Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Bezpieczeństwo Turcja - na rozstaju dróg

Turcja - na rozstaju dróg


21 grudzień 2011
A A A

Unikalne położenie Turcji wielokrotnie stanowiło jej atut. Okazuje się jednak, że może być również jej przekleństwem. Kraj znad Bosforu jest bowiem nie tylko doskonałym kanałem przerzutowym energii, ale także narkotyków.

„Każdy kij ma dwa końce”

 

Strategiczne położenie Turcji od dawna było dostrzegane przez inne mocarstwa. Nic dziwnego, w końcu mało który kraj leży w tak bliskim sąsiedztwie trzech kontynentów. Z historii pamiętamy liczne zabiegi ówczesnych potęg o dostęp do czarnomorskich cieśnin. Później, w okresie Zimnej Wojny, ważne było przeciągnięcie Turcji na stronę Zachodu. Posiadanie sojusznika w tak niechętnym blokowi zachodniemu regionie było bowiem ogromnym atutem. Po jej zakończeniu znaczenie Turcji w polityce europejskiej zmalało. Rozpad bloku sowieckiego spowodował, że państwa Wspólnoty Europejskiej bardziej zainteresowane były Europą Środkowo-Wschodnią, a zwłaszcza ciągle rozżarzonymi wojennymi iskrami Bałkanami. Dziś na temat znaczenia położenia Turcji mówi się wiele. Eksperci, którzy popierają turecką akcesję do Unii Europejskiej wskazują właśnie na ten argument jako zaletę, która powinna przekonać państwa członkowskie, że miejsce Ankary jest wewnątrz Wspólnoty. Zmagając się z opiniami przeciwników tureckiego członkostwa wskazują, że Unia Europejska z Turcją jako jej pełnoprawnym członkiem mogłaby wreszcie skutecznie oddziaływać w regionie Bliskiego i Środkowego Wschodu. To mogłoby zaś bezpośrednio przełożyć się na wzrost pozycji Unii w stosunkach międzynarodowych. Członkostwo kraju w najważniejszej strukturze europejskiej mogłoby też przyczynić się do zmniejszenia niechęci państw regionu do Rodziny Europejskiej. Wyjątkowe położenie Turcji determinuje ją bowiem do pełnienia roli pomostu między wschodem a zachodem. W debacie na temat tureckiego członkostwa nie zapomina się także o roli Turcji z punktu widzenia transportu energii. Kraj, ze względu na swoje strategiczne położenie oraz poprawne relacje z państwami zasobnymi w surowce, mógłby znacznie przysłużyć się poprawie bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej i dywersyfikacji źródeł energii. Dzięki dostawom z Kaukazu, Azji Centralnej oraz Iranu poziom uzależnienia energetycznego UE od Rosji mógłby ulec zmniejszeniu. To zaś mogłoby skutkować bardziej konkurencyjnymi cenami energii w samej Europie. Mogłoby się zatem zdawać, że unikalne położenie Turcji stanowi jej ogromny atut. Problem jednak w tym, że na tę chwilę najwięcej korzyści z niego wyciągają handlarze narkotyków.

 

Punkt przerzutowy

 

