Francja: Skandal dyplomatyczny z synem dyktatora w roli głównej
Francuski zwiazek zawodowy policjantów "Alliance" złożył ostry protest po tym jak syn libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego - Hannibal, został wypuszczony na wolność, mimo iż złapano go na jeździe po paryskich Champs-Elysées z prędkością 139 km/h. Incydent miał miejsce w sobotnią noc 25 września.
Młody Kadafi przynajmniej trzykrotnie przekroczył dozwoloną prędkość i przynajmniej tyle samo razy przejeżdżał na czerwonym świetle na najbardziej znanym bulwarze Paryża. Po zatrzymaniu samochodu marki Porsche, którym poruszał się syn dyktatora, francuscy policjanci wyczuli zapach alkoholu, a sam Hannibal nie był ponoć w stanie "wyrażać się się zrozumiale. Mimo to Kadafiego puszczono wolno gdy okazał paszport dyplomatyczny. Mniej układni od młodego Kadafiego okazali się jego ochroniarze - próbując nie dopuścić do niego francuskich policjantów wywołali bójkę, w której zranili jednego z funkcjonariuszy i zniszczyli policyjne radio. Trafili za to do aresztu, z którego wypuszczono ich jednak po interwencji libijskich dyplomatów. Jeden z nich odpowie jednak przed francuskim sądem.
Nie jest to pierwszy wyskok znanego z rozrywkowego stylu życia syna libijskiego dyktatora. Trzy lata oskarżono go m. in. o napaść na trzech włoskich policjantów za pomocą gaśnicy przeciwpożarowej. Incydent miał miejsce w luksusowym rzymskim hotelu.
Libijscy dyplomaci błyskawicznie przeprosili Francuzów za incydent. Nie brak jednak głosów, że zamiłowanie młodego Kadafiego do szybkiej jazdy może zaszkodzić politycznym interesom jego ojca, który w ramach swej polityki zerwania z terroryzmem i pojednania z zachodem, na gwałt stara się zyskać przychylność europejskich i amerykańskich polityków oraz opinii publicznej.