Rumunia/ Partia Demokratyczna zwyciężyła w wyborach do Parlamentu Europejskiego
Według oficjalnych, opublikowanych we wtorek (27.11) danych, zwycięzcą niedzielnych (25.11) wyborów do Parlamentu Europejskiego (PE) w Rumunii jest Partia Demokratyczna (PD), która uzyskała 28,81 proc. ważnie oddanych głosów. Daje jej to 11 miejsc w PE. Poza przedstawicielami PD, w Parlamencie Europejskim zasiądą również deputowani czterech innych partii oraz kandydat niezależny - Laszlo Tokes.
Ugrupowaniami, które wprowadzą swoich kandydatów do PE będą ponadto: Partia Socjaldemokratyczna (PSD) 23,11 proc. - (8 mandatów), Partia Narodowo Liberalna (PNL) 13,44 proc. (6 mandatów), Partia Liberalno Demokratyczna (PLD) - 7,78 proc. (6 mandatów) i Demokratyczna Unia Węgrów z Rumunii (UDMR) 5,52 proc. (2 mandaty). Frekwencja wyniosła 29,4 proc..
Progu wyborczego, ustalonego na poziomie 5 proc., nie przekroczyły Partia Nowej Generacji (PNG) – 4,85 proc., Partia Wielkiej Rumunii (PRM) - 4,15 proc., Partia Konserwatywna (PC) - 2,93 proc., Partia Inicjatywy Narodowej (PIN) – 2,43 proc., Partia Narodowa Chrześcijańsko – Demokratyczna (PNTCD) – 1,38 proc, Partia Cyganów (PR) – 1,14 proc., Sojusz Socjalistyczny (AS)- 0,55 proc., Partia Zielonych (PV) - 0,38 proc.
{mosimage}Pierwsze, jeszcze nieoficjalne wyniki skłoniły głównych aktorów rumuńskiej sceny politycznej do zabrania głosu. Ton wypowiedzi był adekwatny do uzyskanego przez partie poparcia. Emil Boc, lider zwycięskiej PD, dał upust swoim emocjom słowami: „Jesteśmy najpotężniejsi w Rumunii i najtwardsi w Europie”.
Lider socjaldemokratów Mircea Goana stwierdził, iż: „PSD uzyskało stosunkowo dobry wynik. Po trzech latach ataków i presji partia zachowała wierny elektorat”. Umiarkowanego optymizmu nie podzielili, niechętni mu od dłuższego czasu partyjni koledzy. Honorowy przewodniczący PSD, Ion Iliescu, określił uzyskany przez socjaldemokrację wynik jako porażkę. W podobnym tonie wypowiedział się marszałek Senatu Nicolae Vacaroiu. Iliescu stwierdził ponadto, iż istnieje konieczność zmian na kierowniczych stanowiskach w partii.
Premier i zarazem przewodniczący PNL, Calin Popescu Tăriceanu wyraził zadowolenie z osiągniętego wyniku słowami: „Wieczór ten jest dla PNL wieczorem cudownym ponieważ osiągnęliśmy więcej niż oczekiwaliśmy. Rumuni obdarzyli […] nas zaufaniem”. Wykorzystał również okazję do przypomnienia sukcesów rządzącej od 3 lat koalicji PNL – UDMR.
Najbardziej dramatyczne oświadczenie wydał lider PRM Corneliu Vadim Tudor. Widząc, iż jego partia nie zdobyła żadnego miejsca w Parlamencie Europejskim, zapowiedział złożenie mandatu senatora i wezwał swoich partyjnych kolegów, tak deputowanych jak i senatorów, by poszli w jego ślady. Dopiero apel działaczy PRM, którzy podkreślili zasługi Tudora w budowie partii i wskazali na zagrożenie jakie niesie za sobą poprawa położenia mniejszości węgierskiej, skłoniły lidera PRM do zmiany zdania.
Samo głosowanie przebiegało w spokojnej atmosferze, choć nie obyło się bez nieprawidłowości, odnotowywanych przez monitorujących głosowanie obserwatorów z organizacji pozarządowych. Zanotowano m.in.: nie wpuszczenie niezależnych obserwatorów do komisji wyborczych w okręgach: Caras-Severin, Ilfov, Hunedoara, Suceava, Timis and Vrancea, nieprawidłowo zalakowane pieczęcie na urnach, brak informacji o treści art. 103 Ustawy 373/2004, przewidującego sankcje za wielokrotne głosowanie, a także spóźnienia członków komisji wyborczych czy gubienie przez nich stempli. Doszło również do przypadków zakłócania ciszy wyborczej, jak np. w miasteczku Galati, gdzie naprzeciwko punktu wyborczego wisiał ogromy baner zachęcający do głosowania na PNL i PC. Szereg zastrzeżeń co do przebiegu głosowania, miały również poszczególne partie polityczne. Wszystkie nieprawidłowości miały jednakże typową dla wyborów w państwach demokratycznych skalę i charakter, tak więc najprawdopodobniej nie doprowadzą do zakwestionowania ich ważności przez Sąd Konstytucyjny.