Turcja w pewnym aspekcie swych problemów narkotykowych jest niezwykle podobna do znękanego narkobiznesem Meksyku. Oba państwa leżą bowiem blisko największych producentów narkotyków, a zarazem w pobliżu regionów, których ludność chętnie je konsumuje. Koszmarem amerykańskiego kraju jest Kolumbia, natomiast w przypadku Turcji problemem jest bliskość Afganistanu. Według World Drug Report 2011 heroina z tego państwa jest transportowana trzema korytarzami. Najwięcej, bo aż 160 ton tego narkotyku wywożonych jest do Pakistanu, skąd rozparcelowane trafiają w rozmaite zakątki globu. Około 90 ton heroiny z Afganistanu przez Azję Centralną wywożona jest do Rosji. Pierwszą granicą, którą przekracza afgańska heroina w swej dalekiej podróży do Europy Zachodniej jest granica z Iranem. Trafia tam około 115 ton narkotyku. W dalszej kolejności 82 tony heroiny szmuglowane są do Turcji, skąd tak zwaną bałkańską drogą trafiają do Europy. Z danych przedstawionych w World Drug Report można wywnioskować, że około 12 ton heroiny pozostaje w Turcji. Do Europy przez korytarz bałkański trafia bowiem 65 ton narkotyku, a do 5 ton transportowanych jest na kontynent przez Morze Czarne. Jeśli szacunki te potwierdziłyby się, moglibyśmy stwierdzić, że obalono tezę, która głosi, że Turcy nie mają najmniejszych nawet problemów z konsumpcją narkotyków. Ostatnio w tureckiej prasie pojawiły się nawet spekulacje w jaki sposób narkotyki są wykorzystywane przez terrorystów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Gazeta Zaman, powołując się na zeznania pojmanego terrorysty pisze, że narkotyki stanowią pewną formę wynagrodzenia dla bojowników. Opinię tę potwierdzają aresztowani dealerzy, których gazeta przedstawia jako Mustafę Ç. i Metina Y. Obaj twierdzą, że środki odurzające często są rozdawane młodym ludziom jako nagroda za udział w demonstracjach poparcia dla PKK. Ich zadaniem jest ponadto utrzymanie protestujących w odpowiedniej „formie”. Trend ten zdają się potwierdzać oficjalne statystyki, na które powołuje się gazeta. Według nich w pewnych regionach obniżeniu uległ wiek narkotykowej inicjacji. Podaje się przykład dwóch południowo-wschodnich prowincji (Van i Hakkari), w których wiek pierwszego zetknięcia z używkami w ciągu dwóch lat spadł z 15 do 14 lat. Zaman pisze także o narastającym problemie uzależnienia. Według gazety w samym mieście Hakkari aż 30 procent młodych ludzi jest uzależnionych od narkotyków. Podobno w niektórych regionach prowincji odsetek ten osiąga nieprawdopodobny wręcz rozmiar 60 procent. Heroina, która znajdzie się na anatolijskiej ziemi w większości trafia do Stambułu, skąd dalej transportowana jest wspomnianą „bałkańską drogą” do Bułgarii i w niewielkiej ilości do Grecji. Raport wspomina także, że ograniczona ilość narkotyku przemycana jest do Europy Zachodniej także drogą powietrzną. Turcy doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że ich kraj jest istotnym elementem korytarza przerzutowego afgańskiej heroiny. Od lat wraz z Iranem znajdują się w ścisłej czołówce państw, które przechwytują narkotyki. Od 2006 roku pierwsze miejsce w tym chlubnym rankingu zajmuje Iran, który wyprzedził Turcję. Z analiz przedstawionych w World Drug Report wynika, że w 2009 r. Islamska Republika Iranu zarekwirowała 25 ton heroiny, podczas gdy Republika Turcji 16 ton. W 2009 r. Turcja przejęła także około 3 milionów tabletek captagonu. W tym samym roku po raz pierwszy z satysfakcją odnotowano zarekwirowanie metamfetaminy. Ta jednak miała docelowo trafić nie do Europy Zachodniej, a drogą powietrzną do takich państw jak Indonezja, Malezja, Japonia czy Republika Korei. W 2009 r. Turcja mogła się także pochwalić największą w Europie liczbą przechwyconych tabletek ecstasy (według World Drug Report było to około 433 tysięcy tabletek). W ciągu ostatnich lat systematycznie wzrastają również wskaźniki odnoszące się do zarekwirowanej marihuany. Prawdziwy narkotykowy problem Turcji nie polega jednak na tym, że kraj ze względu na swe położenie stanowi doskonały punkt przerzutowy. Najbardziej negatywne konsekwencje tureckiego narkobiznesu wiążą się z tym, kto trzyma go w garści i na co wydaje zarobione w ten sposób pieniądze.

