Serbia/ Spór wokół powołania nowych władz Belgradu
Mer Belgradu odkłada zwołanie pierwszego posiedzenia rady miejskiej, aby nie dopuścić do objęcia władzy przez lokalną koalicję Demokratycznej Partii Serbii - Nowa Serbia (DSS-NS), Serbskiej Partii Radykalnej (SRS) i bloku skupionego wokół Socjalistycznej Partii Serbii (SPS).
Belgradzki spór toczy się w cieniu negocjacji dotyczących utworzenia nowego, większościowego gabinetu w wyniku przedterminowych wyborów parlamentranych, które odbyły się 11 maja wraz z wyborami lokalnymi. W ubiegłym tygodniu, zdobywca drugiego miejsca w majowym głosowaniu - nacjonalistyczna Serbska Partia Radykalna (SRS) porozumiała się z konserwatywnym blokiem Demokratyczna Partia Serbii - Nowa Serbia (DSS-NS) dotychczasowego premiera Vojislava Koštunicy oraz koalicją ugrupowań lewicowych skupionych wokół postmiloszewiczowskiej Socjalistycznej Partii Serbii (SPS) o utworzeniu lokalnej koalicji, która rządziłaby Belgradem. Na mocy zawartego porozumienia, nowym merem Belgradu miałby zostać jeden z najbardziej znanych polityków Serbskiej Partii Radykalnej (SRS), Aleksandar Vučić.
Zdobywca pierwszego miejsca w wyborach parlamentranych, koalicja "O Europejską Serbię" (ZES) zgromadzona wokół prezydenta Serbii Borisa Tadića i jego Partii Demokratycznej (DS) nie dysponuje, wraz ze sprzyjającą jej Partią Liberalno-Demokratyczną (LDP), zdobywczynią ostatnego miejsca w majowych wyborach, wiekszością pozwalającą na utworzenie stabilnego rządu. W związku z tym zamierza zawrzeć koalicję z blokiem lewicy, skupionym wokół Socjalistycznej Partii Serbii (SPS). Ta z kolei, zaraz po wyborach rozpoczęła negocjacje w sprawie utworzenia wspólnego rządu z blokiem premiera Koštunicy i radykałami. Porozumienie nie zostało jeszcze zawarte, lecz udało się utworzyć koalicję lokalną na poziomie Belgradu. Politycy bloku "O Europejska Serbię "(ZES) obawiają się, że belgradzka koalicja może rozszerzyć się na poziom ogólnokrajowy.
Pełniący obowiązki mera Belgradu Zoran Alimpić, polityk Partii Demokratycznej (DS) korzystając ze swoich uprawnień, zwołał pierwsze posiedzenie rady miejskiej dopiero na 14 lipca. Powołał się przy tym na serbskie ustawodawstwo, które precyzuje jedynie termin, w ktorym mer powinien urzędowo ogłosić swoją decyzję o zwołaniu pierwszego posiedzenia nowej rady miejskiej, a nie samą datę jej pierwszego posiedzenia.
Belgradzka koalicja Serbskiej Partii Radykalnej (SRS), Demokratycznej Partii Serbii - Nowa Serbia oraz bloku wokół Socjalistycznej Partii Serbii (SPS) protestuje przeciwko takiej interpretacji, argumentując, iż mer ma ustawowy obowiązek zwołania nowej rady w konkretnym terminie, nie przekraczającym kilkunastu dni. Politycy nowej koalicji lokalnej oskarżyli Alimpića i polityków koalicji "O Europejską Serbię" (ZES) o łamanie demokracji i próby manipulacji serbskim prawem w celu wyeliminowania konkurentów do władzy w Belgradzie.
Oliwy do ognia dodał na poczatku tygodnia sam mer Zoran Alimpić, który wprost oświadczył serbskim mediom, że tak późny termin zwołania pierwszego posiedzenia nowej rady miejskiej serbskiej stolicy ma na celu powstrzymanie przed dojściem do władzy koalicji radykałów - konserwatystów i socjalistów, która doprowadzi do izolacji Serbii w Europie.
Tymczasem działania Alimpića skrytykowało wielu serbskich specjalistów prawnych, także tych dalekich politycznie od Serbskiej Partii Radykalnej (SRS), Demokratycznej Partii Serbii - Nowej Serbii (DSS-NS) czy Socjalistycznej Partii Serbii (SPS). W swoich analizach wskazują oni na fakt, że manipulacje nad interpretacją aktów ustawodawczych nie służą serbskiej demokracji.
Jak dotychczas, negocjacje w sprawie przyśpieszenia posiedzenia rady miejskiej Belgradu prowadzone pomiędzy pełniącym obowiązki mera Zoranem Alimpićem a politykami koalicji radykalno-konserwatywno-lewicowej nie przyniosły kompromisu.
Od kilku dni, partyjni aktywiści ugrupowań, które podpisały belgradzką koalicję organizują w centrum Belgradu demonstracje i hapenningi. Ich motywem przewodnim jest protest przeciwko łamaniu demokratycznych procedur przez pełniącego obowiązki mera sersbkiej stolicy.
Wydaje się, że działania pełniącego dotychczas obowiązki mera Belgradu Zorana Alimpića mają stanowić rodzaj presji na postmiloszewiczowskich socjalistów, aby ci czym prędzej zawarli koalicję rządową z blokiem "O Europejską Serbię" (ZES). Jak do tej pory, szef Socjalistycznej Partii Serbii (SPS) Ivica Dačić nie wypowiedział się wiążąco w kwestii tego, z kim ostatecznie utworzy rząd. W partii ma bowiem istnieć równowaga pomiędzy skrzydłem bardziej zachowawczym, stawiającym na koalicję z Serbską Partią Radykalną (SRS) oraz blokiem Demokratyczna Partia Serbii - Nowa Serbia (DSS-NS), a zwolennikami wspólnego rządzenia z politykami "O Europejską Serbię" (ZES). Politycy postmiloszewiczowskiej lewicy dają też do zrozumienia, że koalicja na poziomie Belgradu z radykałami i konserwatystami nie musi wcale oznaczac przeniesienia jej na poziom republikański.
Z drugiej strony, opór polityków "O Europejską Serbię" (ZES) w sprawie przekazania władzy nowej koalicji lokalnej w Belgradzie, może dodatkowo skomplikować ich ewentualne negocjacje o utworzeniu wspólnego rządu z postmiloszewiczowską lewicą. Sam prezydent Boris Tadić nie traci jednak nadziei na przeciągnięcie bloku wokół Serbskiej Partii Socjalistycznej (SPS) na stronę koalicji "O Europejską Serbię" (ZES), mówiąc w środę (4.06), że blok proeuropejski nie liczy na nowe wybory parlamentarne i wierzy, ze utworzy wspólny rząd z socjalistami, którzy dzięki temu będą mogli realizować swoją prospołeczną politykę.
Na podstawie: rts.co.yu, politika.co.yu, tanjug.co.yu, b92.net