Świat według Newta
Opisywany często przez amerykańskie media jako "nihilista polityczny", Newt Gingrich kilkakrotnie udowodnił w swojej kampanii, że jego zrozumienie dla wydarzeń zagranicznych jest raczej przeciętne. Zmiany stanowiska w stosunku do tego, co działo się w Libii czy Iranie nie wynikają w jego przypadku jedynie z pragmatyzmu i hipokryzji, ale także z nadmiernej pewności siebie, którą Gingrich pokazywał już w trakcie swojej kampanii i do której przyzwyczaił już amerykańską opinię publiczną.
Jedynym stałym elementem "doktryny Gingricha" w sprawach międzynarodowych jest stałe zwalczanie wzrastającej pozycji Iranu - może to przypominać stanowisko USA w stosunku do ZSRR w czasie zimnej wojny. To jedyny aspekt planów zagranicznych tego kandydata, w sprawie którego wypowiada się w sposób zdecydowany, by nie powiedzieć twardy, co już przyczyniło się do zyskania przez jego retorykę miana "bombowej" (bomb-throwing) przez Mitta Romneya, obecnie faworyta wyścigu o nominację republikańską. Gingrich broni się, twierdząc, że wrogów trzeba nazywać po imieniu, a społeczeństwu amerykańskiemu należy się prawda, nawet jeśli jej ujawnienie "wprowadzi drobne zamieszanie". Podobne zdecydowanie wyraża jeszcze tylko w kwestii obrony Izraela przed czymś, co Newt Gingrich określa mianem "kolejnej fali Holokaustu", zagrażającej mu ze strony Palestyny (zamieszkiwanej przez "wymyślony naród", jak sam stwierdził). Ta twarda retoryka ma go odróżnić od, zdaniem Republikanów, biernej i nie dość zdecydowanej polityki Obamy w stosunku do obu państw.
Wizja polityki zagranicznej według Newta Gingricha stanowi swoisty patchwork poglądów i stanowisk. Choć wydaje się, że przynajmniej w stosunku do części państw, takich jak Iran, Afganistan czy Izrael, ma on wykrystalizowane stanowisko, to jednak brak mu całościowego oglądu światowych zjawisk geopolitycznych. Być może jest to kwestia do wypracowania w toku praktyki, trudno jednak stwierdzić, czy byłoby to opłacalne ryzyko.