 

Narkobiznes PKK

 

Profesor Sedat Laçiner pisze, że przygoda PKK z narkotykami zaczęła się w latach 80. XX wieku. Spostrzegawczy terroryści nie potrzebowali zbyt wiele czasu, żeby docenić możliwości finansowe, jakie niosą ze sobą narkotyki. Niczym sprawne przedsiębiorstwo bardzo szybko zorganizowali produkcję i przemyt. Początkowo narkotyki wysyłane były do portów Cypru, Grecji i Włoch. Już wtedy z pieniędzy, które organizacja generowała z tego procederu była w stanie sfinansować swoją działalność. Laçiner stawia też tezę, że państwa takie jak Syria, Cypr oraz Grecja przymykały oko na działania terrorystów, gdyż chciały zaszkodzić Turcji. Początkowo narkobiznes PKK rozwijał się na wschodzie Anatolii, jednak wkrótce organizacji udało się umocnić ośrodki w Stambule. Od tego momentu droga do prawdziwych pieniędzy (czyt. Europy Zachodniej) stała przed nimi otworem. Haşim Söylemez twierdzi jednak, że prawdziwym przełomem w tym zakresie był rok 1994. W styczniu zabity został Behçet Cantürk, kurdyjski biznesmen, któremu, jak pisze turecki dziennikarz, „biznes narkotykowy nie był obcy”. PKK przejęło podobno większą część jego interesów i zmusiło gangsterów, którzy do tej pory zajmowali się narkotykami do współpracy. Zdaniem Söylemeza dowodem na ogromną skalę działań terrorystów w narkobiznesie może być fakt, że Cumhur Yakut, który „przez USA został w 2008 r. za grubą rybę przemytu narkotyków”, nie mógł podobno wykonać żadnego ruchu bez uzyskania uprzednio zgody Partii Pracujących Kurdystanu. Turecki dziennikarz wysuwa nawet kontrowersyjną tezę, że organizacja terrorystyczna ma wyłączność na handel narkotykami zarówno w Turcji, jak i całej Europie. W osiągnięciu takiego statusu miała pomóc liczna diaspora kurdyjska, która rozsiana jest po całym kontynencie. Dane Interpolu z 1992 r., na które powołuje się Sedat Laçiner zdają się potwierdzać tę tezę. Według nich na początku lat 90. około 80% europejskiego rynku narkotyków znajdowało się w rękach PKK. Profesor pisze też, że w
1994 r. 75% heroiny, która zarekwirowana została w Niemczech należała do Turków kurdyjskiego pochodzenia. Organizacja wypracowała również swoje metody prania pieniędzy. Zdaniem Laçinera dokonywało się to przez dotacje na rzecz dzieci, kobiet oraz wydarzeń kulturalnych. Pieniądze miały być przekazywane do przeróżnych stowarzyszeń, których siedziby znajdowały się w największych miastach europejskich. Fundusze zgromadzone na kontach były później przeznaczane na Roj TV (telewizję, którą Turcy oskarżają o bycie tubą propagandową PKK, od 2008 r. jest zakazana w Niemczech, gdzie nadawała, w Danii toczy się aktualnie proces wobec niej) oraz różnego rodzaju militaria.

W 1997 r. narkobiznes PKK napotkał jednak na pewne problemy. Państwa Europy Zachodniej zaczęły przywiązywać większą wagę do polityki antynarkotykowej i z ukosa patrzyły na kurdyjskich imigrantów. Rok później Partia Pracujących Kurdystanu rozpoczęła kampanię „Nie dla Narkotyków”. Zdaniem profesora  Laçinera w tym krótkim okresie nastąpiły działania, które miały na celu ukrycie działalności organizacji związanej z narkotykami. Wkrótce jednak miało miejsce coś, co wstrząsnęło światem terrorystów.

