Różnorodność feminizmu w kręgu kultury muzułmańskiej w Iranie i Holandii
Amerykańska feministka Juliet Mitchell powiedziała: „Powodzenie walki kobiet o równą pozycję społeczną z mężczyznami zależy od upowszechnienia zrozumienia, respektowania i szanowania tych odmienności płciowych, które rzeczywiście istnieją”. Kobiety na Zachodzie doszły do tego wniosku dekady temu, teraz ta sama świadomość rozpowszechnia się wśród kobiet muzułmańskich. Feminizm w tym kręgu kulturowym jest jednak bardzo różnorodny – inny wśród kobiet wierzących, inny wśród ateistek, inny w krajach muzułmańskich, inny wśród grup emigrantów na Zachodzie. Wszystkie te nurty łączy jednak przekonanie, że najwyższy czas dostrzec w kobiecie istotę równą mężczyznom, a nie im podległą.
Pozycja kobiety w kulturze i religii muzułmańskiej jest znacznie gorsza niż pozycja mężczyzny. Kobiety muzułmańskie zgodnie z tradycją nie mają prawa decydować o własnym losie, mają obowiązek postępować wedle poleceń opiekującego się nimi mężczyzny. Ich głównym zadaniem jest wydać na świat dzieci, najlepiej synów, wychowywać ich i prowadzić dom. Mają zdecydowanie mniejszy dostęp do edukacji i pracy, często ograniczane są ich wolności osobiste. Nic więc dziwnego, że w krajach muzułmańskich coraz większą popularnością cieszy się nurt feministyczny. Feminizm w kręgu kultury muzułmańskiej nie jest jednak jednorodny, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Oprócz feminizmu islamskiego, istnieje również feminizm świecki, a oprócz feminizmu rozwijającego się w krajach muzułmańskich można też wyróżnić feminizm w kręgach mniejszości muzułmańskich, chociażby w Europie Zachodniej. Żeby przedstawić podobieństwa i różnice, a także najważniejsze postacie związane z tym ruchem warto przeanalizować przykład Iranu i Holandii.
Tytułem wstępu należy podkreślić, że choć kobiety muzułmańskie w coraz większym stopniu zdają sobie sprawę z konieczności walki o własne prawa, to bardzo często pozostają one wierne swojej religii. Ponieważ wiara muzułmańska jest tak głęboko zakorzeniona w społeczeństwie, powstała szczególna odmiana feminizmu, nazywana feminizmem islamskim.
Credo islamskiego feminizmu brzmi: „Allah traktuje wszystkich ludzi tak samo. Upośledzona pozycja kobiety w kulturze muzułmańskiej wynika z błędnej interpretacji zasad religijnych.” Feministki z tego nurtu to kobiety głęboko wierzące i pragnące przestrzegać wszelkich zasad narzucanych przez religię. Uważają one, że to nie Koran określa podrzędną pozycję kobiety w społeczeństwie, ale błędna interpretacja jego zapisów przez teologów. Ludwika Włodek-Biernat w swoim artykule „Feministka czyta Koran” podaje kilka przykładów reinterpretacji zapisów Koranu i innych pism muzułmańskich dokonanych przez feministki islamskie. Słowa „Ci, którzy powierzają swe sprawy kobietom, nigdy nie zaznają dobrobytu” pochodzą z hadisu, a hadisy są dziełem człowieka, w przeciwieństwie do Koranu, który jest jedyną prawdą objawioną. Wedle islamu szyickiego nie można zmieniać ani się sprzeciwiać jedynie prawdzie objawionej, pozostałe przepisy mogą być przedmiotem reinterpretacji. Z Koranu z kolei pochodzi zasada, wedle której kobiety dziedziczą połowę tego, co mężczyźni – feministki dowodzą, że Koran zakłada, iż mężczyzna ze swojej części spadku musi utrzymać żonę i dzieci, część kobiety natomiast przeznaczona jest wyłącznie dla niej. Przykłady można mnożyć, a nurt ten od lat 90-tych cieszy się coraz większą popularnością, pozwalając kobietom muzułmańskim walczyć o swoje prawa nie sprzeciwiając się nakazom religii.
