Andrew Bacevich: Granice potęgi. Kres amerykańskiej wyjątkowości
Granice potęgi. Kres amerykańskiej wyjątkowości, Andrew J. Bacevich, Wydawnictwo Rambler, Stalowa Wola, 2010 Status supermocarstwa (niektórzy – w ślad za Hubertem Vedrine – powiedzieliby wręcz hipermocarstwa) jest czymś względnie nowym dla Stanów Zjednoczonych. Mimo, że wszelkie dane ekonomiczne, takie jak wielkość wytopu stali i produkcji przemysłowe czy produkt krajowy brutto wskazywały, że USA powinno było być zaliczane do grona wielkich mocarstw już u schyłku XIX wieku, to sami Amerykanie wykazywali na tym polu daleko posuniętą ostrożność, a uprawnienia i obowiązki wynikające z potęgi ich państwa długo były przedmiotem wewnętrznej dyskusji. Dość powiedzieć, że nawet po II Wojnie Światowej, która bezsprzecznie ugruntowała amerykańską pozycję, silną pozycję w Kongresie mieli izolacjoniści, tacy jak senator z Ohio Robert Taft, wywodzący się w większości z partii Republikańskiej. Sprzeciwiali się zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych w Europie i Azji; uważali, że Sojusz Północnoatlantycki niepotrzebnie wiąże Waszyngtonowi ręce i może go wciągnąć w niechcianą wojnę. Przeciwni komunizmowi, nie widzieli potrzeby aktywnej walki ze Związkiem Radzieckim, przynajmniej do momentu, gdy nie narusza on żywotnych interesów USA. Nie izolacjonizm jest jednak tematem książki Andrew Bacevicha „, Granice potęgi”, która ukazała się w Polsce w zeszłym roku[1] a niezwykła ewolucja, która dokonała się w umysłach Amerykanów, zarówno przeciętnych wyborców jak i decyzyjnych elit oraz jej negatywne konsekwencje dla pomyślności samych Stanów. Andre Bacevich jest byłym wojskowym i ekspertem w kwestiach bezpieczeństwa i stosunków międzynarodowych. Studiował w Princeton, wykładał na West Point i John Hopkins University, był też szefem katedry na Boston University. Jest jednym z najzagorzalszym krytyków amerykańskiej „wojny z terroryzmem” pochodzących z prawej strony sceny politycznej; sam określa się mianem „katolickiego konserwatysty”, wydaje się też, że stosunkowo blisko mu do środowisk paleokonserwatywnych skupionych wokół periodyku „American Conservative” Patricka Buchanana, gdzie zresztą publikuje. Surowa, wręcz przedsoborowa religijność i przekonanie o istotności wartości moralnych znajduje wyraźne odzwierciedlenie w „Granicach potęgi”.
Książka Bacevicha składa się ze wstępu i trzech rozdziałów, w których autor przedstawia bolączki trapiące współczesne Stany Zjednoczone – kryzys ekonomiczny i kulturowy ( w rozumieniu kultury właściwym dla socjologii, jako norm i wartości regulujących sposób życia właściwy dla danej społeczności)[2], kryzys polityczny oraz kryzys wojskowy. Nade wszystko jest to jednak dzieło o kryzysie moralnym, o którym autor pisze przyjmując tzw. perspektywę Niebuhra. Reinhold Niebuhr był znanym amerykańskim neortodoksyjnym (tzn. przedstawicielem nurtu dialektycznego) teologiem tworzącym zarówno przed II Wojną Światową, jak i w okresie Zimnej Wojny. Podstawą jego teologii było – w dużym uproszczeniu - uznanie, że źródłem ludzkiego upadku jest grzech pychy, popychający człowieka ku złu. Pycha zaś wynika z ludzkiego umiłowania własnej istoty. Źródłem zła jest więc postawa antropocentryczna, odrzucenie chrystocentryzmu. [3] Rozważania teologiczne doprowadziły Niebuhra do głęboko pesymistycznej