Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Ukraina: 5 lat po pomarańczowej rewolucji


04 styczeń 2010
A A A

W grudniu ubiegłego roku minęła pierwsza 5-latka po tzw. „pomarańczowej rewolucji”. Tak zwanej, bo czy była to rewolucja i co właściwie przyniosła Ukrainie to do dziś trudno jest ocenić. Wydarzenia takie jak owy zryw i zwycięstwo Juszczenki w wyborach prezydenckich, prześladowania opozycji, dynamiczny wzrost inwestycji zagranicznych, masowe zaciąganie kredytów, wybory deputowanych Najwyższej Rady (dwukrotne!), powódź, skoki cen i kursów dolara… wszystko to zlało i zapisało się w historii ostatnich 5 lat.
 
„Pomarańczowa rewolucja” powinna być analizowana z szereszej perspektywy, gdyż jej zaczątki sięgają daleko przed 2004 r. Początków przełomu można upatrywać w akcji „Ukraina bez Kuczmy” na przełomie lat 2000/2001. Wówczas jednak, późniejszy lider pomarańczowych, Wiktor Juszczenko stał po drugiej stronie barykady i ze stanowiska premiera państwa krytykował demonstrujących. Kolejnym etapem były wybory parlamentarne w 2002 r. Te i inne wydarzenia pozwoliły wypracować dobry grunt i zaplecze organizacyjne dla „pomarańczowej rewolucji”, która wcale nie była tak spontaniczna jak na pierwszy rzut oka się wydawało. Wcześniej, kluczowe postacie dzisiejszej ukraińskiej wierchuszki – Tymoszenko, Juszczenko, Moroz czy na przykład Łucenko – przeszły metamorfozę i z popleczników władzy pokonały drogę do „męczenników systemu”. Analiza samej rewolucji, jej przesłanek i następstw cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem badaczy. Może i dobrze, bo najciekawsze są te wydarzenia, które jeszcze nie w pełni stały się historią.
 
Image
 
Zastanówmy się czy wydarzenia grudnia 2004 r. były punktem zwrotnym dla Ukrainy, jak początkowo wszyscy uważali. W takim właśnie dyskursie jest pisana najnowsza historia państwa znad Dniepru, chociaż sami jej uczestnicy przyznają, że rewolucja nie spełniła oczekiwań w niej pokładanych. Z drugiej strony, Ukraińcy, chociaż zrezygnowani i dobrowolnie odcinający się od władzy, stwierdzają, że pojawiła się znacznie większa wolność słowa. Nie jest jednak dobrze. Radziecki filozof Aleksandr Zinowiew określiłby polityczne realia dzisiejsze Ukrainy mianem „kolonialnej demokracji”. Władze z Kijowa z powodzeniem wykorzystują pozorne atrybuty zachodniej demokracji dla skutecznego manipulowania społeczeństwem. Skłóconym przedstawicielom wierchuszki władzy nie jest ona potrzebna dla efektywnej realizacji interesów swoich wyborców i wypełniania przedwyborczych postulatów, lecz dla pozyskania stanowiska w państwowej administracji, pensji i możliwości z nimi związanych. Taki stan rzeczy nie wynika z oczywistego (?) skorumpowania poradzieckich urzędników, lecz sedno zjawiska tkwi w politycznym ładzie dzisiejszej Ukrainy. Kolonialna demokracja nie jest naturalnym etapem ewolucji państwa, jest czymś sztucznym, czymś co przyczepiło się jak pasożyt. Objawia się całkowitą indyferencją społeczeństwa wobec zasad prawa, jak i całej sfery publicznej. Ukrainę wiele dzieli, jedno z pewnością łączy – Ukraińcy już nie walczą o swoje prawo głosu i  z otwartą pogardą odnoszą się do samej procedury wyboru. Wszystko dlatego, że ukraińskie społeczeństwo nigdy tak naprawdę nie domagało się udziału w bogactwie państwa, lecz ze spokojem obserwowało jak nieliczni dzielą się środkami budżetowymi. Grudzień 2004 r. był przełomem, który niestety przyniósł jeszcze większe rozczarowanie i rezygnacje.

