Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Rafał Słomka: Niemieccy Zieloni - partia na rozdrożu

Rafał Słomka: Niemieccy Zieloni - partia na rozdrożu


17 październik 2005
A A A

Wrześniowe wybory stoją dla niemieckich Zielonych pod znakiem paradoksów. Partia ta od jedenastu lat była trzecią siła w Bundestagu, teraz traci zaledwie 0,5 punktu procentowego i staje się najsłabszą - piątą partią w parlamencie. Po „siedmiu tłustych latach” w koalicji z SPD Zieloni oddają władzę w kraju i wycofują się do ław opozycji. Mimo to, żaden następny rząd nie odważy się sprzeciwić założeniom ich polityki, ani decyzjom przez nich podjętych. Wreszcie sytuacja w świecie – wysokie ceny ropy naftowej i innych surowców, zmiany klimatyczne, huragany i inne klęski naturalne wróżą wzrost poparcia dla sił proekologicznych. Tymczasem Joschka Fischer, najpopularniejszy polityk w Niemczech, przez wielu postrzegany też jako osoba niezwykle żądna władzy, rezygnuje ze stanowiska szefa partii i sam siebie odsuwa na boczny tor.

Zieloni po wyborach muszą na nowo odnaleźć swoje miejsce na niemieckiej scenie politycznej. Udało im się utrzymać wysokie poparcie na poziomie 8,1% oddanych głosów (w latach poprzednich: 1990 - 3,8%, 1994 - 7,3%, 1998 - 6,7%, 2002 - 8,6%), ale w porównaniu do pozostałych partii wynik ten prezentuje się bardzo niekorzystnie.

Najbardziej bolesny jest dla Zielonych wysoki wynik populistycznej Lewicy (die Linkspartei) - 8,7% poparcia. Program obu partii jest zbliżony, szczególnie w sferze socjalnej. Walka na tym polu toczyła się o głosy najbardziej radykalnej, społecznie i gospodarczo wykluczonej grupy wyborców. Znacznie łatwiej osiągnąć tu przewagę populistom, którzy w przedwyborczych deklaracjach, obietnicach, pomówieniach i oskarżeniach nie mają wielu zahamowań, i tym większą osiągają siłę im bardziej radykalna jest ich retoryka. Starcie z liberałami z FDP (9,8% głosów) także okazało się przegrane. Wbrew pozorom elektorat obu partii nie jest całkowicie rozłączny i na niektórych obszarach walka między nimi toczy się o głosy tych samych wyborców. Dotychczas, regularnie od 1994 roku, wygrywali ją Zieloni.

Katalizatorem zmian może być rezygnacja Joschki Fischera z kierownictwa w partii. W dwa dni po wyborach, na spotkaniu z działaczami, ogłosił swoją decyzję. Było to ogromnym zaskoczeniem zarówno dla jego zwolenników, jak i przeciwników. Po oficjalnej części przemówień postanowił dodać parę słów od siebie. Powiedział, że chce odzyskać swoją wolność. Po dwudziestu latach poświęceń na rzecz partii i pogoni za władzą przyszła kolej na ludzi z następnego pokolenia. Mocno zaakcentował, że nie chce działać jak Helmut Kohl i wywierać wpływu na kierownictwo po odejściu. Daje tym samym pełnię władzy w ręce następców i przyzwolenie na zmiany przygotowujące partię do roli opozycji. Fischer nie wycofuje się całkiem z polityki, pozostanie „szeregowym” deputowanym w Bundestagu.

Nowymi szefami frakcji zostali Renate Künast, minister ochrony konsumentów w rządzie SPD-Zieloni, oraz Fritz Kuhn, jeden z czołowych działaczy partyjnych, a także bliski współpracownik Joschki Fischera. Według niemieckich komentatorów jest to tylko pozorna zmiana pokoleniowa, bo są oni już bardzo długo obecni w strukturach partyjnych i nie wnoszą wiele nowego do wizerunku partii. W opozycji, gdzie zwykle jest niewiele atrakcyjnych stanowisk do wzięcia, jest to w pewnym sensie zrozumiałe i naturalne. Stanowisko szefa partii jest jednym z takich łakomych kąsków. Z reguły z pojedynku zwycięsko wychodzą doświadczeni politycy o długim stażu.