 

Czarne chmury nad Apo

 

W lutym 1999 r. po wielu latach starań zatrzymany został lider PKK – Abdullah Öcalan (przez tureckie media zwany Apo). Aresztowanie postaci, która przez separatystów kurdyjskich postrzegana jest niemalże w kategoriach półboga (o tym jak poważny jest jego status w PKK niech świadczy fakt, że pomimo upływu blisko 13 lat od jego aresztowania żaden inny lider organizacji nie próbuje podważać jego pozycji i nadal to właśnie Apo przez bojowników uważany jest za przywódcę), było ogromnym ciosem dla Partii Pracujących Kurdystanu. Terrorysta został skazany na śmierć (później karę zamieniono na dożywotnie więzienie), a narkobiznes jego organizacji odżył. Już w 2005 r. brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych podawało, że 80% heroiny przechwyconej w Zjednoczonym Królestwie przechodziło przez Turcję. Więzienia powoli zapełniały się członkami PKK, którzy zostali zatrzymani za posiadanie narkotyków. Gdy Sedat Laçiner pisał swój tekst w brytyjskich zakładach karnych przebywało około tysiąca jej członków.

O tym, ze PKK do dziś czerpie poważne zyski z handlu narkotykami może świadczyć wydarzenie z przełomu października i listopada 2011 r. W prowincji Diyarbakır, dzięki wspólnej akcji policji i żandarmerii, przechwycono 44 tony marihuany, której wartość oszacowano na około 28 milionów lir tureckich (1 lira=1,80zł). Gubernator prowincji Mustafa Toprak powiedział później, że w ten sposób „zadano poważny cios zasobom finansowym organizacji”. Trudno jednak określić ile akcji tego typu potrzebnych jest, żeby Turcja mogła odetchnąć od terrorystów.

 

 

 

Syzyfowa praca?

 

Turecki problem z narkobiznesem ma bardzo specyficzny charakter. Największym problemem kraju jest fakt, że zyski z przemytu czerpie separatystyczna organizacja, która dzięki temu może finansować swą terrorystyczną działalność. Do tego dochodzi kwestia unikalnego położenia Turcji,  które wprost determinuje ją do pełnienia roli pośrednika w obrocie używkami. Od lat cały świat próbuje znaleźć skuteczną metodę na ograniczenie wszechobecności narkotyków. Do tej pory nikomu nie udało się ich ostatecznie wyeliminować. Wiąże się to między innymi z faktem, że skuteczna polityka antynarkotykowa musi składać się z dokładnie przemyślanych, wielotorowych działań.

W przypadku Turcji problem narkobiznesu powiązany jest z kwestią terroryzmu. Możemy to określić mianem błędnego koła – handel narkotykami napędza terroryzm, a realizacja dążeń separatystycznych w formie zbrojnej wymaga konieczności posiadania odpowiednich środków. Łatwy sposób na ich zdobycie stanowi właśnie handel używkami. Turcja musi zatem podjąć działania, które będą jednocześni uderzały w narkotyki i terrorystów. Wydaje się jednak, że decydenci doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jak zostało wskazane wcześniej, od lat Republika Turcji należy do ścisłej czołówki państw przechwytujących narkotyki. Od kilku miesięcy wdrażana jest także nowa strategia walki z terroryzmem, która zdaje się przynosić pozytywne rezultaty. Eksperci wskazują także na kwestię nieszczelności granic. Ten problem również został dostrzeżony przez tureckich polityków. Turcja planuje bowiem otworzyć więcej przejść granicznych Czy to wystarczy?

Z pewnością nie. Ograniczenie przemytu narkotyków nie jest możliwe bez zapewnienia odpowiedniej alternatywy społeczeństwu. Trudno spodziewać się, że niektórzy mieszkańcy upośledzonego ekonomiczne regionu południowo-wschodniej Turcji tak szybko odwrócą się od przemytu narkotyków, skoro nie widzą innych, realnych możliwości zarobku. Władze podjęły działania również w tym zakresie. W maju 2008 r. rząd zobowiązał się do ulokowania łącznie 14 miliardów euro w celu sfinalizowania Projektu Anatolii Południowo – Wschodniej. Niektórzy znawcy tematu wskazują jednak, że jest to kwota niewystarczająca. Część ekspertów wskazuje zatem, że jedynym rozwiązaniem, który może przyczynić się do powstrzymania przemytu jest minimalizacja podatków od handlu granicznego. W ten sposób legalni handlarze mieliby większą motywację, aby odrzucać możliwość dodatkowego zarobku poprzez przemyt. Pozostaje jednak pytanie czy perspektywa zysków ze szmuglowania narkotyków nadal nie będzie zbyt kusząca.