Image
(fot. flickr, Antonis SHEN)
„Pomarańczowa rewolucja” i prywatyzacja kombinatu „Kriworożstal” stały się symbolami zakańczania ekstensywnego okresu wzrostu ukraińskiej gospodarki. Dalszy rozwój państwa, poprzez procesy prywatyzacji, nie jest już możliwy. Według danych ukraińskiego centralnego urzędu statystycznego, produkt krajowy brutto na Ukrainie jest nadal mniejszy niż ten przed kryzysem 1990 r. Produkcja krajowa w coraz większym stopniu jest zastępowania przez import. Ukraina przechodzi ciężki okres odchodzenia od produkcji krajowych odpowiedników na rzecz wieloaspektowej integracji gospodarczej z innymi państwami regionu i świata. Podobnie jak inne państwa powstałe z rozpadu ZSRR, Ukraina walczy z niepohamowaną falą importu i dramatycznym wzrostem deficytu handlowego. W ostatnich latach nasiliło się zjawisko ustanawiania prawnych blokad dla przywozu towarów i restytuowania  krajowej produkcji zamienników – tańszych, ale o znacznie niższej jakości. Dwa kroki w przód, jeden w tył? Czy na odwrót? Unikając odpowiedzi na to pytanie, trzeba stanowczo podkreślić, że „pomarańczowa rewolucja” stała się też symbolem przechodzenia do modelu gospodarki opartej na integracji.

Kolejnym dzieckiem „pomarańczowej rewolucji” jest populizm. Światowy kryzys finansowy bardzo mocno dotknął Ukrainę. Przebywając w Kijowie na początku ubiegłego roku można było często usłyszeć doniesienia o nie wypłacaniu wypłat, bezpłatnych przymusowych urlopach, masowych zwolnieniach. W takiej sytuacji Ukraińcom jest obojętnie w jaki sposób kraj wyjdzie z kryzysu – czy scenariuszem „prawych” czy „lewych”, czy poprzez decentralizacje czy centralizacje państwa. Przekonanie ludzi o tym, że lukratywne stanowiska państwa są już podzielone, a programy przedwyborcze jeszcze przed wyborami nadają się tylko na makulaturę, skłania do głosownia „sercem, a nie rozumem”. Wiedząc o tym, ukraińscy politycy tworzą fantastyczne, lecz nierealne historie, które wyborca chciałby usłyszeć.

Image
(fot. flickr, Antonis SHEN)
Ukraina nie była pierwsza. Kolorowe rewolucje znacznie wcześniej przetoczyły się przez Europę Środkowo-Wschodnią i obszar poradziecki. W Gruzji w 2003 r. udała się „rewolucja róż”. Ukraina nie była też ostatnią. W 2005 roku „tulipanowa rewolucja” zatoczyła koła nad Kirgistanem, niecały rok później „dżinsowa rewolucja” nieskutecznie dobijała się do drzwi prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Jednak wydarzenia na Majdanie były najbardziej spektakularne i najgłośniejsze. Być może dlatego, że działo to się tylko 800 km od Warszawy?

Zdyskredytowany, bez szans na reelekcję, Wiktor Juszczenko jest smutnym symbolem minionej rewolucji. Trudno wyobrazić sobie innego polityka, którego wyniosło na szczyt takie oddolne poparcie społeczne i który tak szybko przeszedł na polityczny margines. „Nie myśli Pan, że za rok, półtora na Majdanie ludzie będą krzyczeć: «Precz z Juszczenką»?” – recenzuje swoją rozmowę z Andrijem Kurkowem Wiesław Romanowski w książce „Ukraina – przystanek wolność”. Ukraiński pisarz odpowiedział: „Może tak być, to jest możliwe. To będzie dowód na to, że Ukraina naprawdę stała się demokratycznym państwem, że ludzie będą wymagać od władzy szybkich zmian. To będzie oznaczało, że rytm życia społecznego będzie coraz szybszy, nie trzeba już będzie czekać na zmiany przez dziesięć lat”.

Punktem wyjścia do rozmyślań nad miejscem, gdzie zatrzymała się dzisiejsza Ukraina, mogą być słowa Leonida Kuczmy: „W socjalizmie żyliśmy jak zwierzęta w ogrodzie zoologicznym, państwo zapewniało jedzenie, wodę i prąd. Któregoś dnia otworzyli klatki i rozbiegaliśmy się po lesie, wyżyje ten, kto jest silniejszy”. Kwestią zasadniczą jest nie to czy ludzie chcieliby do tych „klatek” wrócić, ale jak urządzili się w nowych warunkach i co właściwie zmieniła „pomarańczowa rewolucja”, która przetoczyła się przez cały „las”?
 
