Brown pozostaje liderem Partii Pracy
Na spotkaniu klubu parlamentarnego Partii Pracy nie doszło do głosowania nad zmianą lidera. Argumenty przeciwników premiera Gordona Browna po raz kolejny zostały uciszone.
Spotkanie około 400 laburzystowskich członków obu izb parlamentu rozpoczęło się w poniedziałek (09.06) o godzinie 18 od krótkiego wprowadzenia szefa klubu parlamentarnego Partii Pracy, Tony Lloyda. Lloyd zwrócił uwagę, że celem spotkania nie jest zmiana lidera, ani tym bardziej dokonanie linczu nad domniemanymi winnymi porażki laburzystów w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Gordon Brown wystąpił jako pierwszy. Spróbował osłabić nadchodzący atak, rozpoczynając przemówienie od przyznania się do błędów: „Mam swoje słabe i mocne strony” – powiedział – „Wiem, że z niektórych zadań wywiązuje się dobrze, a z innych trochę gorzej.” W podobnym tonie była utrzymana cała pierwsza część przemówienia Browna, którą premier zakończył słowami: „Wciąż muszę się uczyć i odpowiednio wykorzystać talenty każdego. Musimy być bardziej przejrzyści w swych działaniach, a one same muszą mieć bardziej kolektywny charakter.”
Następnie premier podzielił się ze zgromadzonymi swoimi pomysłami na wyjście z obecnego kryzysu. Zdaniem Browna Labour może poprawić swoje notowania tylko stawiając czoła problemom, a nie uciekając od nich poprzez roszady kadrowe. Premier wymienił cztery najważniejsze zadania stojące przed ugrupowaniem, które jego zdaniem przywrócą partii zaufanie obywateli: wyciągnięcie gospodarki z kryzysu, poprawa funkcjonowania systemu politycznego (to nawiązanie do niedawnego skandalu dotyczącego nadużyć finansowych parlamentarzystów), rzeczowa dyskusja na temat przyszłości oraz jedność w obliczu obecnych kłopotów. Brown podkreślił, że chce pozostać na stanowisku premiera i lidera Partii Pracy nie ze względu na osobiste ambicje, ale misję, jaką ma do zrealizowania.
Po półgodzinnym wystąpieniu premiera swoje przemówienia wygłosiło sześcioro przeciwników Browna. Zarzucano mu głównie nazbyt autorytarny styl kierowania oraz utratę kontaktu z coraz liczniejszymi segmentami elektoratu. Chodziło przede wszystkim o postępujący spadek poparcia dla laburzystów wśród kobiet.
Choć zarzuty te spotykały się zrozumieniem wielu uczestników spotkania, buntownicy nie zdołali przekonać większej liczby posłów do zmiany lidera. W tej sytuacji nie zdecydowali się także na opublikowanie listy kilkudziesięciu nazwisk posłów, którzy w kuluarach wyrażali swoje wątpliwości co do losu Partii Pracy pod kierownictwem Browna.
Tymczasem lojalni wobec premiera parlamentarzyści ostrzegali przed katastrofalnymi skutkami ewentualnego rozłamu w partii, do którego mogłaby doprowadzić zmiana kierownictwa. Podobnie jak sam premier zwracali również uwagę, że sposobem rozwiązywania problemów nie są zmiany personalne, lecz zmiany prowadzonej polityki, a tego typu propozycji zabrakło w wystąpieniach buntowników.
Ostatecznie Brown po raz kolejny odparł atak ze strony wewnętrznej opozycji. Jednak po serii dymisji, jakie niedawno nastąpiły w rządzie obóz przeciwników premiera umocnił się i powoli przestaje być postrzegany, jako garstka ekstremistów. Poniedziałkowa bitwa z pewnością nie jest ostatnim tego typu konfliktem w Partii Pracy przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
Opracowane na podstawie: bbc.co.uk, timesonline.co.uk, guardian.co.uk