refleksji społecznej i politycznej; odrzucał idealizm i wiarę w utopijne projekty radykalnych zmian, widząc w tym nie tylko refleks pychy, ale i zapowiedź przyszłego cierpienia. Niebuhr „pożenił” myśl chrześcijańską z realistycznym paradygmatem stosunków międzynarodowych – z tego zaś nurtu, przekonany o ograniczonych możliwościach zmiany rzeczywistości choćby i przez największą potęgę czerpie Bacevich. Jego główny zarzut można by sprowadzić to stwierdzenia, że „ pycha i zarozumialstwo stało się najważniejszym wyrazem amerykańskiego rządzenia” (s.28) . Realizm nie jest zaś w przekonaniu Bacevicha (i Niebuhra) cynizmem, lecz zdolnością „patrzenia na świat takim, jaki jest, a nie zaś, jaki mógłby być” (s.28). Realistyczna refleksja Bacevicha i jego rygoryzm moralny znajduje ujście w rozdziale I, krytykującym stan amerykańskiej gospodarki i kultury, a właściwie - krytykującym współczesny materializm i model konsumpcji ( zawartą w tytule rozdziału pierwszego „rozrzutność). Stany Zjednoczone odeszły od tradycyjnego, protestanckiego (czy też może zachodniego) modelu gospodarczego, zakładającego oszczędność i akumulację kapitału pod przyszłe inwestycje, a którego cechą charakterystyczną była zdolność społeczeństwa do odkładania przyjemności (konsumpcji) w czasie. Przejawia się to w coraz większym zapożyczaniu się, przy czym na kredyt żyją zarówno rząd federalny i poszczególne stany jak i indywidualni obywatele. Niekorzystny bilans obrotów handlowych, rosnący deficyt, bańki spekulacyjne, takie jak kryzys na rynku nieruchomości – są zjawiskami osłabiającymi Stany Zjednoczone.
Charakterystyczne, zdaniem Bacevicha, jest amerykańskie uzależnienie od surowców naturalnych, przede wszystkim ropy i konieczność jej importu z najbardziej zapalnych rejonów świata. Potrzeba zapewnienia stabilności dostaw sprawia, że bycie „globalnym liderem stało się w mniejszym stopniu wyborem niż koniecznością” (s.53). Za kluczową cezurę zmiany przyjmuje przy tym autor lata 1979 – 1983, czyli schyłek prezydentury Jimmy’ego Cartera oraz kadencję Ronalda Reagana. O ile pierwszy z nich zachęcał Amerykanów do wyrzeczeń, niezbędnych w celu osiągnięcia niezależności energetycznej(by „objąć kontrolę nad wspólnym przeznaczeniem” – s. 57) to drugi obiecywał „więcej” – większą potęgę, ściśle sprzężona z większym dobrobytem Amerykanów. Wiara w korelację pomiędzy bogactwem a potęgą – ściślej, potęgą wojskową sprawia, że Stany Zjednoczone przeznaczają na wydatki obronne więcej niż wszystkie pozostałe państwa razem wzięte, co pogłębia w konsekwencji deficyt finansów publicznych i zadłużenie zagraniczne, jeszcze silniej zmuszając USA do zaangażowania na świecie. Postępująca sekurytyzacja[4] kolejnych aspektów amerykańskiej polityki zagranicznej wpływa na wytworzenie się konglomeratu przekonań ( i interesów) zwanych przez Bacevicha „ideologią bezpieczeństwa narodowego” (s.100), omówioną w rozdziale drugim. Ideologia ta odwołuje się do czterech przekonań: teleologicznego sensu historii, wolności jako wartości urzeczywistnianej przez Stany Zjednoczone, szczególnej pieczy Opatrzności nad Amerykanami oraz ścisłego powiązania pomiędzy wolnością na świecie a poziomem bezpieczeństwa USA. Ideologia ta napędzać – i uzasadniać - ma niekonstytucyjną, acz faktycznie usankcjonowaną „imperialną prezydenturę” (s.97), tj. deformację