Jeżeli chodzi o współczesny Iran, doskonale ilustrujący różnorodność feminizmu w kręgu kultury muzułmańskiej, to sytuację kobiety należy przedstawić dokonując rozróżnienia na czasy rządów szacha Pahlawiego i na czasy po rewolucji z 1979 roku, odkąd to istnieje Republika Islamska. Szach Reza Pahlawi w ramach swojej Białej Rewolucji starał się jak najbardziej zeuropeizować Iran i wzorując się na zachodnich demokracjach uczynił emancypację kobiet jednym z haseł swoich rządów. Zakazał kobietom noszenia w miejscach publicznych czadoru i zakrywania włosów. Efekt był dwojaki – najbardziej religijne rodziny zabraniały swoim córkom wychodzenia z domu, a te bardziej liberalne korzystały z laicyzacji podążając za modą zachodnią. W 1963 roku kobiety uzyskały prawa wyborcze w Iranie, kilka lat później zaczęły pracować w systemie sądowniczym kraju. Mimo tych zmian, wśród protestujących przeciwko rządom szacha tuż przed rewolucją znalazło się aż 30% kobiet – większość z nich prawdopodobnie została zmuszona do tego przez ojca lub męża, inne kobiety z kolei protestowały w głębokim przekonaniu, że rewolucja zrealizuje lewicowe założenia o burzeniu barier i równości społeczeństwa. Rewolucja islamska jednak nie spełniła oczekiwań kobiet, a ich sytuacja po 1979 roku uległa znacznemu pogorszeniu. Konstytucja Republiki Islamskiej Iranu z 1979 zakłada równość płci – art. 20 mówi: „Wszyscy obywatele kraju zarówno mężczyźni, jak i kobiety, jednakowo korzystają z ochrony prawa i cieszą się wszelkimi osobistymi, politycznymi, ekonomicznymi, społecznymi i kulturalnymi prawami, zgodnie z kryteriami islamu.”, art. 21 natomiast: „Rząd musi zapewnić prawa kobiet we wszystkich aspektach, zgodnie z zasadami islamu (…)”. Konstytucja więc teoretycznie zakłada równość płci, ale zostawia furtkę w postaci dopisku „zgodnie z zasadami islamu”. I tak mułłowie, którzy przejęli władzę w państwie po rewolucji nakazali kobietom noszenie czadoru, utworzono restrykcyjną policję obyczajową, skazano na śmierć dwie kobiety zasiadające w rządzie za czasów szacha, odwołano kobiety ze stanowisk sądowniczych. Kobiety w autobusach musiały siedzieć z tyłu, nie mogły samodzielnie wychodzić na ulicę, nie mogły wynająć pokoju hotelowego ani kupić biletu lotniczego. Z drugiej strony jednak kobiety mają dostęp do edukacji, obecnie stanowią około 60% studentów, jest kilka posłanek w parlamencie.
