"Święto nieważkości. Morawy" - Michał Tabaczyński
Fani naszych południowych sąsiadów, a jest ich w Polsce sporo, z pewnością mieli spore oczekiwania. Tymczasem "Święto nieważkości. Morawy" Michała Tabaczyńskiego zwyczajnie rozczarowuje. Właściwie o samych Morawach, regionie z wielu powodów wyróżniającym się na tle całej Republiki Czeskiej, jest tak naprawdę niewiele.
Co stanowi o wyjątkowości Moraw? Na pewno fakt, że jest to najbardziej religijny region mocno ateistycznej Republiki Czeskiej. Stanowi więc bastion współrządzącej obecnie krajem Unii Chrześcijańskiej i Demokratycznej – Czechosłowackiej Partii Ludowej (KDU-ČSL), czyli najbardziej "religijnej" formacji politycznej za naszą południową granicą. Morawy mają także silnie rozwiniętą odrębność, chociaż istniejące ruchy regionalistyczne nie cieszą się zbyt dużym poparciem w wyborach. I oczywiście wino, czyli absolutna duma regionu.
Problem w tym, że autor "Święta nieważkości. Moraw" zupełnie się tym wszystkim nie zajmuje. O historii regionu właściwie nie dowiemy się niczego, bo autor skupia się praktycznie jedynie na Brnie, przy okazji odwiedzając jeszcze Zlin. Właściwie tyle zostaje z zapowiedzi Wydawnictwa Czarne, które zapewnia, że Tabaczyński "snuje się nieśpiesznie po ulicach morawskich miast i zagląda w zakamarki ich historii".
Książka traktuje więc głównie o wspomnianym Brnie oraz o czeskiej literaturze. Ten drugi temat jest tymczasem w Polsce bardzo dobrze rozpoznany. Poświęcono mu bowiem liczne artykuły, a przetłumaczone na polski książki (nie tylko) czołowych czeskich autorów są bez większych problemów dostępne w naszym kraju. Trudno więc napisać coś szczególnie odkrywczego na temat Milana Kundery czy Bohumila Hrabala, którzy w sumie tylko na początku swojego życia byli związani z Brnem.
Jak już wspomniano, Morawy to wyjątkowy region na mapie Republiki Czeskiej. Z przymrużeniem oka można stwierdzić, że wręcz woła o kompleksowe opracowanie po polsku. Niestety, książka "Święto nieważkości. Morawy" w żaden sposób nie zapełnia tej poważnej luki na polskim rynku wydawniczym. Pozostaje więc nadzieja na jej szybkie uzupełnienie.
Maurycy Mietelski