Proces Nangar Khel: "Można się pomylić o kilkaset metrów, ale nie o kierunki świata"
- IAR
Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie trwa przesłuchiwanie kolejnych świadków w głośnej sprawie Nangar Khel. Świadek - porucznik M. - zeznał między innymi, że w jego ocenie nie było możliwości pomylić się co do kierunku ostrzału, co sugeruje szóstka oskarżonych oficerów.
Prokuratura oskarża siedmiu żołnierzy o zabicie cywilów w afgańskiej wiosce. 16 sierpnia 2007 roku w Nangar Khel - w ostrzale z moździerza o kalibrze 60 mm - zginęło sześć osób - w tym kobiety i dzieci.
Porucznik M. podkreślił, że w czasie stawiania 1 plutonowi szturmowemu zadań, kapitan Olgierd C. mówił, że ma być "położony ogień na punkty obserwacyjne, które są na wzgórzach. Świadek zaznaczył, że te cele były po drugiej stronie wioski Nangar Khel.
"Można się pomylić o kilkaset metrów, ale nie o kierunki świata" - powiedział porucznik. Świadek zeznał również, że o ostrzale wioski TOC - miejsce gdzie była planowana akcja - dowiedział się od dowódcy 2 plutonu szturmowego, który był w pobliżu wioski. "Dowódca 1 plutonu, porucznik Bywalec nie meldował o tym ani razu" - zeznał świadek.
Porucznik M. powiedział także, że po całym zdarzeniu tylko porucznik Bywalec i szeregowy Janik byli "poruszeni" całym zdarzeniem, w którym brali udział. Świadek zeznał, że reszta składu 1 plutonu zachowywała się, jakby nic się nie stało.
"Żołnierze z tej grupy byli dobrymi żołnierzami, ale agresywnymi. Uważam, że mieli na to przyzwolenie kapitana Olgierda C." - zaznaczył świadek.