Wykształcenie, a także wzorce zachodnie przyczyniają się do rozwoju myśli feministycznej w kraju. Można wyróżnić dwa jej rodzaje – feminizm świecki, propagowany przez kobiety wykształcone za czasów szacha i feminizm islamski, popularny wśród praktykujących muzułmanek. Pierwsza grupa odwołuje się do zachodnich ideałów równości ludzi, niezależnie od czynników takich jak płeć, odrzuca w całości interpretację podrzędnej pozycji kobiety, jaką narzuca islam. Druga grupa, feministki islamskie, jak wykazane zostało wcześniej, źródeł równości kobiety i mężczyzny doszukują się w samej religii. Do tej grupy należy chociażby żona byłego premiera i niedoszłego prezydenta Iranu Mir-Hosejna Musawiego, Zahra Rahnward. Duże nadzieje wiązane były z prezydenturą Mohammeda Chatamiego, który rządził w Iranie w latach 1997-2004, ale nie spełnił pokładanych w nim przez obozy reformatorskie marzeń i ani nie zajął stanowiska na temat praw kobiet, ani nie przeprowadził żadnych reform w tym kierunku, ani nawet nie mianował żadnej kobiety ministrem. Odkąd władzę objął prezydent Mahmud Ahmadineżad feministki są jeszcze bardziej ograniczane w swojej działalności – na porządku dziennym są aresztowania za udział w pokojowych demonstracjach, przeszukania mieszkań aktywistek czy zamykanie wydawnictw i organizacji zajmujących się walką o prawa człowieka. Na marginesie należy dodać, że wszystko to dzieje się niejako w cieniu badań nad bronią nuklearną Iranu, czym najbardziej niepokoi się Zachód, jednocześnie bagatelizując czy wręcz ignorując problemy dotyczące chociażby praw kobiet w tym kraju.
Mimo zrozumiałych przyczyn walki feministycznej i rosnącej popularności tych idei, można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że feminizm w Iranie jest słaby. Zazwyczaj wyróżnia się kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Po pierwsze feministki świeckie mają problemy z dotarciem do prostych muzułmańskich kobiet, dla których islam jest absolutnie niepodważalny. Z kolei słabość feministek islamskich, których tezy być może mogłyby być bardziej przekonujące dla szerszych rzesz kobiet, wynika z braku uznanych kobiet teologów, które mogłyby dokonać koniecznej reinterpretacji zasad islamu, tak aby zostały one zaakceptowane w szerszych kręgach społeczeństwa. Po trzecie, w Iranie zauważalna jest znacząca niechęć mężczyzn wobec idei emancypacji kobiet, odwrotnie niż na Zachodzie, gdzie wielu mężczyzn opowiada się za ideami feministycznymi. Wynika to przede wszystkim z bardzo długiej i głęboko zakorzenionej w świadomości społecznej koncepcji wyższości mężczyzny i jego dominującej roli w rodzinie. Mężczyźni w Iranie nie wyobrażają sobie, żeby kobieta została uznana za im równą. I wreszcie, istnieją liczne ograniczenia polityczne – jak na przykład konserwatywne ugrupowania milicji obyczajowej, dbające o utrzymanie status quo w porządku społecznym. Co więcej, feminizm irański z wyżej wymienionych powodów nie jest sformalizowany, nie ma instytucji zajmujących się badaniami czy rozpowszechnianiem wiedzy. Kobiety realizują się raczej w działalności kulturalnej i społecznej niż stricte politycznej.
Warto jednak zwrócić uwagę na tzw. cichą rewolucję w Iranie, która polega przede wszystkim na zmianie modelu rodziny z wielodzietnej na model z jednym lub dwójką dzieci, notuje się wyraźny spadek urodzeń w dużych miastach tego kraju. Kobiety są mniej izolowane od społeczeństwa, dzięki uniwersytetom i działalności kulturalnej mają dużo większą swobodę. Dowodem niech będzie chociażby młoda irańska reżyserka Hana Makhmalbaf, która na zeszłorocznym festiwalu w San Sebastian prezentowała film dokumentalny „Green days” opowiadający o tzw. „zielonej rewolucji” w Iranie, która poprzedziła wybory prezydenckie. Jej siostra Samira Makhmalbaf, należąca do przedstawicieli nowego kina irańskiego, zdobyła nagrody za swoje filmy na wielu uznanych międzynarodowych festiwalach. Innym przykładem działalności kulturalno-publicystycznej kobiet był magazyn „Zanan”, ukazujący się od 1992 roku pod redakcją Shahli Sherkat. Magazyn ten był tworzony przez kobiety i dla kobiet, zawierał wiele treści feministycznych. Gazeta została zamknięta przez Ahmadineżada w zeszłym roku jako zbyt postępowa i podważająca porządek społeczny.