republikańskiego ustroju USA w kierunku znacznej przewagi władzy wykonawczej nad mającą ją równoważyć legislatywą. Tworzone są liczne nieformalne i niejawne ciała, poza demokratyczną kontrolą obywateli. Zdaniem Bacevicha taka struktura władzy nie tylko jest niedemokratyczna, ale, co gorsza, niekompetentna i arogancka. Nie potrafi odróżniać ideologicznych miazmatów od prawdziwych (wedle zasady verum est adaequatio intellectus et rei) sądów politycznych. Niekompetencja ta ma dwojaki wpływ na amerykańską potęgę wojskową, której analiza jest przedmiotem rozdziału trzeciego, najbardziej kąśliwego w całej książce. Z jednej strony powoduje ona, że sfery decyzyjne nie rozumieją specyfiki akcji militarnych i przeceniają ich możliwości przy jednoczesnym strachu przed stratami własnymi. Polityka próbuje zignorować, ominąć lub przezwyciężyć mgłę wojny, ignorując to, że „użyteczność siły zbrojnej jest ograniczona”. (S. 199) Powoduje to, że wojsko używa się do celów, do których nie jest optymalnie przystowane, jak np.: transformacja ustrojowa Iraku, wiążąc mu przy tym ręce w zakresie doboru metod walki, drastycznie ograniczając potencjalną skuteczność użycia siły (vide lotnicza interwencja NATO w Kosowie). Można zauważyć pewne sprzężenie – zbyt często używana siła militarna przestaje kojarzyć się z nadzwyczajnymi zagrożeniami bezpieczeństwa, wojny z konieczności stają się wojnami z wyboru; to zaś prowadzi do mniejszej tolerancji opinii publicznej na ponoszone straty. Stany Zjednoczone doświadczają syndromu „imperialnego rozciągnięcia” prowadząc operacje, które rozpraszają ich siły, powiększają deficyt finansowy i nie przyczyniają się do faktycznego polepszenia ich bezpieczeństwa. Bacevich zauważy przy tym, że odpowiedzią na ekscesy polityków nie może być przyznanie większej roli do odegrania wojskowej wierchuszce. Amerykańskich generałów oskarża o niekompetencję i słaby charakter; poza paroma wyjątkami pełnią oni funkcję „dostarczycieli uzasadnienia”, dla już podjętych decyzji politycznych. Myśl strategiczna, planująca wiele lat na przód, według Bacevicha nie istnieje, zaś interes narodowy, jako ostateczne kryterium użycia siły został zastąpiony przez regulacje dotyczące zideologizowanej problematyki praw człowieka. „ Wiele przyczyn złożyło się na obecny kryzys wojskowości w Stanach(..) [w tym – przyp. A.S] chciwość, zawiść, błędne kalkulacje, ideologiczne zacietrzewienie, natura systemu międzynarodowe, grzechy minionych lat i pycha polityków.” (s. 208). Co więc proponuje autor w miejsce głębokiego zaangażowania USA w ideologiczną transformację globu, uzasadnianą płynącymi międzynarodowego otoczenia Stanów zagrożenia terrorystycznymi? Przede wszystkim zmianę taktyki. Wycofanie się USA z regionu większego Bliskiego Wschodu (elementu kluczowego „globalnych Bałkan” Zbigniewa Brzezinskiego) pozwoliłoby zmniejszyć napięcia pomiędzy światem arabskim a USA oraz ograniczyć strefy własne. Właściwą odpowiedzią na zagrożenie terroryzmem powinna być polityka powstrzymywania, analogiczna do tej, prowadzonej w pierwszych latach Zimnej Wojny, a co za tym idzie – zapewne transfer części środków z „Pentagonu” do „Langley” (siedziba CIA). Bacevich zaznacza też konieczność międzynarodowej współpracy w zakresie powstrzymania globalnego ocieplenia czy redukcji zbrojeń nuklearnych. Recenzowana pozycja nie jest