Raj na ziemi - czyli czarnogórska przygoda
Kiedy zaczynają się chłodnawe jesienne wieczory a pośpiech życia w wielkim mieście znowu wkrada się w naszą codzienność… niezwykle miło jest sięgnąć do zdjęć z wakacyjnych wypraw. Z wycieczki do Montenegro pozostało mi coś jeszcze – fascynacja tym niewielkim krajem.
Gdy w latach siedemdziesiątych w Europie Środkowo-Wschodniej i Południowej kwitł socjalizm, podróże po demoludach były bardzo popularne. Mój dziadek, wielki pasjonat bliskich i dalekich eskapad, przemierzył w tym okresie większość z nich. Szczególnie upodobał sobie ówczesną Jugosławię. W ten sposób, podróżując garbusem po Bałkanach, zawitał na jeden z czarnogórskich kempingów. Kiedy niespodziewana wichura zerwała jego namiot, dach nad głową zaproponował sąsiad – Czarnogórzec. Dziadek skorzystał z zaproszenia i tak zawiązała się znajomość obu panów. Gdy po kilkunastu latach ponownie przejeżdżał prze kraje b. Jugosławii, zgodnie z danym słowem odwiedził swego czarnogórskiego przyjaciela w Podgoricy, który przyjął go niezwykle ciepło. Czarnogórcy słyną ze swojej gościnności nie na darmo. Przekonałam się o tym w sierpniu w trakcie pobytu w Hercig Novi.
W Montenegro – włoska nazwa Czarnogóry – znalazłam się w zasadzie przez przypadek. Z perspektywy czasu mam wrażenie, iż nie był to całkiem zwykły zbieg okoliczności. Odkryłam miejsce fascynujące, takie, które mogę nazwać „moim zakątkiem”. W dwa tygodnie zwiedziłam 5 z 21 opština – gmin miejskich, na które kraj jest podzielony. Położone są one nad Boką Kotorską, jedynym fiordem na południu Europy, którego widoku nie sposób opisać. Zaledwie w obrębie kilkudziesięciu kilometrów od Zatoki znajdują się „weneckie” miasta, „albańskie” wsie, rzymskie ruiny czy tureckie twierdze, a wszystkie one przemieszane z czarnymi szczytami gór, głębokimi kanionami i błękitem wybrzeży.
Historia, jakiej nie znacie
Czarnogóra nie jest do końca tak „czarnogórska” jak być powinna. Czarnogórcy stanowią zaledwie 43 proc. mieszkańców, a Serbowie – 31 proc. Pozostała część ludności to mozaika Bośniaków, Albańczyków, Chorwatów i Romów. Trudno także mówić o języku czarnogórskim, skoro ponad połowa mieszkańców posługuje się serbskim. Wynika to z burzliwej historii tego niewielkiego państwa u wybrzeży Adriatyku, która sięga jeszcze czasów Imperium Rzymskiego. Przez długi okres kraj pozostawał w zależności od Bizancjum, następnie państwa serbskiego i w końcu Turków Osmańskich. Dopiero w 1851 roku Daniło II Petrović-Njegoš jako świecki władca Czarnogóry postanowił na drodze walki zbrojnej całkowicie wyzwolić ją spod obcych wpływów. Po pokoju w San Stefano w 1878 roku włączono ją do Wielkiej Bułgarii, a od końca pierwszej wojny światowej była związana z Jugosławią we wszystkich jej odmianach. Rok 2003 ostatecznie przypieczętował rozpad Związkowej Republiki Jugosławii, w miejsce której powstał twór zwany Serbią i Czarnogórą. O Montenegro ponownie zrobiło się głośno w mediach wiosną 2006 roku, kiedy to w następstwie przeprowadzonego referendum 55,5 proc. obywateli opowiedziało się za pełną niepodległością kraju. Tym samym w lipcu liczba europejskich państw wzrosła o jeszcze jedno. Wydarzenie to stanowiło kolejny etap rozpadu spuścizny po Jugosławii. Teraz do uregulowania pozostały co najmniej dwie kwestie: podział Bośni i Hercegowiny oraz określenie przynależności Kosowa. Z kolei Czarnogóra liczy na przystąpienie do Unii Europejskiej, gdyż spełnia wiele zasadniczych kryteriów akcesji, a euro jest jej walutą od stycznia 2002 roku.