Mówiąc o feminizmie irańskim i o walce o prawa kobiet nie można nie wspomnieć postaci najbardziej wyrazistej w tej walce – laureatki Pokojowej Nagrody Nobla z 2003 roku, Shirin Ebadi. Wybitna prawniczka, robiąca karierę w sądownictwie za czasów szacha i zdegradowana do roli sekretarki w czasach Republiki Islamskiej, obecnie zajmuje się przede wszystkim działalnością edukacyjną, wygłasza wykłady, nagłaśnia problemy i walczy o prawa kobiet. Założyła Towarzystwo Obrony Praw Człowieka. W 1999 roku Shirin Ebadi w wywiadzie powiedziała: „Każdy, kto w Iranie walczy o prawa człowieka żyje w strachu od urodzenia aż do śmierci, ale ja nauczyłam się przezwyciężać ten strach”. Jest wzorem dla feministek irańskich, łącząc w sobie wiarę w islam i silne przekonanie o równości ludzi.
Nieco inaczej przedstawia się sytuacja kobiet muzułmańskich w krajach Zachodniej Europy, gdzie mniejszości muzułmańskie stanowią dość duży odsetek społeczeństw. Nie brakuje wśród nich feministek, często wyznających islamski feminizm (szukając własnej tożsamości w obcym kraju bardzo rzadko rezygnują z religii), które jednocześnie wzorują się na swoich zachodnich rówieśniczkach i w imię zachodnich ideałów walczą o swoje prawa. Feminizm w tym wydaniu jest jeszcze bardziej złożony – łączy w sobie elementy islamu i świeckości, wpływy tradycyjnej kultury muzułmańskiej i zachodnich kultur poszczególnych krajów, takich jak Francja, Holandia czy Wielka Brytania. Młode kobiety muzułmańskie w licznych ankietach jako czynnik umożliwiający ich emancypację wskazują dobre wykształcenie, które z kolei otwiera drzwi do lepszych posad. Nie bez znaczenia jest również asymilacja ze społeczeństwami zachodnimi, choćby była ona bardzo ograniczona – na uczelni studentki mogą ubierać się jak chcą, siedzieć w ławce, którą same sobie wybiorą, wypowiadać się głośno i dyskutować. Nabierają pewności siebie i odrzucają ideały kobiety uległej i całkowicie podporządkowanej mężczyźnie. Nierzadkie są związki z mężczyznami z kręgu kultury zachodniej, a także rozwody wśród imigrantów muzułmańskich. Ciekawym zjawiskiem jest aktywność kobiet muzułmańskich w Internecie, co bardziej tradycyjne wykorzystują to medium do zawierania znajomości z mężczyznami, nie łamiąc jednocześnie zasad swojej kultury, która nie pozwala im choćby na przebywanie sam na sam z obcym mężczyzną. Krótko mówiąc, muzułmańska kobieta korzysta z praw i wolności typowych dla Zachodu, które zrównują ją z mężczyzną w każdym aspekcie życia.
Z drugiej strony jednak należy podkreślić, że tylko część kobiet cieszy się tymi wszystkimi prawami i możliwościami. W Holandii imigranci muzułmańscy stanowią około 5,8% społeczeństwa i w dużej mierze żyją w izolacji od społeczeństwa holenderskiego. W niewielkim stopniu się asymilują, raczej pozostają we własnej grupie. Pozycja kobiety w takich mniejszościach niewiele różni się od pozycji kobiety w kraju muzułmańskim, wśród mniejszości obowiązują zasady islamu, ojciec wybiera córce męża spośród grupy, kobieta jest całkowicie zależna od mężczyzny, rzadziej pracuje na jakimkolwiek stanowisku, zazwyczaj zajmuje się domem i wychowuje dzieci. Można zaryzykować tezę, że wśród tych kobiet, izolowanych, a jednocześnie samotnych w obcym kraju, popularność idei feministycznych jest znacznie mniejsza – nie docierają do nich ideały zachodnie, a zależność od mężczyzny jest na tyle silna, że nie kwestionują one jego wyższości. Szansą na zmianę tej sytuacji jest jedynie edukacja, a co za tym idzie zatrudnienie i asymilacja ze społeczeństwem holenderskim. Duża ilość kobiet nie ma jednak dostępu do wyższych uczelni, a dziewczynki albo nie uczą się wcale, albo uczą się w grupach imigranckich, gdzie od najmłodszych lat wpajane są im zasady tradycyjnej kultury muzułmańskiej.
