Magia Marthas Vineyard

Choć nakręcono na niej między innymi filmowe “Szczęki”, nie odstrasza to turystów przed spędzaniem tam wakcji. Wręcz przeciwnie- ludzi z najwyższej półki przyciąga nie tylko jej urok, ale... również kuracja odchudzająca! Jeśli chcesz wyglądać jak Angelina Jolie, koniecznie skorzystaj z miejscowej diety. Poza tym urokiem Martha’s Vineyard zachwyca się sam Barack Obama. 

Nie brakuje opinii, że ta niewielka wyspa na Atlantyku, znajdująca się u wybrzeży amerykańskiego stanu Massachusetts… jest idealnym miejscem do spędzenia swoich ostatnich dni. Warto odnotować, że to „szczęście” spotkało między politologa Samuela Huntingtona, pisarza Williama Styrona, czy urodzonego w Tczewie ojca "fotożurnalizmu" Alfreda Eisenstaedta. Słynny fotograf tak się w niej zakochał, że przez 50 lat spędzał tam każde sierpniowe wakacje! Co ciekawe, najbardziej był zakochany w miejscowych latarniach morskich, które uważał za niesamowicie fotogeniczne. A miał w czym wybierać, bo jest ich aż pięć. Miejscowi polecają szczególnie Gay Head, East Chop i Edgartown, ponieważ są nie tylko historycznymi przedstawicielami minionego wieku, ale przede wszystkim w nocy wciąż świecą. Wstęp do nich kosztuje pięć dolarów, a dzieci poniżej dwunastego roku życia wchodzą za darmo.  

 

Tematem ostatnich zdjęć słynnego fotografa było natomiast małżeństwo Hilary i Billa Clintonów wraz z córką. W 1993 roku, na dwa lata przed śmiercią, fotografował ich przez godzinę. Sesja była oczywiście prywatna, czego dopilnowali ochroniarze.

Swoją drogą, to trochę zakrawa na ironię, że bardziej od krajobrazów Eisenstaedta interesowały latarnie morskie czy ludzie. Co więc przyciąga na tę wyspę? Powody są różne, czasem po prostu czysto techniczne. Przykładowo Steven Spielberg nakręcił na Martha’s Vineyard „Szczęki” ze względu na piaszczyste dno otaczającego ją oceanu, rozciągające się w promieniu dziewiętnastu kilometrów od wyspy. Dzięki temu nie tylko zachowano realia, ale przede wszystkim można było spokojnie kierować mechanicznym rekinem.

 

Bardziej niż ze „Szczękami” Martha’s Vineyard kojarzy się z „Klątwą Kennedych”. Najpierw, w 1969 roku, w wypadku samochodowym na znajdującej się niedaleko wyspie Chappaquiddick zginęła sekretarka Mary Jo Kopechne. Wypadek spowodował, kierujący samochodem, senator i jej pracodawca Ted Kennedy. Wkrótce wybuchł skandal, w wyniku którego musiał wycofać się z polityki. Jak na ironie, trzydzieści lat później niedaleko wybrzeża Martha’s Vineyard w wypadku lotniczym zginął J.F. Kennedy Junior wraz z żoną Carolyn i jej siostrą Lauren.

Nie odstrasza to jednak przedstawicieli rządowej elity, łącznie z prezydentem Barackiem Obamą. Obama niesamowicie ją komplementuje, nazywając magicznym miejscem. Pokochał je też Bill Clinton, o którym wspominałem powyżej. Wiele osób nazywa wyspę bastionem Demokratów. Dla Clintona, ale nie tylko, to idealne miejsce do nurkowania, spacerowania czy gry w golfa. Dla turystów do pozycji obowiązkowych należy klif Gay Head w mieście Aquinnah. Idealna do spacerów jest zaś, znajdująca się poniżej klifu, plaża Moshup, mająca na swoim koncie zwycięstwa w kategorii „najlepsze miejsce do wędrówek”. W czasie plażowania trzeba tylko uważać na meduzy.

 

Oczywiście nie brakuje też miejsc, gdzie można dobrze zjeść, chociażby w Lobster Tales Catering czy Theo’s Restaurant. W tej ostatniej ceny kształtują się w przedziale 40-80 dolarów. Jeśli zaś chodzi o hotele, spokojnie znajdziecie nocleg za około 100 baksów, ale godne polecenia są te za 400-500, na przykład Harbour View Hotel and Resort w Edgartown. Pamiętajcie jednak, by odpowiednio wcześniej zrobić rezerwację, bo wyspa przyciąga całą masę turystów. Mało tego, dużą popularnością cieszy się również „Martha’s Vineyard Detox Diet”. Dieta zakłada, że w ciągu dwudziestu jeden dni zrzucisz dwadzieścia jeden funtów. Skorzystała z niej między innymi słynna aktorka Angelina Jolie. Kiedy zakończyła dietę, fani zaczęli wnikliwie porównywać jej zdjęcia „przed” i „po”, dochodząc do wniosku, że dała radę.

O samej wyspie można by opowiadać w nieskończoność. Szczególnie, że wciąż działa na wyobraźnie filmowców. Niewykluczone, że dla Romana Polańskiego jest rajem, na który nie ma wstępu. Właśnie na niej rozgrywa się akcja jego filmu „Ghost Writter”. Z wiadomych względów Polański nie mógł kręcić tam zdjęć. Udawały ją więc polsko-niemiecka wyspa Uznam czy duńska Romo.