Poznani przeze mnie Czarnogórcy przedstawiali siebie jako naród niechętny konfliktom, pozostający w dobrych stosunkach z sąsiadami – Chorwacją, Bośnią i Hercegowiną, Albanią czy Serbią. Obecnie dążą oni do umocnienia swojej niepodległości, rozwoju wewnętrznego i wzrostu zaangażowania polityczno-gospodarczego w regionie bałkańskim oraz w Europie. Kraj szybko bogaci się, głównie dzięki turystyce. Jeden udany sezon letni wystarczy, aby PKB per capita był bardzo wysoki, a poziom życia poprawiał z okresu na okres. Liczba ludności państwa o powierzchni 13 812 km² wynosi około 646 tysięcy osób, co przy znacznych dochodach z turystyki jest ważnym zastrzykiem finansowym dla wszystkich. Atrakcyjność Czarnogóry dostrzega coraz więcej zagranicznych inwestorów – powstaje wiele nowych hoteli w nadmorskich miejscowościach jak Budwa czy Hercig Novi, coraz bardziej ekskluzywnych. Hiszpanie inwestują tu w największy śródziemnomorski Aquapark, który będzie usytuowany wśród szczytów górskich w pobliżu Budwy.
Fiord południowej Europy
Boka Kotorska to połączenie pokrytych gdzieniegdzie zielenią, wysokich gór wchodzących stromo w zatokę, której woda jest tak czysta, że dno usłane kamieniami można dostrzec nawet na głębokości kilkunastu metrów. Plaże na ogół są kamieniste i żwirowe, ale dla turystów nie stanowi to żadnego problemu. Błękit ciepłej i spokojnej wody wynagradza wszystko. Wysoki poziom zasolenia morza pozwala na swobodne unoszenie się na powierzchni, dzięki czemu osoby niepewne swoich umiejętności pływackich nie musiały rezygnować z kąpieli. Z drugiej strony amatorzy nurkowania potrzebowali wiele determinacji, aby przezwyciężyć opór wody. Mimo wysokiej temperatury powietrza i silnego słońca, spędzanie czasu na plaży jest przyjemnością. Wody odcięte od pełnego morza rzadko są wzburzone, chyba że za sprawą przepływających motorówek. Góry otaczające zatokę nie tylko urozmaicają krajobraz i pozwalają na niezwykłe doznania estetyczne, ale zapewniają rześkość powietrza tak, że o poranku wychodząc na taras odczuwa się przyjemny chłód od morza.
Atmosfera czarnogórskich kurortów przypomina tę chorwacką i włoską. Ludzie są bardzo mili, gościnni i ciepli. Na wybrzeżu wieczorami można spędzić czas spacerując wzdłuż promenady lub siedząc ze znajomymi w ulicznych kafejkach, w których obowiązkowo śpiewane są na żywo miejscowe przeboje, także te chorwackie, serbskie czy włoskie. Jeśli nie jesteśmy w stanie porozumieć się po angielsku, zawsze można spróbować po włosku lub rosyjsku. W ostateczności pozostaje nam próba dogadania się po polsku i serbsko-chorwacku. Oba języki są miejscami podobne. W każdym razie to ciekawe doświadczenie.
Smacznego
Kuchnię czarnogórską oceniam średnio, ale to oczywiście indywidualna sprawa. Tutejsze potrawy, które nam serwowano, były dość tłuste – ich stały element stanowiła jagnięcina w każdej postaci, smażone ziemniaki, sery i białe pieczywo przypominające polską bułkę wrocławską. Z pewnością nigdy nie zapomnę widoku jajecznicy pływającej w hektolitrach tłuszczu… Co do alkoholi, w Montenegro niczym w Chorwacji standardowym trunkiem jest rakija – napój wódkopodobny o dość intensywnym smaku. Dla mnie okazał się on nie do przejścia i skończył nieudaną degustacją. Polecam za to tutejsze czerwone wina – w sam raz dla pań nielubiących mocnych napojów.
