Łukasz Bardziński: Bicz na Polaków
Sowietskaja Biełorussija, gazeta będąca tubą propagandową prezydenta Łukaszenki oskarżyła Polskę, że przy pomocy Karty Polaka chce dokonać aneksji części Białorusi. Polskie elity polityczne mają bowiem marzyć o powrocie do Wielkiej Polski, która sięgała od morza do morza.
Komentatorzy ostrzegają, że Polacy mogą doprowadzić na Białorusi do konfliktów na tle etnicznym.
Dobiegające do naszego kraju wieści z Białorusi w zasadzie nie powinny być dla Polski zaskoczeniem, w zasadzie stosunek tamtejszych władz do naszego kraju nie zmienia się od lat. Każdy dyktator potrzebuje wroga zewnętrznego, zagrożenia, które zintegruje społeczeństwo dla wspólnej sprawy, a kto ma być wrogiem dla reżimu Łukaszenki? Mała Litwa lub Łotwa? Ukraina, w której wciąż silne są wpływy Rosji i która dopiero nieśmiało podejmuje walkę o wyrwanie się z uścisków „brata ze wschodu:? A może wrogiem Białorusi może być Rosja spadkobierczyni systemu, który tak podoba się Łukaszence?
Jak widać inne kraje nie mają takich predyspozycji jak Polska aby stać się głównym wrogiem Białorusi. Polska, która już pokazał na Ukrainie jak to dąży do odzyskania dawnych wpływów i próbuje wyrwać Ukrainę z pod wpływów Kremla.
Jesteśmy więc wrogiem naturalnym dla reżimu Łukaszenki i powinniśmy to zaakceptować.
Władze Białorusi nie będą nas straszyć w jednym tygodniu bronią jądrową, by tydzień później w przyjaznej atmosferze jedynie sugerować uwzględnienie stanowiska, tak jak to czyni Rosja. Po prostu zawsze będziemy tymi złymi, bo dla Łukaszenki Polska jako wielki imperialista chcący zawładnąć wschodnim sąsiadem jest po prostu niezbędna.
Bez takiego wizerunku naszego kraju dyktator mógłby stracić wpływy.
W odróżnieniu od pozostałych sąsiadów Polski, dla Białorusi nie jest ważne kto akurat rządzi w Polsce, bo i tak musi być wrogiem. Jeżeli nie ma wroga dla takiego państwa jakim jest Białoruś Łukaszenki to należy go stworzyć.
Znając jednak realia panujące za naszą wschodnią granicą warto się zastanowić, czy postawa Białorusi nie jest elementem polityki Kremla względem naszego kraju. Czy Białoruś to nie jest Kremlowski bat na Polskę, uruchamiany kiedy tylko jest potrzebny. Z jednej strony pojawia się w Moskwie wola dialogu polsko – rosyjskiego, w „cudowny” sposób rozwiązuje się kwestie sporne. A z drugiej strony przygotowuje się nagonkę na Polaków w państwie sąsiednim.
Dlaczego uważam, że Białoruś to tylko marionetka w rękach Rosji?
Pozwolę sobie przywołać wypowiedź Jurija Felsztinskiego, współautora książki „Wysadzić Rosję” i przyjaciela Aleksandra Litwinienki. W wywiadzie dla Niezależnej Gazety Polskiej zauważył on, że Polska jest najbardziej wysuniętym na wschód państwem do którego ma odwagę przyjechać. W pozostałych państwach byłego bloku sowieckiego wpływy służb specjalnych Rosji są nadal bardzo silne.
Dlatego uważam, że polska polityka zagraniczna w stosunku do wschodnich sąsiadów powinna uwzględniać fakt, że nasze decyzje w stosunku do Białorusi czy nawet Ukrainy są bezpośrednio decyzjami dotyczącymi Rosji. Kreml nie musi tego ogłaszać publicznie, ale powinniśmy być gotowi na to że każda nasza akcja na wschodzie może przynieść reakcje nie ze strony bezpośrednio zainteresowanej.
Wobec tego, czy lepsza jest twarda polityka względem Rosji i starania o demokratyzację Białorusi i Ukrainy, czy też dochodzenie za wszelką cenę do kompromisu z władzami w Moskwie?
Z pewnością dobrze jest mieć dobre stosunki z sąsiadem, w przypadku Rosji należy jednak pamiętać, że za uśmiechami kryje się chęć odzyskania dawnych imperialnych wpływów, co nie raz już, szczególnie przez usta Putina wyartykułowano na arenie międzynarodowej.
Szczególnie polityka energetyczna Rosji może być dla nas niebezpieczna. Mam nadzieję, że nie dojdzie do sytuacji, że zachwyceni uśmiechami Kremla i sukcesami dyplomatycznymi, nie „obudzimy” się kiedyś patrząc w nadal uśmiechniętą twarz rosyjskiego niedźwiedzia, ale jednocześnie czując śmiertelny uścisk jego łap na naszej szyi. Dlatego dywersyfikacja źródeł energii powinna być priorytetem polskiej polityki zagranicznej, bo właśnie energia stanowi o sile władz moskiewskich.
Czy tak będzie zawsze? To już pytanie na osobny artykuł.