstwa UE z regionem śródziemnomorskim i Bliskim Wschodem". Państwa regionu objęto także "Inicjatywą Nowego Sąsiedztwa", która przewiduje zacieśnianie współpracy z państwami pozostającymi poza obrębem UE, włącznie z możliwością doprowadzenia do swobodnego przepływu kapitału, usług, towarów i osób.
{mospagebreak}
Europa dla pokoju
Na to nakłada się aktywny udział Europy w próbach przywrócenia bliskowschodniego procesu pokojowego, który postrzegany jest jako mechanizm komplementarny w stosunku do procesu barcelońskiego. Od 1996 roku Unia Europejska utrzymuje swojego specjalnego wysłannika w regionie, jest także jednym z uczestników tzw. Kwartetu, który opracował "mapę drogową", plan rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Bruksela podkreśla potrzebę wspierania publicznych instytucji w Autonomii Palestyńskiej, jest jej głównym sponsorem - od roku 2000 na pomoc humanitarną, reformę administracji oraz różne projekty ekonomiczne przekazano ponad miliard euro. Zaangażowanie Europy w bliskowschodni proces pokojowy jest wielopoziomowe: od początku opowiadano się za potrzebą równoczesnego zastosowania szeregu politycznych, ekonomicznych, humanitarnych i środków bezpieczeństwa. Rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego Bruksela widzi jako wstępny warunek dla sukcesu walki z terroryzmem - bez uspokojenia sytuacji wokół Izraela, pokoju izraelsko-libańskiego, izraelsko-palestyńskiego, izraelsko-syryjskiego nie można nawet marzyć o stabilizacji regionu i jego dalszym rozwoju.
Mimo to, polityka Unii Europejskiej w regionie Bliskiego Wschodu często postrzegana jest jako niespójna. Próba odpowiedzi na amerykańską koncepcję "Większego Bliskiego Wschodu" - tzw. "Szerszy Bliski Wschód", promowany przez Javiera Solanę, wysokiego przedstawiciela ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, nie zmienia faktu, że Europie brak całościowej strategii wobec państw arabskich oraz Izraela, Turcji, Iranu, Afganistanu i Pakistanu. Wpływ mają na to przede wszystkim partykularne interesy poszczególnych państw członkowskich, które często preferują bilateralną współpracę z państwami arabskimi. Często przynosi ona większe korzyści finansowe, ponadto jest stosunkowo łatwiejsza w realizacji niż trudny proces uzgodnień stanowisk w ramach Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. Co więcej, wspomniany wcześniej proces barceloński obejmuje tylko część państw arabskich. Z Zatoką Perską UE utrzymuje kontakty poprzez powołaną wspólnie Radę Współpracy UE i GCC (Rada Współpracy Państw Arabskich Zatoki Perskiej). Mimo intensywnej wymiany ekonomicznej, z Iranem dopiero rozwijane są instytucjonalne podstawy współpracy.
Otwartym pytaniem pozostaje Irak, gdzie niechęć do płacenia za błędy Ameryki przeplata się z realistyczną oceną sytuacji, że Waszyngton sam sobie nie poradzi, a dalsze rozchwianie regionu zaszkodzi w dłuższej perspektywie stabilności samej Europy.
Konieczność opracowania wspólnej strategii wobec "Większego Bliskiego Wschodu" związana jest z pytaniem o rolę i miejsce Europy w świecie. Czy ekonomiczna współpraca i polityczne wsparcie wystarczą, by zabezpieczyć swoje południowe granice? Jak zapobiec rosnącej fali migracji z państw arabskich i związanemu z tym ryzyku przedostawania się na teren Europy islamskich ekstremistów? Jak dotąd polityka Unii Europejskiej odnośnie świata Islamu to skomplikowany i rozbudowany system mechanizmów współpracy, handlu, konsultacji i pomocy finansowej. Co zrobić by zwiększyć ich skuteczność, szczególnie po przyjęciu 10 nowych członków o różnych doświadczeniach historycznych, możliwościach finansowych i odmiennym położeniu geopolitycznym.a