Na przestrzeni minionego stulecia, w tym w latach 90-tych wielu Czarnogórców wyjechało z kraju do USA, gdzie znajduje się obecnie mniejszość licząca około miliona osób. Ze względu właśnie na tę diasporę kontakty handlowe obu państw są dobrze rozwinięte – Czarnogóra eksportuje różne krajowe produkty do Stanów. Wśród nich są specjalne szynki przygotowywane w położonym wysoko w górach Njegusi, gdzie mięso na okres 9 miesięcy umieszcza się ciemnym pomieszczeniu o niskiej temperaturze powietrza. Z czasem szynki pokrywają się pleśnią i następuję naturalny proces ich wędzenia. Gdy trafiają na rynek, osiągają zawrotne ceny. W trakcie wizyty w Njegusi miałam okazję wejść do miejsca wędzenia mięsa. Nade mną na wielkich stalowych hakach wisiały udźce pokryte zielonkawą pleśnią. Pomimo nieco odrzucającego widoku i specyficznego mocnego zapachu, skusiłam się na degustację wędliny. Całkiem smaczna.
0 690 150 690
Czarnogóra jest niewielka, ale urocza. Wiele wiosek i miasteczek usytuowanych jest tuż nad brzegiem morza, ale nie mniej znajdziemy ukrytych w szczytach górskich. Pokonując kręte i niebezpieczne drogi górskie, raz po raz na skałach dostrzegamy graffiti o pomocy drogowej. W razie wypadku bądź jakichkolwiek problemów proponuje dzwonić pod numer: 0 67 838 555 lub 0 690 150 690. Z pomocy korzystają zapewne głównie zagraniczni goście, nieprzyzwyczajeni do podróży po tak wymagających drogach. Tutejsi kierowcy są bowiem niczym kierowcy Formuły 1. Warto też przestrzegać niepisanej zasady, zgodnie z którą auta zjeżdżające ze szczytu ustępują wjeżdżającym. Drogi są miejscami zbyt wąskie, by pomieścić dwa samochody osobowe.
„Wenecki” Kotor
W nadmorskiej części Montenegro nie trudno dopatrzeć się bliskich więzi z Włochami – językiem obcym często tu spotykanym jest właśnie włoski, podobnie rzecz ma się z nazwami miejscowości oraz popularnymi imionami. Wynika to ze wspólnej historii Wenecji i tej części Czarnogóry, kiedy Boka Kotorska znajdowała się pod zwierzchnictwem weneckim. Prawdziwą perełką zatoki jest Kotor, jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w południowo-wschodniej Europie. Stare miasto otoczone murami o długości 4,5 km, wysokości – 20 m i szerokości – 15 m, cerkwie Matki Boskiej od Zdrowia i Św. Łukasza z XII wieku oraz trzy bramy wejściowe: Morska, Południowa i Północna stanowią zaledwie przykłady zabytków kryjących się w tym niepozornym mieście czarnogórskim. W uznaniu wyjątkowej wartości historycznej Kotoru, w roku 1979 został on wpisany na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO. W Kotorze w nocy z 18 na 19 sierpnia ma miejsce wyjątkowa fiesta, podczas której świętuje się wyzwolenie spod okupacji weneckiej. Na jeden wieczór miasto liczące około 5 tysięcy mieszkańców gromadzi 70 tysięcy osób, w tym wielu Włochów. W minionym roku na uroczystość zawitała słynna para aktorska: Katherina Zeta-Jones wraz z Michaelem Douglasem.
Goszcząc w Czarnogórze warto odwiedzić Cetynię, która była niegdyś największym miastem kraju i zarazem stolicą, dziś zaś ustąpiła miejsca Podgoricy (dawny Titograd) przekształcając się w ważny ośrodek kultury. Stanowi ona źródło wiedzy o Montenegro i klucz do historii regionu – to tu powstał pierwszy czarnogórski teatr. Ponadto w Cetynii znajduje się wiele ortodoksyjnych świątyń oraz Pałac Prezydencki, do wnętrza którego prowadzą schody pokryte czerwonym dywanem.
Gdy pryska czar
Przygodę z Czarnogórą zakończyłam jednodniową wycieczką statkiem na Żanjicę – urokliwą, nieco dziką plażę w malowniczej zatoczce otoczonej gajem oliwnym. W trakcie podróży zakosztowałam kąpieli w błękitnej grocie Plava Spija oraz zwiedziłam czarnogórskie Alcatraz – wyspę-więzienie zwaną Mamula.
Żegnał mnie poznany Bośniak z Sarajewa, nucąc smutną melodię. I jak tu nie opuszczać z żalem mojego małego raju na ziemi…
Artykuł ukazał się pierwotnie w Niezależnym Miesięczniku Studentów SGH „Magiel” (numer z października 2006). Publikacja za zgodą autorki i redakcji „Magla”.