książką naukową, jej celem nie jest obiektywna analiza zagadnienia zgodnie z metodologią właściwą naukom społecznym a autor stara się unikać akademickiego „żargonu” tam gdzie nie jest to niezbędne. Dedykowana jest synowi Bacevicha, który zginął służąc w Iraku i może być odczytywana jako apel do społeczeństwa, intelektualną rozprawę, której ambicją jest wywrzeć realny wpływ na politykę, a przynajmniej sprawić by jak najwięcej osób usłyszało ostrzeżenia autora. Warto przy tym zaznaczyć, że książka Bacevicha nie jest li tylko kolejną pozycją z nurtu „deklinistycznego”, tj. przepowiadającego rychły upadek Stanów Zjednoczonych. Prognozy takie stawiał m.in. Emmanuel Todd w swym dziele „Upadek Imperium”, zaś Fareed Zakaria w „Końcu hegemonii Ameryki” przewidywał wzrost znaczenia „reszty świata”; Nial Fergusson wprost pisał o końcu epoki Zachodu w nieprzetłumaczonej jeszcze na język polski książce „The West and the Rest”. Bacevicha z podanymi wyżej autorami łączy upatrywanie się źródeł przemian w systemie międzynarodowej hegemonii na poziomie państwa, wewnątrz samych Stanów Zjednoczonych.
Od podanych wyżej pozycji odróżnia autora silne odwołanie się do moralności chrześcijańskiej i tradycyjnej etyki i większa koncentracja na kwestiach stricte powiązanych z bezpieczeństwem i strategią. Ponadto, w przeciwieństwie do innych osób zajmujących się tematem, Bacevich, pomimo swych litewskich korzeni, jest od urodzenia amerykańskim obywatelem, którego trudno oskarżyć o niedostatek patriotyzmu czy źle skrywaną satysfakcję z potknięć USA (casus Todda). To może sprawić, że głos autora będzie lepiej słyszany w amerykańskim dyskursie publicznym. Prawyborcze sukcesy Rona Paula, bliskiemu poglądom Bacevicha, zdają się wskazywać, że istnieje znaczna grupa wyborców podzielających przynajmniej niektóre tezy stawiane w „Granicach potęgi”. Książka Andrew Bacevicha wydaje się być pozycją obowiązkową zarówno nie tylko dla osób zainteresowanych Stanami Zjednoczonymi, ale także dla czytelników zajmujących się tematyką tworzenia polityki zagranicznej, kwestiom etyki w polityce czy transformacji porządku międzynarodowego. Jest napisana w przystępny sposób, który pozwala sięgnąć po nią czytelnikom niezaznajomionym z akademicka literaturą dotyczącą stosunków międzynarodowych (także ze względu na jej niewielką objętość), nawet, jeśli pewne postulaty autora (opuszczenie NATO przez USA, które jest głoszone we wstępie do wydania polskiego!) mogą szokować i sprawiać wrażenie nierozsądnych lub niepożądanych z punktu widzenia interesu narodowego Rzeczypospolitej. [
1] W USA książkę wydano w roku 2008, gdy charakter kryzysu finansowego i jego konsekwencje wciąż nie były jeszcze znane. Mimo, że na polskie wydaje czekano długo, wciąż można powiedzieć, ze konsekwencje kryzysu gospodarczego nie są w pełni uświadomione. [2] F. Sztompka, „Socjologiczne pojęcie kultury” [w:] F. Sztompka (red.) Socjologia. Analiza społeczna, Kraków, 2002 [3] Sam Niebuhr tworzył pod wpływem kalwińskiego teologa Karla Bartha. Szerzej o teologii dialektycznej patrz: Ks. Alfons J. Skowronek, Tytan teologii, „Tygodnik Powszechny”, http://www.tygodnik.com.pl/numer/2697/skowronek.html [4] W znaczeniu nadanym temu pojęciu przez szkołę kopenhaską. Patrz: Barry Buzan, Ole Waever, Jaap de Wilde, Security: A New Framework for Analysis, Boulder, 1998