Image
(fot. flickr, Antonis SHEN)
Wielu z Polaków osobiście stało w grudniową noc 2004 r. na Majdanie, niemal wszyscy sympatyzowali z nią całym sercem. Dziś, gdy ktokolwiek z czytelników stanie w centrum Kijowa w głowie zobaczy pomarańczowy kolor, tłumy ludzi i porozstawiane namioty. Na ironię, pojawi się głupie pytanie – gdzie na tym Majdanie, wśród skwerów i fontann, porozstawiano te namioty, przecież tutaj nie ma tyle miejsca?! Najwidoczniej nie tylko Polak, gdy chce, to potrafi!
 
* * *

Wierząc, że temat „pomarańczowej rewolucji” wciąż nie jest ostatecznie zamknięty, a z perspektywy minionych 5 lat można silić się na większy obiektywizm, zapraszamy do lektury tekstów raportu oraz do dyskusji nad „spuścizną rewolucji”.
 
Kinga Kontek: Ukraina przed i po "pomarańczowej rewolucji"
Można się tylko zastanawiać jakby ta sytuacja wyglądała gdyby to pod rządami Janukowycza jako prezydenta Ukraina przeżywała kryzys gazowy, załamanie gospodarcze, rozłam parlamentu, naciski ze strony opozycji i ze strony społeczeństwa. Tak się jednak nie stało, a Janukowycz sprawnie wkupuje się w łaski Ukraińców, zaznajamiając się z... (czytaj cały tekst)
 
Marta Bartkowiak: Czy zmęczone społeczeństwo Ukrainy utraciło swoje ideały?
Zmęczeni kryzysem, grypą i politycznymi swarami, obywatele Ukrainy mogę popełnić zły wybór i pogrążeni w marazmie zapomną o pomarańczowych wydarzeniach. Ukraina bardzo łatwo może zaprzepaścić przemiany i stać się autorytarnym państwem pod opieką Moskwy. Tylko idea narodu może temu zapobiec. (czytaj cały tekst)

Dariusz Materniak: Strategiczne Partnerstwo Polska – Ukraina – deklaracje czy rzeczywistość?

Polska odegrała znaczącą rolę wspierając demokratyczne przemiany na Ukrainie w czasie „pomarańczowej rewolucji”. Czy deklarowane wielokrotnie od tego czasu „strategiczne partnerstwo” między oboma krajami jest faktem czy też pozostało w sferze deklaracji? (czytaj cały tekst)

Dagmara Moskwa: Ukraina a UE i NATO. Na drodze do integracji?
Ukraina znajduje się obecnie na niepewnym politycznie gruncie. Zbliżające się wybory prezydenckie oraz trwająca kampania wyborcza nie sprzyjają rzetelnej dyskusji, prowokują jedynie do rzucania populistycznych haseł, nierealnych obietnic. Czy Unia i NATO powinny „przejąć się” zmianą na stanowisku głowy ukraińskiego państwa? (czytaj cały tekst)

Michał Spławski: Populistka nie ubiera się u Prady - o „populizmie” Julii Tymoszenko
Julię Tymoszenko nie możemy jednoznacznie nazwać populistką, ponieważ zarówno w sferze teorii jak i praktyki nie spełnia wszystkich kryteriów niezbędnych do tego, by nadać jej „zaszczytny” tytuł populistki. Co wcale nie zmienia faktu, iż Tymoszenko wykorzystuje wiele elementów populistycznych w czasie swych działań politycznych. (czytaj cały tekst)

Ziemowit Szczerek: Ukrain jest więcej niż dwie
Po pomarańczowej rewolucji mówiło się o dwóch Ukrainach. Tej niebieskiej i tej pomarańczowej. Pomarańczowej - prozachodniej, prodemokratycznej i w swej esencji właśnie ukraińskiej. Niebieskiej – prorosyjskiej, rosyjskojęzycznej, antyzachodniej i putinoidalnej. Pomijając fakt, że to straszliwe uproszczenia – nie ma dwóch Ukrain. Jest ich znacznie więcej. (czytaj cały tekst)
 
Maciej Pietruszewski: System polityczny Ukrainy w świetle "pomarańczowych" poprawek do konstytucji
Przesilenie 2004 r. na Ukrainie, które weszło do historii pod nazwą tzw. „pomarańczowej rewolucji” było burzliwym zakończeniem szeregu wydarzeń z lat 90-tych ubiegłego wieku. Już zaczątek niepodległości ukraińskiej, uzyskanej dzięki rozpadowi Związku Radzieckiego, niósł w sobie narastające sprzeczności, które przez wiele lat przed ową „rewolucją” polaryzowały ukraińską scenę polityczną i wpływały na ewolucję jej ustroju. (czytaj cały tekst)