Klamrą spinającą niniejszy artykuł jest położenie Turcji. Należy pamiętać, że kraj leży blisko jednego z największych producentów narkotyków na świecie, a zarazem w bezpośrednim sąsiedztwie regionu, którego ludność należy do ich konsumentów. Osiągnięcie jakichkolwiek pozytywnych rezultatów nie będzie zatem możliwe bez podjęcia ścisłej współpracy między państwami. Zarówno odpowiednie służby Turcji, jak i Iranu mogą stawać na głowie, jednak nie osiągną poważnych efektów, jeśli w Europie nie podejmie się działań, które miałyby na celu zmniejszenie popytu na narkotyki, a w Afganistanie takich, które mogłyby przyczynić się do zmniejszenia produkcji. Ścisła współpraca jest warunkiem, bez którego spełnienia nie mamy co liczyć na jakiekolwiek większe sukcesy, niż przejmowanie kolejnych ton narkotyków, które w rzeczywistości są jedynie kroplą w morzu.

 

Narkobiznes jest ogromnym problemem Turcji, gdyż zyski z niego czerpie terrorystyczna Partia Pracujących Kurdystanu. Nie sposób nie zgodzić się z profesorem Laçinerem, który pisze: „Jeśli chodzi o zakończenie terroru - gdyby Turcja odniosła sukces w ograniczeniu przemytu narkotyków, miałaby znacznie bardziej efektywne sposoby na jego ograniczenie, niż bombardowanie gór Kandil” (matecznika terrorystów). Odcięcie PKK od źródeł jej finansowania z pewnością byłoby bardzo poważnym ciosem, który mógłby przyczynić się do ograniczenia, a może nawet zakończenia terrorystycznej działalności organizacji. Problem jednak w tym, że Turcja podejmuje liczne działania, które teoretycznie powinny przyczynić się do zniwelowania skali procederu. Dlaczego zatem wciąż znękana jest problemem narkobiznesu? To pytanie doprowadza nas do smutnych wniosków, które stanowią pewnego rodzaju paradoks. Chociaż wypracowaliśmy rozwiązania, które w teorii powinny zadziałać (walka z narkotykami jednocześnie na wielu płaszczyznach) i w wielu krajach zostały one zastosowane (patrz Meksyk), nikomu jeszcze tak naprawdę nie udało wygrać wojny z używkami. Coraz głośniej słychać, że jedynym rozwiązaniem jest powszechna legalizacja niektórych narkotyków. Trudno jednak spodziewać się, że w najbliższym czasie ktoś zaryzykuje i przetestuje również to rozwiązanie.

 

Bibliografia:

- A. Szymański, Między Islamem a Kemalizmem. Problem demokracji w Turcji, PISM, Warszawa 2008

- World Drug Report 2011

- http://www.usak.org.tr/EN/makale.asp?id=702

- http://www.todayszaman.com/news-262462-pkk-finances-terrorism-through-drug-trafficking.html

- http://news.bbc.co.uk/2/hi/4305692.stm

- http://archive.hurriyetdailynews.com/n.php?n=gov8217t-prioritizes-drafts-against-financing-terror-2011-07-20

- http://www.todayszaman.com/news-261663-44-tons-of-marijuana-seized-in-operation-against-terrorist-pkk.html

- http://www.todayszaman.com/news-264962-70-arrested-in-konya-anti-drug-operation.html

- http://www.todayszaman.com/news-265129-danish-prosecutors-say-roj-tv-voice-of-pkk-should-be-banned.html