Z drugiej strony, cytując politologa Oskara Niedermayera, nowe kierownictwo „reprezentuje całe spektrum [poglądów], do którego powinni się oni odwoływać. To połączenie mężczyzny i kobiety, którzy reprezentują lewicę i środek”. Zadaniem Renate Künast będzie przyciągnięcie nowego lub zjednanie dotychczasowego lewicowego i proekologicznego elektoratu, Fritz Kuhn będzie natomiast walczył o głosy centrum.

Przed liderami stoi wiele nowych wyzwań, bo partia opozycyjna ma przed sobą zupełnie inne zadania niż partia pozostająca w koalicji. Jednym z głównym celów będzie zażegnanie dotychczasowych sporów w łonie partii oraz odzyskanie działaczy i wyborców, którzy odwrócili się od partii. Pierwsze konflikty wybuchły jeszcze po poparciu przez Joschkę Fischera decyzji o zaangażowaniu wojsk niemieckich w Kosowie i Macedonii w 1999 i 2000 roku. Minister spraw zagranicznych argumentował te decyzje względami humanitarnymi, mimo to część członków zdecydowała się opuścić partię. Niezadowolenie wywoływały też niektóre kompromisy w sprawach związanych z ekologią i ochroną środowiska (m.in. kompromis w kwestii zamknięcia elektrowni atomowych i zastąpienia ich energią ze źródeł odnawialnych – zdaniem niektórych uzgodniony 20-letni okres jest zbyt długi). W opozycyjnych ławach znacznie łatwiej będzie przyjąć bardziej radykalną postawę, krytykować rząd za zbytnią opieszałość i odzyskać głosy najbardziej „zielonych” wyborców.

Zieloni muszą też otworzyć się na współpracę z innymi partiami. Dla wszystkich jest już jasne, że era „czerwono-zielonej” koalicji odeszła w przeszłość. Po wyborach rozważano różne konfiguracje koalicji z udziałem Zielonych: przede wszystkim CDU/CSU-Zieloni lub „Jamajka”, czyli CDU/CSU-FDP-Zieloni, czy wreszcie sojusz SPD-Lewica-Zieloni; choć wariant ostatni nie jest możliwy w realizacji do czasu normalizacji stosunków między SPD i Partią Lewicy. Ostatecznie powstała „wielka koalicja” bez udziału Zielonych - mimo tego rozważania te nie tracą na wartości.

Z jednej strony otwarcie się na inne partie jest warunkiem koniecznym do przetrwania i utrzymania wpływu na politykę. Z drugiej strony niezwykle ważne będzie teraz umocnienie, zmienienie lub wypracowanie nowej tożsamości partii. Zielonym, bowiem zagraża niebezpieczeństwo rozmycia się ich ideałów pośród programów innych ugrupowań. Dziś każda licząca się siła polityczna ma w swoich deklaracjach hasła dotyczące ochrony środowiska naturalnego. Żaden kolejny minister środowiska nie będzie zmieniał polityki wytyczonej przez swojego poprzednika. Nikt nie sprzeciwi się rozstaniu z energią atomową albo promocji odnawialnych, ekologicznych źródeł energii. Jak w takim razie przeciętny wyborca będzie mógł odróżnić program Zielonych od programów pozostałych partii?

Obecnie partia Zielonych znajduje się na rozdrożu. Niebawem przyjdzie podjąć decyzje, od których zależeć będzie polityczne „być albo nie być”. Te dobre pozwolą wrócić do władzy, cieszyć się realnym wpływem na politykę państwa, złe pociągną w dół, z którego ciężko będzie powrócić na scenę polityczną. Pytanie tylko, czy znajdzie się przywódca, który przeprowadzi partię tą trudną drogą i podobnie jak Joschka Fischer będzie umiał przyciągnąć wyborców?