Sprawa Nangar Khel w sądzie
- IAR
Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczyna się proces w głośnej sprawie Nangar Khel. Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu żołnierzy, których prokuratura oskarża o zabójstwo ludności cywilnej. Są to komandosi z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego.
W sierpniu 2007 roku polski patrol ostrzelał afgańską wioskę Nangar Khel - zginęło sześciu cywilów, w tym kobiety i dzieci. Wojskowa prokuratura zarzuca oficerom złamanie konwencji haskiej i zabójstwo cywilów, którzy nie brali udziału w działaniach wojennych.
Za zarzucane żołnierzom czyny grozi nawet dożywocie, dlatego sprawę będzie sądzić pięcioosobowy skład: dwóch sędziów zawodowych i trzech ławników.
Trudno w tej chwili powiedzieć, jak długo potrwa proces - ma być jawny, ale należy się liczyć, ze część rozpraw może byc utajniona, kiedy będą prezentowane dowody objęte tajemnicą państwową.
Z siedmiu podsądnych sześciu ma postawiony zarzut strzelania do ludności cywilnej, za co grozi im dożywocie. Siódmy został oskarżony o ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego, a za to może być skazany nawet na 15 lat pozbawienia wolności.
Sprawie Nangar Khel od poczatku towarzyszą wielkie emocje. Żony oskarżonych żołnierzy i ich obrońcy od początku utrzymują, że komandosi są niewinni. Nie podziela tego prokuratura, która kilka razy występowała o przedłużenie im tymczasowego aresztu. Trzech oficerów za kratkami spędziło w sumie ponad siedem miesięcy, czterej z nich na wolność wyszli dopiero po 9 miesiącach. Wszyscy żołnierze - już po opuszczeniu aresztu - podkreślali, że są niewinni i że w Afganistanie zawiódł sprzęt. Żołnierze w czasie tragicznych wydarzeń ostrzelali wioskę między innymi z moździerza.
Główna linia obrony zakłada bowiem, że do zabicia cywilów przyczynił się wadliwy sprzęt. Zupełnie co innego sugeruje prokuratura. Śledczy wielokrotnie podkreślali, że teren - na którym działał polski patrol - był w pełni kontrolowany przez wojsko. Nie może więc być mowy o talibach, którzy mogli być zagrożeniem dla żołnierzy.
Prokuratorzy twierdzą też, że komandosi doskonale wiedzieli, gdzie strzelają a ogień prowadzili tak, żeby wstrzelić się w zabudowania. W wiosce trwało wtedy wesele.
Śledczy ustalili również, że tylko dwoch z siódemki oskarżonych, próbowało udaremnić ostrzał osady. Jeden odmówił wykonania rozkazu ostrzelania Nangar Khel, drugi próbował uciec z miejsca zdarzenia.
Do odrębnego postępowania w sprawie wyłączono kilkanaście innych watków, które wypłynęły przy okazji badania sprawy Nangar Khel. Chodzi miedzy innymi o znieważenie zwłok, poniżanie żołnierzy przez dowódcę patrolu, utrudnianie postępowania oraz użycie przemocy wobec jednego ze świadków.