Gruzińska bajka - Swanetia
Po raz pierwszy o Swanetii usłyszałam przed rokiem, mając okazję oglądać zdjęcia z Gruzji znajomych, z których zaledwie 2 były z tego regionu. Dwa zdjęcia łagodnych wzgórz we mgłach, nad taflą wody, wystarczyły żeby zakochać się w obietnicy gruzińskiej bajki. W maju br. pojechałam na Kaukaz, by skonfrontować te wyobrażenia z rzeczywistością. Swanetia położona jest w na północny zachód od Tbilisy, serca Gruzji. Dojazd nie jest łatwy. Do stolicy regionu, Mestii, prowadzi jedna górska, znajdująca się w nienajlepszym stanie, droga. Dystans 130 km pokonuje się busikiem w czasie 5 godzin. Cierpliwemu turyście, który znajdzie odpowiednią marszrutkę, poczeka wytrwale nawet kilka godzin, póki nie zbierze się pełen skład jej pasażerów, nie pożałuje portfela na nietani bilet i wytrwa wyboistą podróż nad krawędziami górskich stoków, ukaże się najpiękniejsza część Gruzji.
Lesiste góry, poprzecinane urokliwymi wąwozami, kamieniste, przerywane górskimi potokami drogi nad przepaściami, schodzące w doliny i snujące się jak dym z kominów wśród wiejskich domów chmury oraz charakterystyczne porozrzucane na wzgórzach wieże z kamienia, składają się na surowe piękno tego regionu. {mospagebreak}Jestem przekonana, że każda pora roku w Swanetii potrafii zauroczyć. Wiosną, gdy ją widziałam, zapamiętuje się ją w polanach pokrytych niezapominajkami i w otoczeniu obsypanych kwieciem owocowych drzew. Przy dobrej pogodzie ponad zielonymi wzgórzami wyraźnie wybijają się w niebo śnieżyste wierzchołki 5-tysięczników, uzupełniając ten obraz o dodatkowy, kolorystyczny kontrast.
Swanetia to też ludzie - ciepli, prości i otwarci. W całej Gruzji gość jest przyjmowany z radością, ale w Swanetii, górskim rejonie bez rozwiniętego przemysłu ani nawet turystyki, tę gościnność, która każe postawić na stole wszystko co jest w domu (a często nie jest to wiele), zapamiętuje się jeszcze wyraźniej. Wraz z przyjściem gości w domu uruchamiany jest swański piec, w którym gospodyni najpewniej podgrzeje dla nas chaczapuri (gruziński placek z białym serem) lub kubdari (swańską, mięsną, odmianę chaczapuri). Na stole pojawi się też czacza (gruzińska wódka) lub wino, którym toasty Gruzini porafią wznosić przez całą noc.
Bedąc w Swanetii trzeba wybrać się do Uszguli, miejscowości położonej na najwyższej w Europie wysokości (o ile zgodzimy się, że będąc w Gruzji, nadal jesteśmy w Europie). W swańskiej bajce ta wioska jest oddzielną opowieścią. Położna na dachu Kaukazu sprawia wrażenie zatrzymanej w czasie. Gdyby chcieć kontynuować bajkową stylistykę, można by powiedzieć, że Uszguli od stu lat trwa w niezmienionym kształcie, wśród zmurszałych wież z kamienia, wiejskich ścieżek błota i krowich odchodów oraz biednych domostw otoczonych prowizorycznymi płotami, zatrzymane w czasie nieznanym zaklęciem.
Na tym tle najbardziej żwytonym elementem wydają się być wiejskie świnki, które w Swanetii niewielkie i pstrokate, opanowały wzgórza i błotniste ścieżki, beztrosko w nich baraszkując. {mospagebreak}
Ze Swanetii wyjeżdża się z poczuciem opuszczania rodzinnego domu, tak mocno życzliwość mieszkańców i piękno przyrody zapadają w serce. Urocza prostota odwiedzajacego Swanetię można rzeczywiście zakląć - w jej wiecznego wielbiciela. Jak w prawdziwej, gruzińskiej, bajce.