Łukasz Bardziński: Miłość POd Kremlem
Premier Tusk, jak powiedział tak uczynił. Słowa dotrzymał. Miała być miłość i miłość jest!!! Co prawda pielęgniarki, górnicy i inne grupy oczekujące na cud, mogą mówić o raczej szorstkiej miłości, ale przecież nie wszystko od razu. Tym razem premier Donald Tusk zawiózł swoją miłość do Rosji.
Wydarzenie to powszechnie uznano za bardzo ważne dla polskiej dyplomacji, do tego nawet stopnia, że jeden z portali internetowych przygotował specjalny materiał w którym opisywano niemal każde posunięcie premiera, oraz umieszczono bogaty materia filmowy. Równie optymistycznie reagowały inne media.
Tylko z czego mamy się cieszyć?
Z tego, że prezydent Rosji i premier Polski uścisnęli sobie ręce? Powiedzieli kilka banałów o tym, że chcą dobrych relacji polsko – rosyjskich, że wszystko idzie w dobrą stronę i jacy to źli byli Kaczyńscy.
W zasadzie spotkanie można określić w dwóch słowach – „wyrażamy nadzieję”. Nadzieja, odnoszę wrażenie, była motywem przewodnim tego spotkania.
Problemy najważniejsze jak tarcza antyrakietowa w Polsce i rurociąg na dnie Bałtyku pozostały co prawda poruszone, ale chyba jedyne co udało się ustalić, to fakt znany od dawna, że jest to problem poważny w naszych relacjach. Coś ponadto w kwestiach istotnych? Tak, politycy mają nadzieję, że rurociąg i tarcza nie przeszkodzą w ociepleniu relacji Warszawa – Moskwa. Nawet poczyniono pierwsze kroki w tym kierunku. Odbędzie się zielonogórski festiwal piosenki rosyjskiej.
Podczas wizyty Tuska w Moskwie padły jednak dwa zdania, które mogą rzucić zupełnie inne światło na całe spotkanie. Pierwsze zdanie powiedział Putin - "Mimo wspólnych wysiłków, nie udało nam się popsuć stosunków". Większość odebrała to jako docinkę dla Kaczyńskiego, ale w tym żarcie Putin powiedział prawdę o sobie, przyznał się bowiem do tego, że dobre stosunki nie były na rękę Putinowi w czasach rządów PiS. Ale też sięgając do historii zazwyczaj kiedy na polskim tronie zasiadał król, który zapisał się dobrze na kartach naszej historii, Rosji nie było po drodze do przyjaźni z Polską. Co innego kiedy zasiadał na tronie polskim człowiek reprezentujący Cara(ycę). Wówczas stosunki były tak dobre, że aż część Polski znalazła się pod wpływami Moskwy.
Drugie zdanie padło w jednej z gazet rosyjskich: „Nasz człowiek w Warszawie” dumnie głosił tytuł. A kimże jest „nasz człowiek”? Myślę, że to ktoś kto reprezentuje nasze interesy, czyżby więc dla Rosjan Tusk reprezentował w Polsce Kreml?
Rosjanie nie lubią słabych, ale dyplomacja nie jest im obca. Miła atmosfera, uśmiechy, zapowiedź festiwalu to wystarczające dla Polski. Było miło, ale priorytety Polski nie były istotne, owszem mówiono o nich, ale zabrakło woli by podjąć jakikolwiek krok dla ich rozwiązania.
Owszem, ocieplenie atmosfery było potrzebne, ale obawiam się, że na tym się skończy. Będę kolejne wizyty, uśmiechy, a problem pozostaje. Nie można udawać, że problemu nie ma. Weźmy casus tarczy antyrakietowej. Co pewien czas mamy buńczuczne wypowiedzi ze strony Rosjan. Przypomina nam się drugą wojnę światową, grozi bronią nuklearną. Czy poruszono kwestie tych wypowiedzi, czy ktoś je skrytykował, zapewnił że się nie powtórzą?
Dyplomacja to piękne narzędzie, można ją wręcz kojarzyć z przyjęciami, uśmiechami, przyjazną atmosferą. Tylko jeżeli, podczas rozdawania tych uśmiechów nie zapadną konkretne decyzje, choćby mające długofalowy wymiar, to staje się ona sztuką dla sztuki. A nie o to chodzi. Dyplomacja prowadzona przez ekipę Tuska z pewnością wniosła więcej uśmiechu i pozytywnych symboli do polityki zagranicznej, ale nie idą za nią konkrety, zapomina się wręcz o polskiej racji stanu.
Niedawno mieliśmy polską kapitulację w sprawie „widocznego znaku”, co dostaliśmy z zamian? Niemcy wybudują nam muzea. Tylko, żeby te muzea nie stały się symbolem niemieckiej historiografii, bo w końcu tak już jest na świecie, że decydujące zdanie ma ten co daje pieniądze. Ale może w tym wypadku się mylę.
Co mamy po wizycie Tuska w Moskwie? Festiwal piosenki i entuzjastyczne uśmiechy. Premier Tusk stwierdził, że deklaracje Rosjan nie są puste. Tylko co ma gwarantować, że te deklaracje nie są puste? Słowa premiera, który wygrał wybory obiecując cud? Można powiedzieć, że Tusk zyskuje wiarygodność, dotrzymuje obietnic, mamy miłość, nie w Polsce jeszcze ale się pojawia dzięki działalności rządu PO-PSL, tylko nasuwa się w tym miejscu kolejne pytanie:
Ile jest warta miłość oparta na powierzchowności, bez szczerości i unikająca rozwiązywania problemów?