Najsłynniejszą przedstawicielką muzułmańskich kobiet walczących o swoje prawa w Holandii jest z pewnością Ayaan Hirsi Ali, reprezentująca świecki nurt feminizmu i opowiadająca się za tzw. Trzecią Generacją Feminizmu, która miałaby dotyczyć wyłącznie kobiet muzułmańskich. Znana jest przede wszystkim z kontrowersyjnych wypowiedzi na temat islamu, który głośno i zdecydowanie krytykuje oraz ze współpracy z zamordowanym później holenderskim reżyserem Theo van Goghiem nad filmem „Submission. Part 1”. Film jest kontrowersyjny w dwojaki sposób – po pierwsze opowiada historie trzech kobiet – jedna z nich zmuszona jest do małżeństwa wbrew swojej woli, drugą maltretuje mąż, trzecią gwałci wuj. Piorunujące wrażenie robią brutalne historie opowiadane chłodnym, zdystansowanym głosem. Z drugiej strony film jest kontrowersyjny w warstwie wizualnej – pokazuje kobietę w tradycyjnym stroju muzułmańskim, jednocześnie na tyle przezroczystym, że widoczna jest jej nagość, a na okaleczonym ciele wypisane są cytaty z Koranu. Film mówi o pozycji kobiety muzułmańskiej, w ciągu 10 minut opowiada o tym, że kobieta nie ma żadnych praw i właściwie jest własnością mężczyzny.
Ayaan Hirsi Ali oprócz realizacji filmu i kontrowersyjnych wypowiedzi, chociażby w parlamencie holenderskim, w którym zasiadała jako posłanka, założyła również w 2007 roku swoją fundację. Od 2008 roku fundacja zajmującą się ochroną praw kobiety muzułmańskiej na Zachodzie przed ich łamaniem w imię fundamentalistycznego islamu. Fundacja zbiera i nagłaśnia informacje o przemocy wobec kobiet i łamaniu ich praw – przede wszystkim są to przypadki zmuszania młodych muzułmanek do ślubu ze starszymi mężczyznami, wymuszane małżeństwa wbrew woli kobiety, zakaz rozwodów po stronie kobiety, areszty domowe stosowane przez mężów, okaleczanie narządów płciowych młodych dziewczyn w celu zapewnienia zachowania dziewictwa do ślubu, bicie i przemoc fizyczna aż po tzw. honorowe zabójstwa, kiedy kobieta może zostać zabita przez mężczyznę z rodziny, jeżeli na przykład w rozumieniu islamu honor ten rodziny splami. Działalność fundacji skupia się na walce z przemocą w imię islamu, która od typowej przemocy domowej różni się przede wszystkim następującymi cechami: oparta jest na wielowiekowych tradycjach podrzędnej pozycji kobiety i nie jest uznawana za przestępstwo w oczach rodziny sprawcy, a często również całej społeczności, w której żyje. Fundacja Ayaan Hirsi Ali stara się nagłaśniać sprawy tego typu, docierać do polityków i przekonywać ich o konieczności ustanowienia praw zakazujących tego typu praktyk i dążenia do większego równouprawnienia kobiet muzułmańskich. Sama Ayaan Hirsi Ali wstrząsająco opisuje sytuację kobiety muzułmańskiej: „Kobieta…jest jak niewolnik. Darzy szacunkiem rodzinę męża i żywi ją bez pytania ani narzekań. Nigdy nie marudzi ani niczego nie żąda. Jest wytrwała w usługiwaniu, ale jej głowa jest opuszczona. Jeżeli jej mąż jest okrutny, jeżeli ją gwałci i później szydzi z niej z tego powodu, jeżeli decyduje się poślubić kolejną żonę albo bije ją, ona spuszcza wzrok i kryje łzy. I pracuje, ciężko i nienagannie. Jest oddanym, otwartym, dobrze wyszkolonym pracującym zwierzęciem”.