Cieniem na wyborach, zgodnie z przewidywaniami socjologów, położyła się frekwencja. Pierwsze w Rumunii wybory do Parlamentu Europejskiego skłoniły zaledwie 29,46 proc. mieszkańców tego kraju do spełnienia swego obywatelskiego obowiązku. Największe zainteresowanie wyborami odnotowano w Mołdawii [krainie historycznej we wschodniej części Rumunii – przyp. red.] oraz na obszarach zamieszkanych przez mniejszość węgierską. Po przeciwnej stronie znajdował się Bukareszt, gdzie liczba mieszkańców, którzy zdecydowali się oddać swój głos była jedną z najniższych w skali kraju.
Wynik głosowania będzie się miał przełożenie nie tylko na ilość deputowanych wprowadzonych do Parlamentu Europejskiego przez poszczególne partie. Wybory ujawniły również rzeczywisty poziom poparcia, jakim cieszą się poszczególne ugrupowania polityczne i pokazały ich rzeczywistą siłę. Wpłynie to niewątpliwie na życie polityczne kraju i doprowadzi najprawdopodobniej w bliższej bądź dalszej perspektywie do przeobrażeń na rumuńskiej scenie politycznej.
Pierwszą tego zapowiedzią mogą być słowa senatora UMDR z Klużu, Ecksteina-Kovácsa Pétera. Podkreślił on zaufanie, jakim rumuńscy Węgrzy obdarzyli reprezentujących ich i zarazem konkurujących ze sobą deputowanych z UDMR i Tokesa, popieranego przez rywalizującą z UDMR, Obywatelską Unię Węgierską, dążącą do przekształcenia się w partię polityczną. Skłoniło go to do apelu o współpracę na poziomie regionalnym jak i na forum PE. Szansą na to, że słowa Ecksteina-Kovácsa staną się rzeczywistością, jest wyrażona przez lidera UDMR – Marko Belę, gotowość współpracy z Tokesem, czemu dotychczas był przeciwny.
Sukces UDMR i Tokesa skłonił Zsolta Nemetha, działacza węgierskiej Partii opozycyjnej FIDESZ, do kontrowersyjnej, opublikowanej w poniedziałek (26.11) wypowiedzi, w której podkreślił, iż istnieje doskonała okazja do wypracowania polityki zagranicznej przez rumuńskich Węgrów.
Stosunkowo dobry wynik młodej, zarejestrowanej 29 stycznia br. PLD, może doprowadzić najprawdopodobniej do wznowienia negocjacji zjednoczeniowych z PD, rozpoczętych w maju br., a zawieszonych z uwagi na wybory do Parlamentu Europejskiego. To właśnie niewielkie poparcie, jakim cieszyło się PLD, wywoływało u działaczy PD sceptycyzm wobec idei połączenia obu ugrupowań.
W prasie rumuńskiej pojawiają się również komentarze, iż PSD będzie musiało zaprzestać uprawiania polityki za pomocą co raz to nowych wniosków o wotum nieufności i „wyjść z cienia”. Alternatywą, jaką mają przed sobą socjaldemokraci, jest zbliżenie bądź z PD, bądź z rządzącą PNL.
Pełny sukces demokratów uniemożliwiła niska frekwencja w przeprowadzanym równolegle do wyborów referendum, w którym Rumunii mogli zaaprobować bądź odrzucić projekt zmian w ordynacji wyborczej autorstwa prezydenta (wywodzącego się z PD). Mimo, iż propozycję reformy prawa wyborczego poparło 81,34 proc. głosujących, to frekwencja na poziomie 26,46 proc. rodzi konsekwencje w postaci nieważności głosowania (przesłanką uznania referendum za ważne jest frekwencja przekraczająca 50 proc). Referendum nie miało jednak charakteru wiążącego i nie oznacza zaniechania forsowania projektu przez prezydenta i PD. We wtorek (27.11) trafi on ponownie pod obrady Senatu.
Na podstawie: nineoclock.ro, realitatea.net, adevarul.ro, gandul.info, romanialibera.ro