USA-Białoruś/"Inwestycja" w demokrację
Asystent sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji Daniel Fried oświadczył w czwartek, iż Stany Zjednoczone nadal uznają Białoruś za "ostatnią dyktaturę w Europie". Jednocześnie poinformował o wydzieleniu 12 milionów dolarów na potrzeby programów popierających demokrację w tym kraju. Administracja prezydenta Busha planuje utrzymać przyszłe wydatki na ten cel na dotychczasowym poziomie.
"Białoruski reżim stara się stworzyć klimat lęku i zastraszenia" stwierdza Fried. Świadczy o tym m.in. wzrost zatrzymań i prześladowań w czasie bezpośrednio poprzedzającym wybory. Zauważa, że jeden z kandydatów opozycji - Aleksandr Kozulin został pobity i aresztowany a kwestią czasu może być postawienie mu zarzutów.
Fried zakłada, że "w czasie wyborów będą miały miejsce poważne naruszenia, a te wybory, wogóle nie powinny nazywać się wyborami". Wspomniał również o przyjętej przez Kongres USA rezolucji popierającej demokrację na Białorusi. Zawarto w niej żądanie wobec białoruskich władz, zapewnienia przeprowadzenia "wolnych i uczciwych wyborów prezydenckich".
Z kolei białoruska administarcja zapowiada, iż przyjazd zagranicznych obserwatorów na wybory prezydenckie bez zaproszenia i oficjalnej akredytacji będzie uznany za próbę destabilizacji sytuacji w kraju i prowokację otwartego konfliktu. Dotyczy to głównie krajów graniczących z Białorusią oraz przedstawicieli Europarlamentu, którzy planują przyjechać na wybory właśnie bez zaproszenia.
Wg przewodniczącego tej delegacji - Bogdana Klicha, wystąpienie o akredytację byłoby sprzeczne ze stanowiskiem Parlamentu Europejskiego, który nie uznaje legitymizacji władz białoruskich.
Zgodnie z białoruskim prawem międzynarodowych obserwatorów może zaprosić prezydent, parlament, Centralna Komisja Wyborcza i Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Przedstawiciel białoruskiego MSZ Andriej Popow oświadczył, że oczekiwany jest przyjazd 434 obserwatorów z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw i 450 wyznaczonych przez OBWE.
[na podst.: newsru.com, rian.ru]