Maja Adena: Wypędzeni czy przesiedleńcy? Spór o Centrum Przeciwko Wypędzeniom
Nowe rządy zarówno w Polsce jak i w Niemczech chcą przyczynić się do załagodzenia konfliktu toczącego się o Centrum Przeciwko Wypędzeniom. Chęć kontynuowania dialogu na temat „wypędzenia”, który został zainaugurowany w oświadczeniu gdańskim przez byłego prezydenta Niemiec Johannesa Raua oraz polskiego prezydenta Kwaśniewskiego, wyraziła podczas swojej pierwszej wizyty w Warszawie kanclerz Niemiec - Angela Merkel. Również dla Kazimierza Marcinkiewicza jest to temat istotny. Tymczasem nie jest na razie jasnym w jakim kierunku potoczy się dalsza dyskusja, ale wśród ogółu problematycznych polsko-niemieckich zagadnień - takich jak np. sprawa rurociągu naftowego - tematyka „wypędzeń” może zejść tymczasowo na boczny tor.
Z jednej strony takie wyciszenie jest potrzebne, z drugiej - gdyby udało nam się znaleźć porozumienie, moglibyśmy z takiego wspólnego przedsięwzięcia skorzystać. Temat ten uważany jest przez społeczeństwo za istotny. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Instytut Demoskopii w Allensbach („Ucieczka i wypędzenie z perspektywy ludności niemieckiej, polskiej i czeskiej“), wspomnienia Polaków dotyczące przesiedlenia z Wołynia i Kresów są u nas tak samo żywe jak te w Niemczech. Mimo znacznego zainteresowania polskich historyków tą tematyką, zjawiska te nie doczekały się jak do tej pory pełnego zbadania, mimo iż dawne „ pozanaukowe ograniczenia” już nie istnieją. Podczas gdy na temat wysiedlenia Niemców z Polski zbierane jest coraz więcej informacji, dostępny materiał na temat przesiedlenia z Wołynia i Kresów nadal pozostaje niepełny, a nawet istnieją wciąż niezgodności na temat jego prawdziwych ilościowych rozmiarów.
Wypędzeni czy przesiedleńcy?
Problematykę kontaktów polsko-niemieckich zaostrza odmiennie interpretowane słowo „wypędzeni” (niem. Vertriebene). Od końca lat 40-tych określenie to było używane w RFN coraz częściej i wyparło początkowo stosowane pojęcie „uciekinier” (niem. Flüchtling), które to było negatywnie odbierane i opisywało osobę, która dobrowolnie opuściła swoje strony rodzinne. Z czasem wyrażenie „wypędzeni” zadomowiło się w oficjalnych dokumentach i zostało przejęte przez historyków i polityków. Inaczej w Niemczech Wschodnich: na terenie zajętym przez Związek Radziecki SED nakazywała używania pojęcia „przesiedleńcy”. Od roku 1950 słowa „uciekinierzy” i „wypędzeni” zostały całkowicie wytępione, wymazywano je także ze statystyk.
W Polsce pojęcie „wypędzeni” jest przyjmowane bardzo emocjonalnie i odczytywane jako niesprawiedliwe oskarżenie i żądanie zadośćuczynienia. Ciekawostką jest, iż premier Marcinkiewicz w wywiadzie przeprowadzonym przez niemiecki dziennik FAZ postuluje swego rodzaju wymazanie tego pojęcia z publikacji i wytępienie z powszechnego użycia w RFN: „[...] nie jestem przekonany, iż słowo „wypędzenie” jest dobrze dobrane, aby opisać losy ludów, którzy podczas i po wojnie zostali „przymusowo przesiedleni”. Fraza „przymusowe przesiedlenie” a nie słowo „wypędzenie” byłaby tu bardziej prawidłowa. Te ruchy ludności były wynikiem wojny. W ten sposób też powinny być opisane i zdefiniowane - tak jak to ówczesnej sytuacji odpowiada, a nie z dzisiejszej perspektywy.”
Zaostrzona w ten sposób dyskusja znajduje swoje odzwierciedlenie w odpowiedzi na pytanie postawione w ramach przeprowadzonego badania Instytutu Demoskopii w Allensbach: „Na ile uważają państwo za prawdopodobne, że rząd niemiecki zażąda w przyszłości zwrotu byłych niemieckich terenów i majątków w Polsce i Czechach lub zażąda za nie odszkodowania?”. A 61 procent Polaków i 38 procent Czechów uważają takie żądanie za (bardzo) prawdopodobne. Okazuje się, iż w większości naszego społeczeństwa nie następuje rozróżnienie miedzy prywatnymi działaniami Powiernictwa Pruskiego a oficjalnym stanowiskiem federalnego rządu Niemiec.
Wystawa w bońskim muzeum
Na początku grudnia, w bońskim muzeum Historii (Haus der Geschichte) została otwarta przez prezydenta Niemiec Horsta Köhlera nowa wystawa poświęcona tematyce przesiedleńców - „Ucieczka, wypędzenie, integracja“. Wystawa ta przedstawia m.in. historyczne przykłady sprzed II wojny światowej: przeradzające się w mord wypędzenie ludności armeńskiej przez Turcję; postanowiona w wyniku pokoju w Lausanne w 1923 roku „wymiana“ ludności greckiej i tureckiej, kiedy to ponad 1,5 milionów Greków zostało przesiedlonych z rodzinnych ziem w Azji, a równocześnie pół miliona muzułmanów - głównie pochodzenia tureckiego - musiało opuścić półwysep zamieszkiwany przez Greków.
Komentarz do zdjęcia: “Halo, partnerze...” Idea Centrum Przeciwko Wypędzeniom spotyka się w Polsce z daleko idącym odrzuceniem. Karykatura: © Walter Hanel, Zdjecie: © Stiftung Haus der Geschichte der Bundesrepublik Deutschland, Michael Jensch, Axel Thünker. Rys. znajduje się [na] www.hdg.de
W dalszej części wystawa - skupiając się na losie i cierpieniu jednostki - ukazuje ucieczkę i wypędzenie Niemców w końcu oraz po drugiej wojnie światowej. Zwiedzający ma możliwość zapoznania się z opowieściami licznych świadków o indywidualnych doświadczeniach i odczuciach z tego okresu. Zwiedzający jest także konfrontowany z toczącą się dyskusją między stroną polską a niemiecką na temat Centrum Przeciwko Wypędzeniom - tam też można zapoznać się z wynikami badania przeprowadzonego przez Instytut Demoskopii w Allensbach. W jednym z pytań ośrodek zbadał, czy Centrum Przeciwko Wypędzeniom rzeczywiście odpowiada wewnętrznej potrzebie społeczności niemieckich. Okazuje się, iż w ogóle zapytanych co trzecia osoba opowiada się za tym projektem, 45 procent obywateli jest przeciwne koncepcji Centrum. Spośród zapytanej grupy wypędzonych 51 procent opowiada się za. Czesi w większości są przeciwni idei Centrum, a Polacy są w tej kwestii raczej podzieleni. Przyzwolenie w Czechach i Polsce zależne jest od tego, czy zaplanowane Centrum przedstawi oprócz losów niemieckich wygnańców również losy innych nacji.
Na podst.:
Frankfurter Allgemeine Zeitung (www.faz.de),
Haus der Geschichte (www.hdg.de),
Serwis e-polityka (www.e-polityka.pl)