W świecie zachodnim feminizm rozwija się od połowy XIX wieku, kiedy kobiety zdały sobie sprawę z konieczności walki o swoje prawa. Walczyły o prawa wyborcze, równość wobec prawa w kwestiach dziedziczenia i prawa rodzinnego, równy dostęp do edukacji i rynku pracy, o możliwość prowadzenia życia, jakie same sobie wybiorą. Obecnie o to samo walczą kobiety muzułmańskie. Feminizm w tym kręgu kulturowym wydaje się być dużo bardziej złożony i skomplikowany. W kręgu kultury zachodniej kobiety walczyły w imię jednakowych wartości i założeń, niezależnie od kraju i wyznania. W kulturze islamu kobiety stoją przed większym wyzwaniem – muszą pokonać niechęć mężczyzn wobec idei emancypacji, ale również pogodzić walkę o swoje prawa z religią, od której bardzo często nie chcą lub nie potrafią odejść. Stąd dwoistość natury inicjatyw kobiet – z jednej strony reinterpretacja Koranu, a co za tym idzie dążenie do zmiany mentalności społeczności muzułmańskiej i otwarcie jej na nowe odczytanie zasad, od wieków interpretowanych na korzyść mężczyzny. Wydaje się to o tyle trudne, że wymaga nie tylko przekonania mężczyzn, że kobieta jest im równa, ale również przekonania muzułmanów, że interpretowali oni założenia swojej religii w błędny sposób. Z drugiej strony zauważalna jest coraz większa ilość inicjatyw zupełnie świeckich, jak choćby kampania “One Million Signatures Demanding Changes to Discriminatory Laws,” mająca na celu zebranie miliona podpisów pod petycją zmiany dyskryminujących kobiety praw w Iranie. Sukcesem feministek jest nagłaśnianie problemów w muzułmańskim kręgu kultury i religii. Rewolucja feministyczna to bowiem nic innego, jak przekonanie opinii publicznej, że upośledzona pozycja kobiet wynika z przyjęcia błędnych założeń o niższości kobiety w życiu społecznym. Opinia publiczna zaś jest najpotężniejszym narzędziem, żeby przekonać polityków do zmian praw obowiązujących w danym kraju. Dlatego tak ważna jest działalność osób takich jak Shirin Ebadi czy Ayaan Hirsi Ali, dzięki którym feminizm muzułmański zyskuje konkretną twarz, z którą kojarzony jest ten ruch.
Podsumowując, należy jeszcze raz podkreślić heterogeniczną naturę feminizmu wśród kobiet muzułmańskich. Wyróżniamy feminizm świecki i islamski, różni się również feminizm w krajach muzułmańskich i wśród mniejszości w krajach zachodnich. Mimo tego braku jednolitości nie można powiedzieć, że ruch nie odnosi sukcesów. Zrozumiałe jest, że postępy są bardzo powolne, przełamywanie schematów kulturowych zakorzenionych w społeczeństwie od wieków wymaga czasu. Najważniejsza wydaje się rosnąca samoświadomość wśród kobiet, które zdają sobie sprawę z konieczności zmian i o nie walczą.
W artykule wykorzystano materiały z książki „Czarna księga kobiet” (red. Christine Ockrent) oraz artykuły Moniki Słowakiewicz i Sanam Ghiaie „Shirin Ebadi” ( „Wysokie Obcasy” 15.11.2003), Nelly Tucker „True Unbeliever” („The Washington Post” 7.03.2007) oraz Ludwiki Włodek-Biernat „Feministka czyta Koran” („Wysokie Obcasy” 10.03.2008)