Łukasz Jasina: Wysocki reloaded
Mit Włodzimierza Wysockiego to jeden z najwyrazistszych elementów współczesnej kultury rosyjskiej. Choć od śmierci legendarnego barda minęło właśnie trzydzieści jeden lat - pamięć o nim nie przemija. Można nawet powiedzieć więcej - Wysocki jest z każdym rokiem redefiniowany na nowo.
O nowym postrzeganiu Wysockiego wiemy w Polsce stosunkowo niewiele. U nas Wysocki postrzegany jest wciąż w kontekście jego niegdysiejszej popularności - kiedy to wspólnie z Bułatem Okudżawa i Żanną Bilczewska - był symbolem niezależnej rosyjskiej piosenki połączonej z pięknem i melodyjnością a'la Aleksander Wertyński.
W Rosji A.D. 2011 Wysocki staje się jednak symbolem czegoś nowego. To już nie sentymentalny i niedostosowany artysta jakiego znanym ze wspomnień jego francuskiej zony - Mariny Vlady. Nowoczesna rosyjska popkultura śmiało przejmuje zachodnie wzorce - również jej przeszłość musi być podobna do tej z Zachodu. Potrzebny jest więc rosyjski Jim Morrison i Jimmy Hendrix w jednym. Któż może być lepszym kandydatem od Wysockiego?
Filmowa autobiografia Wysockiego - to dzieło rodzinne. Autorem scenariusza i promotorem produkcji jest jego syn Nikita. Reżyserii podjął się Piotr Busłow - reżyser znany - choć lekko zapomniany. Swego czasu debiutował na ekranie filmem "Bumer" (2003)- doskonale zrealizowanym obrazem gangsterskim przypominającym wczesne filmy Scorsesego. Teraz wziął na warsztat Wysockiego - już przed premierą realizacje otaczała zresztą aura tajemniczości. Wyświetlane w kinach zwiastuny nie ujawniały twarzy aktora grającego pieśniarza a tamtejsze gazety i portale internetowe rozpisywały się o aurze panującej na planie.
Sam film okazuje się jednak dziełem dość konfekcyjnym. Samego Wysockiego poznajemy głównie jako osobnika permanentnie dążącego do swojej zguby. Jest on także światowcem - permanentnie przebywa po za Związkiem Radzieckim. Komunistycznego kontekstu - kreującego artyzm wielu wierszy Wysockiego - mamy tu jak na lekarstwo. Nie dostrzegamy tu ani Moskwy z lat siedemdziesiątych ani wielowymiarowości postaci Wysockiego. Wysocki przypomina raczej Morrisona z "The Doors" (1991) Stone'a - choć bez pretensji tamtego do intelektualizmu.
Film Busłowa jest dziełem artystycznie niedojrzałym i pełnym uproszczeń. Pora na pełniejszą i ciekawszą biografię wielkiego artysty z Teatru na Tagance.
„Wysocki. Dzięki, że żyję", Rosja 2011, rez. Piotr Busłow
dr Łukasz Jasina - historyk kina, członek zespołu "Kultury Liberalnej".